Showing posts with label samochod. Show all posts
Showing posts with label samochod. Show all posts

Saturday, January 18, 2014

Beton

Ktoregos pochmurnego, listopadowego popoludnia wybralam sie do banku. Deszcz jakby troche ustal, ale jezdnia byla caly czas mokra. Wygladalo na to, ze bank, przebudowywany od jakiegos miesiaca, wreszcie otworzyl swe podwoje, skierowalam sie wiec w strone nowego parkingu.
Po wjezdzie na nowy podjazd zorientowalam sie, ze mokra, jak sie wydawalo, nawierzchnia, w rzeczywistosci jest swiezo wylanym betonem, w ktory powoli zaglebiaja sie moje przednie kola. Serce zamarlo mi w piersi. Przytomnie wycofalam sie ze strefy zagrozenia, zostawiajac przed soba glebokie slady kol.
Ups.
Rozejrzalam sie: nie bylo tasmy zabezpieczajacej, stozkow ostrzegawczych, robotnikow, NICZEGO, co mogloby sugerowac, ze ten teren jest caly czas w stanie konstrukcji. Zwalczylam przemozna ochote ucieczki, okrazylam mokry beton, i zaparkowalam z drugiej strony, przy drzwiach wejsciowych. Po ogledzinach auta okazalo sie, ze slady betonu mam jedynie na przednich kolach a nie na podwoziu.
W banku przyznalam sie do popelnionego czynu. Panie strasznie mnie przepraszaly w imieniu robotnikow (ktorzy radosnie udali sie na lunch, nie zabezpieczywszy terenu), skonczylo sie wiec na wymianie serdecznosci, wplacie gotowki, i moim odjezdzie.
Po powrocie do pracy okazalo sie, ze woda z kaluz splukala cement.
Z budynku wyszedl maz, ktory wlasnie wybieral sie do Tennessee.
- Bedziesz przejezdzal kolo banku? - zapytalam go.
- Bede, czemu pytasz?
- Popatrz na ich nowy podjazd, jakis idiota wjechal w swiezo wylany cement.

:)

Friday, January 18, 2013

Otarłam się o śmierć :)

W sobotę wieczorem postanowiłam pojechać na zakupy. Po wyjściu z domu zauważyłam, że zaczął padać śnieg: nie bardzo, tak sobie prószył. Nie było nawet sensu włączać napędu na 4 koła.
10 minut pózniej musiałam zwolnić do 20 mil na godzinę: śnieg padał tak, że nie było widać nic. Nie widziałam gdzie kończy się droga, a zaczyna pobocze, ani gdzie jest pobliski rów. Za mną jechały 2 samochody.
Pełzłam tak sobie wolniutko, slalomując z pobocza na drogę i spowrotem na pobocze, gdy nagle chyba zbyt gwałtownie obrociłam kierownicą i wpadłam w poślizg: najpierw niewielki, ale pózniej, gdy próbowałam kontrować, zaczęłam sie już ślizgać na całego. Przy tej prędkości nie bałam się nawet, że uderzy we mnie auto (wszyscy jechali 20 mph), ale że wpadnę do pobliskiego rowu i że będę dachować. Kierowcy za mną przytomnie zwolnili i utrzymywali dystans, ja zaś, wzywając głośno Bożej pomocy, obróciłam się o 180 stopni (a może 540? Sama już nie wiem) i wreszcie zatrzymałam się na pasie dla samochodów jadących w przeciwna stronę. Dobrze, że nic nie jechało.
Nieco roztrzęsiona włączyłam napęd na 4 koła i zaczęłam jechać w przeciwnym kierunku, szukając dogodnego miejsca, w którym mogłabym zawrócić. Tak, pojechałam na te zakupy. Stwierdzilam, że takie przeżycia muszą być czegoś warte.

Friday, March 16, 2012

Jak Mąż naprawił samochód

W naszym aucie, w okolicach przedniego prawego koła, coś zaczęło grzechotać. Nie ciągle, jedynie od czasu do czasu, podczas jazdy, gdy kierowca zdejmował nogę z gazu.
Grzechotało tak przez dobre 4 miesiące.
Zrobiło sie nieco cieplej. Jechaliśmy w Mężem długą, prostą, asfaltową jezdnią, on prowadził. W pewnym momencie nacisnął gaz do dechy. Samochód raptownie przyspieszył, w okolicach przedniego prawego koła coś zagrzechotało, stuknęło, a potem wyleciało przez rurę wydechową.
Od tamtej pory samochód nie grzechocze. A i wydajność bardzo się poprawiła.

