Sunday, March 25, 2012

Na rowerze

Rozpoczęłam sezon rowerowy 12- milową jazdą. Było cudownie.
Teraz nie mogę ani chodzić ani siadać.



Thursday, March 22, 2012

81 koz - UPDATE

Tego samego popoludnia LMC, kolega od koz, sprzedal 40 kozlat po pieciokrotnie wyzszej cenie.
Dzis sprzedal reszte do petting zoo- ogrodu zoologicznego, do ktorego dzieci przychodza uczyc sie o zwierzetach gospodarskich. Moga je rowniez dotykac, bawic sie z nimi, a nawet "zaadoptowac".
Wyglada na to, ze wiekszosc kozlat ma szanse na "spokojna starosc". 
Nawiasem mowiac, nie przypuszczalam, ze na kozach mozna zrobic taki biznes :) .

Wednesday, March 21, 2012

81 koz

Ten sam kolega, ktory kilka dni temu przyniosl owce do biura, dzis zakupil 81 kozlatek, ($1 za sztuke).
Nie moglam przepuscic takiej okazji i dzisiejszego popoludnia pojechalam do jego gospodarstwa.












A oto zdjecia z mojej pierwszej w zyciu, samodzielnej jazdy konnej:



Ginger:

Monday, March 19, 2012

Życia krąg

Dziś rano konik odszedł.
W tym samym czasie oźrebiła się druga klacz rodziny G.
Życie zatoczyło koło.

Saturday, March 17, 2012

Sobota obfitujaca w wydarzenia

Maz wyjechal w srode robic zdjecia na LA Marathon. Wroci w poniedzialek.
RK i PK, moi znajomi z kosciola, zaprosili mnie na sobotni lunch. To mile, ze ktos pamieta, ze w weekendy jestem sama, i mysli o mnie.
Po lunchu postanowilismy pojechac do Bentonsport IA, miejscowosci oddalonej od Fairfield o prawie 30 mil. Mamy w Iowa prawdziwa wiosne, z 25 stopniami Celsjusza. Pogoda dopisywala, RK, ex-hippis, wyprowadzil Harleja z garazu, i zaproponowal, ze pojedziemy na nim. Nie trzeba bylo zachecac mnie dwa razy:


Milo bylo ogladac pierwsze oznaki wiosny z tylnego siedzenia motocykla. Jechalismy po szosie, przez mosty, parki, i wkolo jeziora... zona RK, PK, podazyla za nami samochodem.
Bentonsport IA jest malym, niezwykle urokliwym miasteczkiem, ze starymi domami, pieknym mostem, lokomotywa przerobiona na hotel, oraz Muzeum Indianskich Artefaktow. Jak Maz wroci z podrozy sluzbowej, zabiore go w to miejsce.
















Rodziny G nie bylo dzis rano w kosciele: ich klacz ozrebila sie 3 tygodnie za wczesnie, wiec zostali w domu, aby zajmowac sie zrebaczkiem. 
Niewiele wiem o koniach, poza tym, ze sa duze, podobno inteligentne, mozna na nich jezdzic, moga ugryzc od przodu lub kopnac od tylu. Totez ucieszylam sie, gdy rodzina G zgodzila sie na wieczorne odwiedziny, moje, PK i RK.
Ciaza u koni trwa 11 miesiecy. Bylam bardzo zdziwiona, ze urodzony 3 tygodnie przed terminem zrebak, ma jedynie 50% szans na przezycie.
Malenstwo lezalo w stajni na slomie. Nogi konika, za slabe, aby utrzymac jego ciezar, zostaly usztywnione, a do jego zoladka, przez nos, zostala wprowadzona rurka do karmienia. Lekarka weterynarii, ktora spedzila z konikiem cala noc i caly dzien, wydoila klacz, nakarmila zrebie, zaaplikowala antybiotyk i powiedziala, ze nastepne 7 dni zadecyduja o jego dalszym losie. 
Ponizej JG, moja kolezanka z kosciola, wlascicielka koni, mocuje rurke do karmienia przy szyi zrebaka. Na ostatnim zdjeciu konik wraz z mama, Barbie.




Mam nadzieje, ze konik przezyje.

Friday, March 16, 2012

Jak Mąż naprawił samochód

W naszym aucie, w okolicach przedniego prawego koła, coś zaczęło grzechotać. Nie ciągle, jedynie od czasu do czasu, podczas jazdy, gdy kierowca zdejmował nogę z gazu.
Grzechotało tak przez dobre 4 miesiące.
Zrobiło sie nieco cieplej. Jechaliśmy w Mężem długą, prostą, asfaltową jezdnią, on prowadził. W pewnym momencie nacisnął gaz do dechy. Samochód raptownie przyspieszył, w okolicach przedniego prawego koła coś zagrzechotało, stuknęło, a potem wyleciało przez rurę wydechową.
Od tamtej pory samochód nie grzechocze. A i wydajność bardzo się poprawiła.

