Thursday, October 17, 2013

Rozmowy sedziow przysieglych podczas przerwy na lunch

- Wczoraj wieczorem potracilam szopa, wracajac z mojej imprezy urodzinowej - mowi R, 80-letnia staruszka - wgniotl caly przod w mojej nowej Toyocie Prius!
- To ciekawe, jak takie male stworzenie moze zniszczyc kawal karoserii... - zadumalam sie.
- Oj moze! - wykrzyknal lysy olbrzym, weteran Marines - a na dodatek jest ich coraz wiecej. Jeleni tez. Slyszalem, ze ktos kiedys pozwal Departament Zasobow Naturalnych o to, ze nie kontroluja ilosci zwierzat i narazaja kierowcow na wypadki.
- Pozwij szopa, R - odparlam lekko rozbawiona. - postawimy go przed nasza lawa przysieglych i uznamy za winnego.

:)

Tuesday, October 15, 2013

Jury duty (3/3)

Po przerwie na lunch wrocilismy wszyscy do sali rozpraw. Pojawila sie rowniez stenografistka. Zaczelo sie przesluchiwanie swiadkow. 

Do 5PM przesluchano dwoch braci oraz syna jednego z nich, w ktorych to kierunku padly strzaly ze strzelby oskarzonego. Ich historie niewiele sie roznily, glownie szczegolami, do ktorych namietnie przyczepial sie obronca, probujac podwazyc wiarygodnosc swiadkow. Pozwolono nam robic notatki w notatnikach, ktore rozdal nam przyjemny blondyn. Przez glowe przechodzily mi rozmaite mysli, w szczegolnosci zas ta, ze w moich rekach waza sie losy typa siedzacego obok policjanta. Dziwne uczucie.

O 5PM wypuszczono nas do domu i kazano przyjsc nazajutrz o 9AM. 

Rano sprawa rozwiazala sie sama: oskarzony w ciagu nocy zmienil zdanie i przyznal sie do straszenia bronia (jednego z czterech zarzutow). To oznaczalo, ze proces musial sie zakonczyc a cala sprawa musi byc poddana ponownej analizie. Podejrzewam, ze oskarzony dostal propozycje pojscia na ugode: zlagodzenie zarzutow w zamian za ujawnienie szczegolow dotyczacych narkotykowej dzialalnosci jednego z braci, do ktorych strzelal. 

Przed poludniem podziekowano nam i zwolniono nas ze sluzby sadowej zaznaczajac, ze prawdopodobnie zostaniemy ponownie wezwani do procesow zwiazanych z tym, ktory wlasnie sie odbyl, nie powinnismy wiec szukac zadnych informacji na temat tego, co zaszlo miedzy bracmi a podejrzanym typem.

W piatek, 11. pazdziernika, po 5PM, zadzwonilam do sadu aby sprawdzic, czy jestem potrzebna w nastepnym tygodniu, ale nie bylo zadnych procesow w grafiku. Poczekamy, zobaczymy co bedzie. Mozliwe, ze bede miala jeszcze okazje brac udzial w budowaniu demokracji Stanow Zjednoczonych.

Sunday, October 13, 2013

Jury duty (2/3)