Tuesday, August 23, 2011

Samochody

Na 3 roku studiow (chyba) rodzice kupili mi biala Mazde 323 hatchback (1991), 1.9 l (wielki silnik, jak na polskie warunki), diesel. Pomimo rdzy zzerajacej karoserie, auto bylo w doskonalym stanie. Nie posiadalam sie z radosci.



Pewnego dnia, jadac moja maszyna po pieknych, polskich drogach, wpadlam w dziure. Ku mojej wielkiej radosci auto zaczelo brzmiec bardzo sportowo. Tata nie podzielal mojego entuzjazmu i nastepnego dnia naprawil to, co sie zepsulo: tlumik.
Zima w Mazdzie zamarzaly drzwi. Czesto zdarzalo mi sie wpelzac do auta przez bagaznik, ktory, jako jedyny, zawsze dal sie otworzyc.
Ktos kiedys probowal wlamac sie do Mazdy od strony pasazera. W miejscu zamka tata wstawil mi plastikowa zaslepke. Od tamtej pory, zatrzasniete we wnetrzu auta kluczyki nigdy nie stanowily problemu: wystarczylo wyjac zaslepke i otworzyc drzwi za pomoca dlugiego, waskiego przedmiotu, np. dlugopisu lub srubokreta.
Pomimo tych drobnych niedogodnosci, Mazda nigdy mnie nie zawiodla. Nigdy nie rozkraczyla mi sie na srodku ulicy. Nigdy nie zapalila mi sie w niej zadna lampka ostrzegawcza. Najdalsza podroz, jaka nia odbylam, to jazda Lodz- Liptovski Mikulas i spowrotem.

W ciagu mojego pierwszego roku pobytu w Stanach nie mogłam sie nadziwić, ze Amerykanom tak często psują sie samochody. Moja koleżanka AW, w 2005 roku wkładała trzeci silnik w swojego Volkswagena.
To jeszcze nic w porównaniu z tym, czego sama doświadczyłam w ciagu ostatnich paru lat:

Xterra:
- 3 komplety nowych opon,
- 2 komplety amortyzatorow,
- 2 komplety klocków hamulcowych,
- 1 komplet tarcz.
- świece i kable do nich,
- pompa paliwowa,
- klimatyzacja,
- akumulator,
- katalizator,
- tlumik,
- zmiana oleju co 3 miesiące,
- i pare innych drobiazgow.

Sentra, 2 ostatnie lata:
- nowy silnik,
- 1 komplet hamulców (klocki i tarcze),
- 1 komplet amortyzatorow,
- nowe swiece i kable,
- klimatyzacja,
- akumulator,
- olej co 3 miesiące,
- i pare innych rzeczy, których nie mogę sobie w tej chwili przypomnieć.

Xterra, w momencie zakupu (na poczatku roku 2008), miala na liczniku 125,785 mil (202,431 km).
Obecnie na liczniku jest 192,000 mil (308,994 km).
W ciagu 3.5 roku przejechalismy nia 66,215 mil (106,563 km).
Wychodzi 18,918 mil (30,446 km) rocznie.

Nalezacy do moich tesciow Nissan Sentra, którym obecnie jeżdżę, w momencie awarii silnika miał na liczniku 196,000 mil (315,431 km).

Codziennie przejezdzam przynajmniej 30 mil (48 km) po autostradzie.
Mieszkajac w Polsce, jezdzilam codziennie z domu na Politechnike i spowrotem po drogach miejskich. Lacznie- 20 km.

Dystanse, ktore przejezdzam samochodem w ciagu roku w Stanach, sa trzykrotnie wyzsze niz w Polsce! Nic dziwnego, ze samochody szybciej sie zuzywaja.

Tuesday, August 16, 2011

Pewnie sie dziwicie, ze tak malo pisze...

... ale jak musze dodatkowo zaplacic $500 za naprawe klimatyzacji w Sentrze, to mi sie wszystkiego odechciewa.

