Sunday, April 4, 2010

Niedziela Wielkanocna w Palm Springs

Swieta Wielkiej Nocy nie są w Ameryce obchodzone z tak wielka pompą, z jaka obchodzi się je w Polsce. Prawdopodobnie dlatego, ze większość Amerykanow to protestanci. Poza tym, tradycje takie jak swiecenie pokarmów, poszczenie w Wielki Piatek, Wielkanocne śniadanie, czy tez Lany Poniedzialek, są typowo polskie.
Zazwyczaj jemy z Mezem swiatecznie śniadanie (nie znajdziecie jednak na naszym stole białej kiełbasy, szynki lub pasztetu), tym razem postanowiliśmy inaczej spędzić Niedziele wielkanocna. Wstalismy bardzo wcześnie, już o 2:45 rano, i pojechalismy do Palm Springs. O 5 rano wjechalismy gondola na szczyt gory St Jacinto. Własnie tam, z okazji Swiat Wielkanocnych, zorganizowano specjalna uroczystość polaczona z ogladaniem wschodu słońca. W cenę biletu wliczone było również śniadanie.
Na uroczystości zostaliśmy do godziny 6 rano. Na zewnątrz zaczynało się już przejasniac, nie chcieliśmy przegapic wschodu słońca, taka okazja nie zdarza się codziennie.
Po pieciu minutach przebywania na tarasie widokowym przekonalismy się, ze założenie na siebie wszystkich ciepłych ubrań, jakie mieliśmy, było dobrym pomysłem. Było zimno. Przerazliwie zimno. Okrutnie zimno. Oczywiscie nie bylo chlodniej, niz w przecietny, zimowy polski dzien, ale takiego zimna normalnie nie można doswiadczyc w Californi (chyba, ze wjedziemy gondola na wysokość 8516 stop  n.p.m.).

Mam swoją teorie na temat odczuwania temperatur. Myśle, ze jest to pojęcie bardzo względne. Wedlug mnie szystko zależy od:
1. Pory roku. Jeśli mamy np. lato, to temperatura 10 stopni Celsjusza byłaby w naszym odczuciu wyjątkowo niska.
2. Lokalizacji. Będąc w Californi nie spodziewamy się niskich temperatur.
3. Przyzwyczajen. Człowiek wychowany w Polsce, tak jak ja, przyjmie niskie temperatury z godnościa i cierpliwoscia.

Tej drugiej miałam pod dostatkiem. Moj brak godności zaś (spowodowany wieloma miesiącami spedzonymi w Californi), objawial się głośnym szczekaniem zębami.
Niedogodnosci zostały nam szybko wynagrodzone. Niebo powoli się rozjasnialo, zmieniając kolory. O 6:32 na niebie pojawił się mały, jasny luk. Słońce powoli wynurzalo się zza horyzontu i po 5 minutach mogliśmy je już zobaczyc w całej okazalosci. Ludzie bili brawo.















Po wymianie kontaktów YouTube z facetem stojacym obok (który ze statywu nagrał 45 minutowy film ze wschodem słońca) udalismy się spowrotem do budynku na śniadanie. Długa kolejka szybko przesuwała się po schodach, miedzy doniczkami z Easter Lilies (Liliami Wielkanocnymi. Tak, mamy w Ameryce nie tylko Gwiazdy Betlejemskie, ale i Lilie Wielkanocne.). Zacheceni przez obsługę budynku goście, szybko zaczęli brać kwiaty ze sobą, jako pamiątkę Wielkanocy 2010.















Po sniadaniu, złożonym z omletow, drobiowych kielbasek, smazonych ziemniaków, wedzonego lososia i owoców, udalismy się na mały spacer po budynku (mieściło się tam pare muzeów, sklepów z pamiątkami oraz tarasy widokowe) oraz BARDZO mały spacer po okolicy (było za zimno na dłuższe wycieczki). O 9 zjezdzalismy gondola w dół, w kierunku parkingu. Wreszcie mieliśmy okazje zobaczyć panoramę Cochella Valley (o 5 rano było wciąż ciemno, co uniemozliwialo dostrzezenie czegokolwiek oprócz księżyca, gwiazd i swiatel miast w dolinie).





















Ciekawym rozwiązaniem jest obrotowa podłoga zamontowana w gondoli. Dzięki niej wszyscy goście jadący kolejka mogą zobaczyć panoramę bez przemieszczania się w kabinie.
Powrót do domu zajął nam półtorej godziny. Dzień był piękny, powietrze wyjątkowo, jak na ten region Californi, czyste. Przejezdzalismy obok tysięcy wiatrakow, które, nawiasem mówiąc, bardzo ładnie wkomponowuja się w krajobraz. Sami zobaczcie:















Około 10 rano byliśmy w domu. Udalismy się do łóżka, z mocnym postanowieniem odespania zarwanej nocy. Mąż szybko zaczął pochrapywac, ale ja zalelam się edytowaniem zdjęć i filmu z naszej wycieczki...

2 comments:

  1. Mieszkam 20% w PS i reszte ( praca) w Monterey. Nigdy nie slyszalam o tej Wielkanocnej pieknej tradycji.Dzieki za ciekawy opis.
    San Jacinto obserwuje z dolu codziennie.Tram (em) jezdzilismy wiele razy. Czasem aby sie ochlodzic na gorze jak w dole jest 110F.
    Pozdrawiam, Rena

    ReplyDelete
  2. To widze, ze mieszkamy nie tak daleko od siebie. Jak to sie wogole stalo, ze znalazlas mojego bloga? :)

    ReplyDelete