Tuesday, September 29, 2009

Najgorsze samochody swiata

Buszujac w ksiegarni natrafilam na ksiazke "Najgorsze samochody swiata".
A w niej... Poloneza, Fiata Multiple, Wartburga i Trabanta, moj niegdysiejszy obiekt pozadania.

Tuesday, September 15, 2009

Radio Disney wpada w ucho

Zrobilam sobie skladanke 20 piosenek, ktorych sluchalismy w kolko w Radio Disney podczas weekendu. Nie mowcie nikomu :)

I got a feeling,
that tonight's gonna be a good night...

Monday, September 14, 2009

Wycieczka na Santa Catalina Island (koszty)

prom w obie strony: $60 od glowy- $240 za 4 osoby
camping: $14 od glowy- $56 za 4 osoby
jedzenie: $50 od glowy- $200 za 4 osoby

razem: $124 od glowy- $496 za 4 osoby
(plus paliwo oczywiscie)

Sunday, September 13, 2009

Wycieczka na Santa Catalina Island (3)

Ostatni dzien... niewiele sie dzialo. Poza sniadaniem, krotkim spacerem i ostatnimi, pamiatkowymi zdjeciami, nie robilismy nic. Autobus zawiozl nas na druga strone wyspy, a o 2:15 siedzielismy juz na promie wracajacym do San Pedro...

Saturday, September 12, 2009

Wycieczka na Santa Catalina Island (2)

Gdy o 8 rano wypelznelismy z namiotu, ujrzelismy mewe czekajaca cierpliwie na krakersy. Mam z natury miekkie serce i nie potrafie ignorowac glodnego wzroku ptaka, ale Maz stwierdzil, iz trzeba go pogonic bo nie da nam spokoju. Czesciowo mial racje: mewa (lub ktorys z jej kuzynow) towarzyszyla nam przez caly dzien, ale nie wykazywala sie zbytnia natarczywoscia. Zadowalala sie rzucanymi przez nas ziemniakami oraz ulubionymi krakersami i preclami.
Okolo godziny 11 nadjechal autobus z nasza kolezanka, MH na pokladzie. Panowie postanowili wykorzystac fakt, iz kierowca autobusu pojawia sie na campingu kilka razy dziennie, i poprosili go, aby nastepnym razem przywiozl im dwanascie piw. Kierowca spelnil prosbe, szczegolnie, iz poparta ona byla wysokim napiwkiem "za fatyge".
MH, po krotkiej drzemce (tamtejsze powietrze sprawialo, iz wszyscy mielismy melodie do spania) udala sie ze mna na plaze, gdzie usilowala opalac sie przy zachmurzonym niebie. Ja, z maska i fajka, ruszylam na zwiedzanie glebin. Niestety, poza kamieniami, wodorostami i kilkoma malymi, brazowymi rybkami, nie znalazlam w wodzie nic. Szczescia nie mial rowniez Maz, ktory uzbrojony w wedke z kalamarnica jako przyneta wyruszyl na lowy.
Pogoda, niestety- a moze i stety?- nie dopisywala: slonce caly czas bylo ukryte za chmurami. Prawde mowiac nie narzekalam, bo nie bardzo lubie upaly, ale wieczorami robilo sie dosyc zimno. Rozpalenie ogniska wieczorem bylo koniecznoscia- ale rowniez, oczywiscie, przyjemnoscia.
Tego wieczoru na obiad jedlismy steki, kolby kukurydzy, pieczone ziemniaki i grillowane warzywa. To zadziwiajace, o ile lepiej taki posilek smakuje, gdy jest przygotowany w terenie.

Friday, September 11, 2009

Wycieczka na Santa Catalina Island (1)

Od poniedzialku trwaly nasze przygotowania do wycieczki na wyspe Santa Catalina. Caly tydzien zaopatrywalismy sie w roznego rodzaju suchy prowiant, baterie, latarki, a Maz, oczywiscie, w wedki, zylki i przynety, ktore mialy mu pomoc w zlowieniu duzej ryby.

W piatek nadeszla "godzina zero".