:/

Thursday, August 4, 2011

... i Sentre.

nowy silnik - $1900.

Wreszcie mamy dwa sprawne auta. I jestesmy lzejsi o $3380.
To sie chyba nazywa "miec mieszane uczucia".

Thursday, July 28, 2011

Naprawiamy Xterre

czujnik położenia przepustnicy - $250
katalizator i dystrybutor - $780
amortyzatory - $ 250
tlumik - $200

:(

Thursday, July 14, 2011

Winowajca

Okolo poludnia zadzwonil Maz z informacja, ze kanalizacja dziala poprawnie, pomimo, iz on nic specjalnego w celu naprawienia jej nie robił. Najwyrazniej twierdzenie, ze nie ma takiej rzeczy, która po odlezeniu okreslonej ilosci czasu nie zalatwilaby sie sama, sprawdza sie w 100%.
Po południu wypozyczylam auto.
Rezerwacje zrobiłam online. Okolo 4 zadzwoniłam do wypożyczalni i poprosiłam, aby mnie do niej przywieźli (standardowy serwis wliczony w cenę). Podpisalam papiery, po czym udalam sie wraz z panią z wypożyczalni na oględziny Pontiaca G8. Na specjalnie wydrukowanych rysunkach zaznaczylysmy wszystkie rysy, zadrapania i pukniecia na aucie (żeby było wiadomo, jaki jest stan przed wypozyczeniem).
Pojechałam po Męża, który, wraz z Xterra na lawecie, udał sie do mechanika. Oczywiście, jak to w takich przypadkach bywa, samochód nie zdradzal żadnych oznak awarii.
- Wszystko wyglada ok- powiedział TS, nasz mechanik, drapiac sie po głowie.
- Weź auto na polgodzinna jazdę, to sam zobaczysz- powiedział Mąż.
Po 20 minutach TS zadzwonił do nas z informacja, ze... utknął wraz z Xterra na autostradzie. To pozwoliło mu dokładnie określić, co tak naprawdę sie zepsuło: katalizaror. Po powrocie TS do warsztatu, zrobiłam zdjęcie. Nigdy wczesniej nie widziałam kawalka metalu, rozpalonego do czerwonosci:






- Posted using BlogPress from my iPhone

Jak nie urok to sraczka :)- update

Jakby tego wszystkiego było mało, wlasnie mamy awarie kanalizacji i wodę po kostki w łazience.

Jak nie urok to sraczka :)

W poniedzialek Xterra zaczela dziwnie trzasc sie i szarpac. Po przejechaniu 10 mil szarpala juz tak bardzo, ze dalsza jazda byla niemozliwa. Zadzwonilam po lawete, odholowalam auto do mechanika.
We wtorek mechanik zadzwonil i powiedzial, ze auto jest naprawione i gotowe do odbioru.
Dzis rano wsiedlismy z Mezem w Sentre, nasz drugi samochod (a raczej samochod tesciow, ktory powoli wykanczamy), i pojechalismy odebrac Xterre. Po przejechaniu jakichs 15 mil Sentra zaczela stukac i terkotac. Po kolejnych 5 milach silnik odmowil wspolpracy i dokonal swego zywota prawie pod samym warsztatem (Michael dopychal, ja kierowalam).
Ciesze sie niezmiernie, ze stalo sie to podczas, gdy Maz prowadzil, a nie ja.
Zostawilismy Sentre u mechanika (jak wygodnie!), wsiedlismy w Xterre i ruszylismy w droge powrotna.
Pod samym domem Xterra zaczela trzasc sie i szarpac. Jazda nia do pracy okazala sie niemozliwa, wsiadlam wiec na rower Meza (w moim zerwal sie lancuch w zeszly czwartek) i pomknelam radosnie (bo z gorki) do roboty.
W polowie drogi zorientowalam sie, ze zostawilam w domu klucz do biura.
Powrot zajal mi dobre pol godziny. Do pracy dojechalam zziajana, zmeczona i calkowicie mokra.
Coz to byl za dzien.