Wednesday, March 14, 2012

Owieczka

Mąż koleżanki przyniósł dziś do naszego biura dwudniowe jagnię.
I dał mi potrzymać!


Leżąca w moich ramionach owieczka zaczęła przysypiać.
A panowie, nietaktownie, zaczęli dyskutować o sposobach przyrządzania jagnieciny.

Wednesday, March 7, 2012

Piernik Kętrzyński

Koleżanka z pracy upiekła piernik Kętrzyński, który przywiozłam jej z Polski w grudniu. Wyszedł doskonały.
To znaczy, ze obie odnioslysmy sukces: ona w pieczeniu, ja w tłumaczeniu przepisu.

Monday, March 5, 2012

Dziwna zima

Przeprowadzajac sie do Iowa bylam przygotowana na zime.
Snieg spadl dokladnie 3 razy: raz w grudniu, raz w styczniu i raz w lutym. Za kazdym razem stopnial w przeciagu 3-7 dni.
W czwartek bylo +17 stopni i piekne slonce.
W piatek rano jechalam do pracy, majac na sobie lzejsza kurtke i trampki. Okolo godziny 9 rano temperatura spadla do -2 stopni Celsjusza i zaczal padac snieg. Ale jak! Tak, to tej zimy jeszcze nie padal. Wracajac z pracy wlaczylam naped na 4 kola.
W sobote bylo +7 i wiekszosc sniegu stopniala.
W niedziele wieczorem byla sniezyca. Balam sie, ze jesli popada do rana, to nie bede w stanie wyjechac z podworka.
W poniedzialek rano mialam 1 cm. lodu na masce samochodu. Ulice pokryte byly pieciocentymetrowa warstwa ubitego sniegu.
Do wieczora temperatura podniosla sie do 15 stopni i snieg stopnial. Znowu mamy wiosne.

Friday, March 2, 2012

Ocalilam zycie

Udalo mi sie wyjsc dzis wczesniej z pracy, bo mialam potezne nadgodziny.
Koty nie przywitaly mnie na progu. To dziwne, bo zawsze, zawsze przybiegaja do drzwi, gdy wracam do domu. Jesli tak sie nie dzieje, to znaczy, ze albo ktos byl w domu pod moja nieobecnosc i nieopatrznie je wypuscil, albo padly trupem. 
Obeszlam caly dom, wolajac glosno oba zwierzaki. Nic. Zeszlam do piwnicy. Nic. Cisza. Obeszlam dom po raz drugi i trzeci, sprawdzajac, czy wszystko jest na swoim miejscu. Bylo.
Wzielam latarke i zeszlam do piwnicy. W jej najdalszym kacie zamajaczyl mi dlugi, sterczacy ogon. Podeszlam blizej. 
Koty, jak gdyby nigdy nic, polowaly na myszy. Nawet nie zwrocily na mnie uwagi, gdy podeszlam calkiem juz blisko, swiecac im w oczy. 
Wrocilam na gore i zajelam sie przygotowywaniem obiadu. 
Godzine pozniej koty przyniosly mysz, pobawily sie nia przez jakis czas, po czym stracily zainteresowanie i poszly spac. 
Wstalam aby pozbyc sie truchla, gdy zauwazylam, ze mysz oddycha. Do tego nie miala na sobie zadnych ran, czy innych sladow walki. Zrobilo mi sie jej zal i postanowilam wypuscic ja na wolnosc.
Kolega, z ktorym rozmawialam przez Skype'a, JL, madrze zasugerowal, zeby uwazac, bo myszy czesto udaja martwe, ale, np. podniesione za ogon, potrafia sie sprytnie podciagnac i szpetnie ukasic podnoszacego w palec.
Poszlam do kuchni po plastikowy pojemnik, ktorym nakrylam mysz, i kawalek kartonu, ktory podsunelam pod spod. Odwrocilam pojemnik i zajrzalam do srodka. Mysz nie ruszala sie, ale otworzyla szerzej oczy. 
Wynioslam stworzenie przed dom i delikatnie wytrzasnelam z pojemnika. Jak tylko mysz poczula swieze powietrze, zaczela isc, coraz szybciej, potem biec. 
Widok gryzonia oddalajacego sie ku wolnosci wprawil mnie w stan bezbrzeznej radosci. 
Sama nie czuje kiedy rymuje. 
:)