W kazdy piatek po rozpoczeciu sluzby w sadzie, po godzinie 5PM, obywatel ma obowiazek wykrecenia numeru sadu i wysluchania wiadomosci dotyczacej procesow w nastepnym tygodniu. Jesli zadne sie nie odbywaja, mozna nie pojawiac sie w sadzie i spac spokojnie.
W piatek 4. pazdziernika zapomnialam zadzwonic. O 8 rano w poniedzialek wykonalam zalegly telefon i dowiedzialam sie, ze we wtorek rozpoczyna sie proces, ze bedzie wybierana lawa przysieglych i ze cala akcja zacznie sie o godzinie 8:30AM. 
We wtorek rano pojechalam do sadu. Wraz ze mna na wezwanie stawilo sie okolo 60 osob, w tym tata mojej bylej szefowej oraz rodzice mojej obecnej szefowej (mieszkam w bardzo malym hrabstwie i prawdopodobienstwo spotkania kogos znajomego jest bardzo duze). Punktualnie o 8:30 na sale wszedl przyjemny blondyn, przedstawil sie jako clerk of court i powiedzial, ze od rozpoczecia procesu bedzie posredniczyl miedzy lawa przysieglych, prawnikami oraz sedzia (te osoby nie moga sie ze soba w zaden sposob porozumiewac). Sprawdzil liste obecnosci i wlaczyl nam film instruktazowy pouczajacy nas, co sie bedzie dzialo i czego sie spodziewac. 
Kazano wstac. Na sale wszedl sedzia w todze, dwoch oskarzycieli, obronca oraz podejrzanie wygladajacy typ w asyscie policjanta. Kazano usiasc. 
Blond posrednik wyciagnal liste, na ktorej wydrukowane byly imiona i nazwiska 26 osob wylosowanych przez komputer. W tym moje, taty mojej bylej szefowej oraz rodzice mojej obecnej szefowej. 
Usiedlismy wszycy na krzeslach ustawionych pod sciana przeciwlegla do tej, pod ktora siedzial sedzia (tak, dokladnie tak jak na filmach!). Oskarzyciel wstal i zaczal zadawac nam pytania majace na celu ustalenie, czy nadajemy sie na sedziow przysieglych. 
Za zgoda obroncy oraz z aprobata sedziego, wyeliminowano wszystkich tych, ktorzy osobiscie znali oskarzonego lub swiadkow. A bylo ich niemalo. Odpadl wygladajacy na harlejowca facet, ktory znal swiadkow od piatego roku zycia i chodzil z nimi razem do szkoly. Odpadlo pare osob, w tym rodzice mojej szefowej, ktorzy wiedzieli o sprawie tyle, ze (jak sami przyznali) nie byliby w stanie zachowac bezstronnosci.
Przyszla kolej na bardziej szczegolowe przesluchiwanie kandydatow na przysieglych. Zadawane pytania mialy duzy zwiazek z majacym sie odbyc procesem. Odpadl tata mojej bylej szefowej, ktory z cala moca stwierdzil, ze palacz marihuany w zadnym wypadku nie moze byc prawdomownym swiadkiem, i ze musi byc natychmiast zamkniety w wiezieniu. Po oskarzycielu pytania zadawal obronca. Za kazdym razem nowe osoby z sali zastepowaly te, ktore odpadly.
Po wyczerpaniu puli pytan przyszla kolej na eliminacje 12 osob, 6 przez oskarzenie i 6 przez obrone. Na krzeslach pozostalo 14 osob, w tym ja (hura!). Kazano nam wstac. Zaprzysiezono nas na sedziow, pouczono, ze o sprawie nie mozemy rozmawiac miedzy soba ani z nikim innym az do konca procesu. Zaznaczono rowniez, ze nasza decyzja co do losow podejrzanego ma zapasc jedynie w oparciu o to, co uslyszymy w sadzie, nie powinnismy zatem szukac informacji na temat tego, co zaszlo, w internecie, gazetach, telewizji, lub tez jezdzic na miejsce przestepstwa na samodzielne ogledziny.
Jeden z oskarzycieli przeczytal typowi nastepujace zarzuty:
- usilowanie potrojnego zabojstwa,
- zastraszanie bronia,
- posiadanie nielegalnej broni,
- zniszczenie mienia.
Moja ekscytacja siegla zenitu: tu, gdzie mieszkam, jakiekolwiek przestepstwa sa niezwykla rzadkoscia, a tu wlasnie zaprzysiezono mnie do strzelaniny! Coz za rarytas!

Friday, October 11, 2013

Jury duty (1/3)

Pod koniec wrzesnia otrzymalam wezwanie do zasiadania w lawie przysieglych w lokalnym sadzie w pazdzierniku, listopadzie i grudniu.

Kazdy obywatel Stanow Zjednoczonych ma obowiazek sluzyc jako sedzia przysiegly, jesli dostaje wezwanie. Niektorzy takiego wezwania nie dostaja cale zycie. A niektorzy, wliczajac swiezych obywateli (takich jak ja), dostaja je nawet kilka razy.
Moje pierwsze wezwanie otrzymalam jeszcze przed otrzymaniem obywatelstwa. Komus widac cos sie pomylilo. Musialam odmowic, gdyz osoby, ktore nie sa obywatelami, nie moga sluzyc jako sedziowie przysiegli. Proba stawienia sie na wezwanie bylaby jedynie strata mojego czasu.
Wrzesniowe wezwanie przyjelam z niejaka ekscytacja: zawsze to nowe doswiadczenie.
Wiekszosc moich znajomych probuje wykrecic sie od sluzby w sadzie. Jest to mozliwe, ale nie latwe. Czasami potrzebne jest orzeczenie od lekarza, ze ktos w takim przedsiewzieciu nie jest w stanie wziac udzialu ze wzgledu na stan zdrowia. Czasami pracodawca moze napisac pismo wyjasniajace, ze nasza nieobecnosc narazi firme na ogromne straty finansowe (procesy ciagnia sie niekiedy tygodniami).
Za sluzbe w sadzie nie otrzymuje sie "normalnego" wynagrodzenia. W przypadku Iowa jest to $30 za dzien sluzby plus rekompensata za przejechane mile. Mysle, ze to wlasnie sprawia, ze wiekszosc ludzi unika sluzby w sadzie jak ognia.

Moja nieobecnosc w pracy zdecydowanie narazilaby firme na straty finansowe, ale postanowilam zacisnac zeby, pracowac nocami i spelnic obywatelski obowiazek.
No dobrze, przyznaje sie: chcialam odbyc sluzbe w sadzie z czystej ciekawosci :) .
Wypelnilam formularzyk zalaczony do wezwania (podstawowe dane, oswiadczenie, ze jest sie obywatelem i umie plynnie poslugiwac jezykiem angielskim, daty planowanych wakacji, etc), wyslalam do sadu i oczekiwalam na nadejscie pazdziernika...