Tuesday, March 29, 2011

Jestem w myjni










Jakoś tak strasznie samemu... Te szczotki takie wielkie :)


- Posted using BlogPress from my iPhone

Monday, March 14, 2011

Matematyka

Cena paliwa w mojej okolicy wynosi $3.79.
Zatankowanie mojego Nissana XTerra do pelna kosztuje $65.
Samochod przejedzie na pelnym baku jakies 300 mil.
Cena paliwa za 1 mile wynosi $0.22, ale, jak podaje U.S. General Services Administration, przejazd samochodem 1 mile (benzyna+amortyzacja) jest w roku 2011 wart $0.51.
2 lbs- waga plastikowych pojemnikow, ktore zawiozlam do recyclingu
21 lbs- waga papieru zawiezionego do recyclingu.
Pelen bagaznik.

Pojechalam z pracy do punktu recyclingu i spowrotem. Przejazd 3 mil kosztowal mnie $1.53.
Za pelen bagaznik papierow + plastikowe pojemniki dostalam... (werble)...
...
$0.88.

Naprawde nie oplaca sie ratowac planety.

Friday, October 22, 2010

Karma?

Kilka tygodni temu, w poniedzialek, wstalam jak zwykle o 5:30 rano, zeby troche poplywac przed praca. Mamy pazdziernik, wiec o tej porze jest jeszcze zupelnie ciemno, a na naszym malym parkingu nie ma zadnej lampy ulicznej.
Wsiadlam do samochodu, wlaczylam silnik i- wycofalam prosto w samochod sasiada, zaparkowany za moim.

Zle.

Moglabym przysiac, ze wczesniej go tam nie bylo. Wysiadajac z samochodu mialam caly czas nadzieje, ze to tylko ich grill. Niestety, przekonalam sie, ze to srebrny, blyszczacy, nowiutki Dodge, ktorego wczesniej wogole nie widzialam.

Bardzo zle.

Po chwili olsnilo mnie, ze sasiad mial miec dzisiejszej nocy gosci, to musial byc ich samochod.

FATALNIE.

Poszlam obudzic Meza, ktory, przytomnie zapytal: "To co, nie widzialas tego samochodu?" Co za pytanie!
Przeciez gdybym widziala, to nie wycofalabym w niego celowo! Potem, o dziwo, w Mezu obudzily sie jakies ludzkie odruchy, bo przytulil mnie i powiedzial: "Nie martw sie, jakos to bedzie".
WOW.
Postanowilismy obudzic sasiada. Bylo niewiele po 6, ale stwierdzilismy, ze nie ma sensu czekac i sie denerwowac.
CL wyszedl zaspany z domu, popatrzyl na auto i powiedzial, ze to wypozyczony samochod, ktorym jutro bedzie jechal ze swoimi przyjaciolmi na wycieczke, i ktorego przytomnie ubezpieczyl na co tylko sie dalo. Postanowil powiedziec w ubezpieczalni, ze ktos w niego uderzyl na parkingu (szczera prawda) i uciekl. W najgorszym wypadku bedzie musial zaplacic jedynie deductible (kwote okreslona w ubezpieczeniu, zazwyczaj kilkaset dolarow), ktora oczywiscie mu oddamy. CL sprawdzil, czy bagaznik sie otwiera, po czym usciskal mnie, powiedzial, zebym sie nie martwila, ze nic sie nie stalo, i ze idzie spac bo wczoraj gral koncert i jest bardzo zmeczony.
Na naszym Nissanie Xterra nie ma nawet zadrapania.
Kilka dni pozniej okazalo sie, ze CL wykupil tak dobre ubezpieczenie, ze nie bylo w nim nawet mowy o deductible. Nie musze chyba dodawac, jak wielka byla moja radosc, szczegolnie, ze pare lat temu do naszego wypozyczonego, nieubezpieczonego Dodge'a ktos probowal sie wlamac lomem, i musielismy wtedy zaplacic za szkode okolo $1000.