Opuscilismy dom o godzinie 7 rano. Dwie godziny pozniej bylismy w San Pedro, i wraz z kolega MB, czekalismy na prom do Two Harbors.
Prom okazal sie byc lodka, ktora, po wydostaniu sie z portu, gwaltownie przyspieszyla, i prula fale z jakas zawrotna predkoscia. To byl najbardziej kolyszacy rejs w moim zyciu. Dobrze, ze nie mam choroby morskiej.
Po jakichs 30 minutach dostrzeglismy, zasnuta chmurami, sylwetke wyspy. Okolo 11:30 nasza trojka dotarla szczesliwie do portu w Twin Harbor. Czekala nas wciaz jeszcze jazda Safari Busem, ale najblizszy odjezdzal dopiero o 2:30 po poludniu. 3 godziny oczekiwania umilalam sobie drzemka, a panowie- piciem piwa zakupionego w pobliskim sklepiku.
O 2:15, taszczac trzy plecaki, namiot, dwie duze torby i przenosna lodowke, udalismy sie w kierunku przystanku autobusowego. Zobaczywszy tlum ludzi gromadzacych sie pod palmami, kierowca podrapal sie w kedzierzawa glowe, a pozniej udal sie po wiekszy autobus.
Droga do Little Harbor byla kreta, piela sie ostro w gore i prowadzila przy samym jej zboczu. Na kierowcy nie zdawalo sie to robic wiekszego wrazenia. Po jego minie wnioskowac mozna bylo, ze stary autobus niejedno juz przeszedl, i ze smrod palacego sie sprzegla jest rzecza najzupelniej normalna. Gary (kierowca) zatrzymywal sie co chwila, pozwalajac turystom sfotografowac przepiekny widok na port, doskonale widoczny ze szczytu wzgorza, a takze- najprawdziwszego bizona.
W latach dwudziestych minionego stulecia 14 bizonow zostalo przywiezionych na Santa Catalina Island dla potrzeb filmu "The Vanishing American". Zwierzeta dobrze zaaklimatyzowaly sie na wyspie- w latach szescdziesiatych naliczono juz 400 sztuk. Obecnie jest ich tu 250.
Po krotkiej dyskusji na temat, czy obecny tu bizon jest prawdziwy, czy mechaniczny (siedzial nieruchomo i tylko ruszajace sie boki i mrugajace powieki zdawaly sie potwierdzac teze, iz jest to zywe zwierze), wyruszylismy w dalsza droge.
Okolo 3 po poludniu znalezlismy sie na campingu w Little Harbor: plastikowy toi-toi, kran z zimna woda, miejsce na ognisko i osobne na grilla, zadaszenie i... to wszystko. Zadnego pradu. Nasze komorki, o dziwo, dzialaly, ale radio znajdowalo jedynie stacje Radio Disney, na ktorej mozemy sluchac piosenek takich wykonawcow jak Taylor Swift, Miley Cyrus i Jonas Brothers. Sluchanie tej muzyki wydawalo sie nam niepowazne i zenujace, ale juz po chwili podrygiwalismy do "U Can't Touch This" Daniela Curtisa Lee & Adama Hicksa.
Zmeczeni po podrozy, postanowilismy uciac sobie krotka drzemke. Okolo 6 wieczorem obudzil nas huk, jakby wybuch. Zerwalismy sie na rowne nogi, ale nie dostrzeglismy zadnych sladow katastrofy. Dopiero w niedziele, po powrocie do domu, dowiedzielismy sie, ze w oddalonej o jakies 100 mil Edwards Air Force Base mialo miejsce ladowanie promu kosmicznego Discovery.
Karmienie mewy krakersami i preclami, krotki spacer po okolicy, zachod slonca... i juz zrobila sie noc, ktora rozswietlaly tylko blaski ognisk na campingach. Zakurzeni ale szczesliwi zawinelismy sie w spiwory i udalismy sie na spoczynek w naszym malym namiocie.

Tuesday, September 8, 2009

Prawo i Sprawiedliwosc

Ogladamy z Mezem "Prawo i Sprawiedliwosc", nasz ulubiony serial. Akurat powtarzaja najlepszy (wedlug mnie) odcinek: strazacy uwalniaja ze zgniecionego w trakcie wypadku samochodu, ciezarna zone glownego bohatera, detektywa Stabler'a. Emocje siegaja szczytu. Elliot Stabler dzwoni do zony i mowi jej przez telefon "kocham cie". Mam w oczach lzy wzruszenia.
- To nie jest to, co powinno sie mowic kobiecie w takiej sytuacji- stwierdza krytycznie Maz.
- A coz powinno sie wtedy mowic?- odwracam sie od ekranu oburzona.- Co ty powiedzialbys mnie, gdybym byla w zaawansowanej ciazy, w wypadku, nie moglabym wyjsc z auta a dziecko akurat zaczeloby sie pchac na swiat?
Po chwili namyslu Maz wyglasza kwestie, ktora podniesie na duchu kazda kobiete w krytycznej sytuacji:
-To nie przywieziesz mi w koncu tych burritos?

Saturday, September 5, 2009

Nowy kapelusz

Poszlismy z Mezem do azjatyckiego supermarketu. Zawsze sprawia mi to wiele przyjemnosci i zawsze znajde tam cos ciekawego. Tym razem wypatrzylam niewielki slomkowy kapelusz. "Idealny do mojego nastepnego filmu YouTube!" pomyslalam sobie przymierzajac to cudo. Zadowolona, w kapeluszu, przemaszerowalam u boku Meza przez caly sklep do kasy. Azjaci, robiacy zakupy w sklepie, zerkali na mnie z zaciekawieniem.
Zaplacilismy za ciastka, orzeszki oraz kapelusz i pojechalismy do rodzicow Meza na pozny obiad. Tesciowa, ujrzawszy mnie w moim nowym nakryciu glowy, zasmiala sie i powiedziala:
- Ale... to nie jest kapelusz. To jest forma na ryz!

Indonezyjczycy przyrzadzaja tradycyjna potrawe wygladajaca jak wulkan. Slomkowa forma, ktora uznalam za kapelusz, sluzy wlasnie do ksztaltowania ryzu w stozek.

Maz zwijal sie ze smiechu.
Poslubilam potwora, ktory swiadomie pozwala mi nosic forme do ryzu na glowie w miejscu publicznym.

Wednesday, September 2, 2009

California sie pali

Pogoda zrobila sie dziwna. Upal wciaz jest nie do zniesienia, choc niebo zasnute jest ciemna chmura. Pala sie lasy.
Samochod, do ktorego wsiadalam rano, pokryty byl bialym popiolem.
Znowu, jak co roku, ludzie traca domy.
Kolezanka powiedziala mi, ze jeszcze 10 lat temu nie bylo takich upalow ani takich pozarow.
To przykre, ze ludzie potrafia zepsuc wszystko, nawet pogode.