Dzis rano padal deszcz. Jechalam rano do pracy. Stanelam na STOPie a tu nagle- bum! Ktos uderzyl w moj tyl. Wlaczylam swiatla awaryjne, zjechalam na pobocze. Sprawczyni zajscia rowniez. Z Hondy Civic wysiada staruszka.
- Tak bardzo pania przepraszam- mowi wystraszona- noga mi sie obsunela z hamulca.
- Nic nie szkodzi, zdarza sie- mowie, bo widze, ze- na naszym Nissanie Xterra nie ma nawet zadrapania. Za to w blyszczacym zderzaku staruszki widnieje idealna dziura, pieknie wycieta kwadratowa rurka, do ktorej przykreca sie przyczepe w moim aucie (nie mam pojecia jak to sie nazywa po polsku, ale po angielsku jest to trailer hitch).
- Moje auto jest w porzadku, ale widze, ze pani sie uszkodzilo. Bardzo mi przykro- mowie.
- Nic takiego, przeciez to moja wina- mowi staruszka z ulga i zegna sie ze mna objeciem (OBJECIEM!).

Karma? Ja uderzylam w czyjes auto, to i w moje ktos uderzyl. Najwyrazniej jednak mam szczescie, bo zadna z tych historii nie obciazyla mnie finansowo.
Nie zamienie tej Xterry na nic innego, z kazdej stluczki wychodzi zwyciesko.

Friday, May 21, 2010

Dymiace auto

Samochod mojego tescia, ktorym ostatnio jezdzimy, tankujemy co tydzien. Oleju rowniez musimy dolewac co tydzien, bo jakims cudem nam sie ulatnia. Nie zaglebiamy sie jednak w przyczyny tego zjawiska i wlewamy dwie cwiartki w ten wrak, gdy tylko zapali sie lampka olejowa.
Dzis wlasnie znajome swiatelko zamrugalo do mnie z deski rozdzielczej. Udalam sie do WalMartu, zakupilam niezbedny produkt, wlalam gdzie trzeba i udalam sie do Pasadeny aby dostarczyc plany naszemu inzynierowi.
Gdy zjezdzalam z autostrady, zauwazylam we wsteczny lusterku kleby szarego dymu wydobywajace sie z rury wydechowej. Ta sytuacja zdarza sie zbyt czesto, aby mnie zmartwic, kontynuowalam wiec jazde.
Po kilku minutach zauwazylam, ze spod maski auta rowniez wydobywa sie dym. Gdy dojezdzalam do domu inzyniera, mialam juz przed soba i za soba jego potezne kleby. Przypomnialo mi sie, jak kilka lat temu w podobnych okolicznosciach eksplodowala Honda Meza, szybko wiec zaparkowalam i wyskoczylam z auta, zabierajac ze soba to, co mam najcenniejszego: torebke, iPhone'a i laptopa.
Stanelam w bezpiecznej odleglosci, zadzwonilam do Meza i poinformowalam o sytuacji.
- Zajrzyj pod maske- zaproponowal spokojnym glosem.
- Nie ma mowy- odparlam- co bedzie, jak wybuchnie?
- Nie wybuchnie. Caly czas sie dymi?
Popatrzylam na auto.
- Przestalo jakby- powiedzialam.
- To zajrzyj pod maske, nic sie nie stanie.- zachecil Maz.
Chwiejnym krokiem podeszlam do auta i podnioslam maske. Pomimo, iz nie jestem wykwalifikowanym mechanikiem, przyczyna dymienia stala sie dla mnie jasna.
Po uzupelnieniu oleju zapomnialam wlozyc korek.

Thursday, December 10, 2009

Mezczyzna potrafi

Dzis rano moj ukochany Malzonek wlal plyn do mycia szyb samochodowych do zbiornika wyrownawczego chlodnicy.
Czy musze pisac, jak bardzo poprawilo mi to nastroj na caly dzien?

Friday, October 2, 2009

Papieros i otwarty bak benzyny

Jedziemy autostrada. Upal straszny, powietrze lekko drzy i faluje nad autostrada.
Kierowca samochodu przede mna, otworzywszy okno, pali papierosa. Zauwazam, ze ma rowniez OTWARTY BAK BENZYNY, ktory, nieszczesliwym zbiegiem okolicznosci, znajduje sie po jego stronie. Przed oczami staja mi wizje papierosa, wpadajacego do baku i eksplozji, ktora siega mojego samochodu oraz autostrady pod ktora przejezdzamy. Autostrada wali sie na ludzi i auta, powodujac katastrofe. Trup sciele sie gesto.
Maz mowi, ze od niedopalka papierosa benzyna sie nie zapali, i ze wszystkie tego typu akcje w filmach, to jedna wielka sciema.
Jaka jest prawda? Pozostaje mi chyba zadzwonic do MythBusters, ale jednego jestem pewna:
ogien+benzyna=nic dobrego.
A palenie szkodzi.

Tuesday, November 25, 2008

Dodge Avenger

Znajomemu znajomego wysiadl samochod. Nie wiadomo co sie stalo. Silnik dzialal, ale auto nie chcialo ruszyc, wydawalo z siebie tylko zlowieszcze stuki. Znajomy znajomego stwierdzil, ze jesli nie da sie go naprawic, to odda je na zlomowisko, tak ma juz dosyc tego grata.
Dodge Avenger odmowil posluszenstwa na srodku ulicy, trzeba wiec bylo go odholowac. Postanowilismy pomoc biednemu w potrzebie i zadzwonilismy po AAA.
Przyjechal ten sam pan, ktory dwa miesiace temu pomagal nam przy historii z hydrantem (http://ps-usa.blog.onet.pl/2,ID342321798,index.html). Zaczepil o wahacz dwa lancuchy, wciagnal auto na platforme.
Pan ruszyl. My (ja, Maz, znajomy i znajomy znajomego), w naszym aucie, za nim. Przejezdzamy przez tory kolejowe. Laweta podskakuje na nierownosciach, wskutek czego Dodge spada do polowy, tak, ze tylne kola wisza w powietrzu. Znajomy znajomego wydaje okrzyk radosci: jesli auto spadnie calkowicie i mocno sie zniszczy, ubezpieczenie wyplaci mu spora sume pieniedzy.
Laweta zatrzymuje sie, my rowniez. Wysiadamy z samochodu i udajemy sie na ogledziny.
Okazalo sie, ze samochod nie chcial ruszyc z miejsca, poniewaz zlamal sie w nim przedni wahacz. Z tego samego powodu zsunal sie z platformy.
Pan od lawety wciaga auto spowrotem na platforme, i, zabezpieczywszy je z tylu lancuchami, rusza w dalsza droge. My za nim.
Docieramy na miejsce. Dodge rowniez, w jednym kawalku.
Znajomy znajomego jest niepocieszony.

Sunday, September 14, 2008

Hydrant

Dziwna mamy ostatnio pogode. Nie dosc, ze leje jak z cebra, to jeszcze jest 25 stopni ciepla. To wszystko powoduje, iz jadac samochodem mamy zupelnie zaparowane szyby, bez wzgledu na to, czy wlaczymy na nie nawiew czy nie.
W jeden z takich wlasnie deszczowych, dziwnych dni, wracalismy noca z koncertu. Odwozilismy naszych znajomych, M. i S. do domu, i, nie znajac drogi, kluczylismy ciemnymi uliczkami. W pewnym momencie znalezlismy sie przed przejazdem kolejowym. 5 metrow od niego ujrzelismy dziwnie zaparkowany samochod i dwoje moknacych na deszczu ludzi, chlopaka i dziewczyne. Ludzie popalali papierosy i wygladali na zrezygnowanych.
- Czy cos sie stalo?- zapytal Maz przez uchylona szybe- Potrzebujecie jakiejs pomocy?
- Nam nic sie nie stalo- odparl chlopak. Zauwazylam, ze byl to Meksykanin z pochodzenia, ale poslugiwal sie biegle angielskim. Biala dziewczyna obok niego nie mogla miec wiecej niz 20 lat.- ale nie moge ruszyc samochodu. Przez zaparowane szyby nic nie widzialem w tym deszczu i wjechalem w hydrant.
Zaczelam sie zastanawiac, co tak naprawde sie stalo, ze facet nie moze wyjechac po bliskim spotkaniu z hydrantem. Czyzby uderzyl w niego zbyt mocno? Jesli tak sie stalo, to jakim cudem on i dziewczyna sa cali i zdrowi a w aucie nie otworzyla sie poduszka powietrzna?
Wysiedlismy razem z Mezem, aby blizej przyjrzec sie sytuacji. Dopiero wtedy zauwazylismy, ze auto wcisniete jest miedzy kraweznik a gorne ramie hydrantu (to, do ktorego przykreca sie waz strazacki) tak silnie, iz wyjechanie stamtad jest zupelnie niemozliwe. Opona jest przebita a silnik nie jest w stanie wyciagnac zablokowanego auta z potrzasku.
Wyciagniecie auta naszym Nissanem nie wchodzilo w gre. Tory kolejowe byly zbyt blisko (musielibysmy ciagnac wlasnie od ich strony) a w nocy pociagi przejezdzaly co jakies 5- 10 minut.
- Moze zadzwonimy dla was po "Triple A"?- zaproponowal Maz- mamy oplacone do lutego a skorzystalismy do tej pory tylko raz.
- Co to jest "Triple A"?- zapytal Meksykanin.
AAA to klub samochodowy. Raz na rok oplaca sie czlonkostwo- jakies $60 za osobe. W ciagu tego roku (jesli np. zatrzasniemy kluczyki w aucie, skonczy nam sie benzyna lub potrzebujemy holowania) mozemy kilka razy zadzwonic do nich po pomoc, ktorej udziela nam calkowicie bezplatnie. Do tego mozemy liczyc na znizki w kinach i muzeach. I to wszystko za tak niewiele!
Maz zadzwonil po pomoc, ja w tym czasie odwiozlam znajomych do domu.
20 minut pozniej ujrzelismy na horyzoncie migajace swiatla lawety. Wysiadl z niej krzepki 50- latek w zoltej kurtce przeciwdeszczowej. Obejrzal samochod uwieziony pod hydrantem, potrzasnal glowa z niedowierzaniem. Ja przypatrywalam sie Meksykaninowi. Mial okolo 30 lat, ramiona i szyje pokryte tatuazami. Pod lewym okiem mial wytatuowana malutka lezke. W niektorych srodowiskach oznacza to, ze brat, lub bliska osoba noszacego tatuaz, zmarla, gdy noszacy siedzial w wiezieniu (pusta lezka oznacza, iz ukochana osoba noszacego zostala zamordowana, polpelna zas, iz noszacy zemscil sie na mordercy ukochanej osoby). Pomimo oczywistych znakow wieziennych i zwiazanych z gangiem, facet wyslawial sie bardzo poprawnie, byl zadziwiajaco mily i uprzejmy. Zaoferowal nawet ociekajacemu woda Mezowi wlasna koszule do osuszenia sie.
Krzepki 50- latek, miedzy przejazdami pociagow, mial niewiele czasu na cala akcje: musial ustawic lawete na torach, opuscic platforme, podpiac lancuch pod auto, wciagnac je na platforme i zmykac gdzie pieprz rosnie. 2 minuty po wszystkim przejazd znowu zamknieto i zobaczylismy kolejny pociag. Facet ledwie zdazyl.
- Nie wiem jak ci dziekowac- Meksykanin nie posiadal sie z radosci- wybawiles mnie z opresji.
- Drobiazg- powiedzial Maz dajac Meksykaninowi wizytowke. Dziewczyna wyciagnela do mnie reke i usmiechnela sie.
Laweta odstawila samochod pod dom Meksykanina i odjechala. My pozegnalismy sie i rowniez pojechalismy do domu.

Podczas rozmowy w samochodzie doszlismy z Mezem do wniosku, ze jesli chcialoby sie celowo wjechac w hydrant tak, zeby zablokowac pod nim auto, byloby to niemozliwe do wykonania.
Wrocilismy do domu w dobrych humorach, pomimo, iz byla juz 11 w nocy a my bylismy przemoczeni do suchej nitki. Fajnie jest zrobic dobry uczynek. A poza tym... dobrze jest miec znajomosci w tzw. "szemranych" srodowiskach. Dobrze tez znac paru Meksykanow. Ogladaliscie "Weeds"? :)

Saturday, January 26, 2008

Zlosliwosc rzeczy martwych

Dziwnym trafem stalo sie tak, ze jestesmy z Mezem szczesliwymi posiadaczami dwoch zepsutych samochodow. Mazda RX7 ma luzny kabel na akumulatorze, ktory prawde mowiac jest juz tez dosc slaby. Honda civic ma jakies problemy z tzw. transmission czyli przekladnia badz walem napedowym (specjalisci beda wiedzieli o co chodzi): biegi wchodza ciezko i cos tam dziwnie rzezi. Jako ze mazda pali duzo, po miescie poruszamy sie honda. Ja czasami jezdze mazda, jednak przezornie woze ze soba kable do uruchamiania samochodu za pomoca czyjegos akumulatora.
W zeszly weekend w hondzie przestal wchodzic bieg czwarty: z trzeciego odrazu wrzucalismy piaty. W poniedzialek stracilismy i ten bieg. We wtorek rano nie udalo sie Mezowi dojechac do miejsca przeznaczenia, gdyz skrzynia biegow odmowila wspolpracy. Potem zmienila zdanie i teraz mamy trzy pierwsze biegi i wsteczny (czasami).
O 5 rano w zeszla srode odwozilam Meza na samolot. Z trzema biegami nielatwo osiagnac przyzwoita predkosc pozwalajaca na dojechanie na lotnisko na czas, postanowilismy wiec jechac mazda. Uzylismy kabli i trzybiegowej hondy do jej uruchomienia. Calujac Malzonka na pozegnanie zapytalam:
- Ktorego auta radzisz mi uzywac podczas Twojej nieobecnosci?
- A z ktorym bedziesz sie czula bardziej komfortowo?- zapytal on kurtuazyjnie.
Majac do wyboru trzybiegowa maszyne, ktora niewiadomo kiedy moze przestac jechac i zdychajacy od czasu do czasu akumulator, wybralam to drugie.
Wrocilam z lotniska, zaparkowalam samochod, poszlam spac. Po przebudzeniu wybralam sie do fryzjera. Samochod zapalil bez problemu.
W drodze powrotnej zadzwonil Maz. Zjechalam na parking pobliskiej apteki, by rozmawiac swobodnie, nie lubie bowiem prowadzic jedna reka a druga sciskac komorke. Po skonczonej rozmowie czekala na mnie niespodzianka: mazdy nie dalo sie odpalic. Nic to, pomyslalam sobie, mam przeciez kable.
Cztery osoby probowaly ze mna uruchomic samochod za pomoca czterech roznych akumulatorow, mazda jednak milczala jak zakleta. Auto zostalo na parkingu a kolega V. odwiozl mnie do domu. Po konsultacji telefonicznej z Mezem ustalilismy, ze kupie akumulator. Lalo niemilosiernie, postanowilam wiec, ze zrobie to nazajutrz. Sasiad Gwatemalczyk, poproszony o podwiezienie mnie do sklepu, chetnie sie zgodzil.
W czwartek rano pojechalismy na miejsce spoczynku mazdy. Cos mnie tknelo z zarzadzilam "akcje kable" jeszcze raz, dla przyzwoitosci. Samochod zapalil i bez najmniejszych problemow dojechalam do domu. Czyzby zlosliwosc rzeczy martwych?
Wczoraj dokonalismy zakupu auta Nissan Xterra z 2000 roku. Teraz musimy znalezc kupcow na dwa trupy.

Saturday, September 22, 2007

Czasem jednak trafiaja sie kretyni...

Pewnego wieczoru wzielam samochod Meza w celu udania sie do hipermarketu. Samochod Meza to Mazda RX7 z silnikiem co sie po angielsku pieknie nazywa rotary engine. Wtajemniczeni wiedza, ze auto jest glosne. Bardzo glosne. A w tonie nieco przypomina kosiarke.
Ledwo co wyjechalam z parkingu na ulice zostalam obsypana stekiem przeklenstw i niewybrednych epitetow przez pana w bialym pick-upie. Sugerowal on mniej wiecej, ze:
- Moj samochod jest zdecydowanie za glosny,
- Powinnam dokonac zakupu nowego tlumika,
- Takimi samochodami jezdza Meksykanie po jego osiedlu wczesnie rano, czym uniemozliwiaja mu spokojny sen.
To wszystko zostalo szczodrze okraszone slowami uwazanymi powszechnie za obelzywe, wsrod ktorych to na f (w roznych odmianach i formach) powtarzalo sie najczesciej.
Na jego monolog odparlam tylko:
- To nie moj samochod.
i odjechalam z rykiem silnika.

No co, nie moj samochod. Meza.

Teraz po fakcie stwierdzam, ze moglam mu jeszcze zyczyc milego dnia.

A nawiasem mowiac Maz zakupil niedawno pasek klinowy do swojego samochodu. Ten sam pasek pasuje rowniez do wiekszosci kosiarek.