Sunday, April 12, 2009

"Michalki"

Kolezanka powiedziala mi o znajdujacym sie w okolicy sklepie z polskimi artykulami. Przy pierwszej okazji pojechalismy tam z Mezem aby zakupic "Michalki" (jego ulubione cukierki). Niestety, pani sprzedawczyni bezradnie rozlozyla rece: wszystkie paczki zostaly juz wyprzedane.
2 tygodnie pozniej przyszlismy do sklepu ponownie, ale i tym razem "Michalkow" nie bylo.
Wczoraj postanowilam w polskim sklepie zakupic pasztet aby choc troche umilic sobie Wielkanocne sniadanie. Niesmialo zapytalam o "Michalki".
- Niestety nie ma, wszystkie paczki sprzedane.- odpowiedziala pani.
- Chwileczke!- druga sprzedawczyni wychynela z zaplecza niosac ostatnia torbe cukierkow- To dla pani. Specjalnie schowalysmy!
Na paczce, na malej samoprzylepnej karteczce, napisane bylo: "Dla pani z mezem Amerykaninem".

Dziekuje Paniom z polskiego sklepu za uczynienie mojego dnia wyjatkowym!

Monday, April 6, 2009

Niech zyje bal

W sobote odbyla sie u nas impreza z okazji 30. urodzin A.
Na te okazje zostal zakupiony alkohol za $400.
Wysprzatane (!) mieszkanie.
Zaproszonych okolo 50 osob (stawilo sie grubo ponad 60).

Nie mialam jeszcze przyjemnosci byc na imprezie tych rozmiarow, spodziewalam sie wiec, ze po kilku godzinach dom bedzie przedstawial swym wygladem obraz nedzy i rozpaczy, a w ogrodzie zaroi sie od pawi. Nic bardziej mylnego! Goscie bawili sie bardzo przyzwoicie, chociaz nie obylo sie bez par spolkujacych w toalecie, paru osob, ktorym po prostu urwal sie film oraz kilku klasycznych wydarzen imprezowych.
Okolo godziny 11 wieczorem gospodyni zalegla nietrzezwa na lozku zamykajac za soba na klucz drzwi od sypialni, w ktorej znajdowaly sie torebki i kosmetyki wiekszosci zaproszonych dziewczyn.
Okolo godziny 1 w nocy, bylemu mezowi A oraz mojemu M. udalo sie (za pomoca druta i karty kredytowej) wlamac do pokoju i pozwolic dziewczynom zabrac swoje rzeczy i wreszcie isc do domu.
Okolo godziny 3 pod naszym domem znalazly sie 4 radiowozy, karetka i woz strazacki. Okazalo sie, ze jedna z pan, w stanie kompletnego upojenia alkoholowego wsiadla do samochodu, po czym, nie ujechawszy daleko, uderzyla w stojacy 2 przecznice dalej samochod. Wyczolgawszy sie z samochodu probowala wrocic do nas na piechote. W miedzy czasie ktos z sasiadow zadzwonil na policje. Dziewczyna dostala 3 mandaty: za jazde pod wplywem alkoholu, za wyjatkowo wysoki poziom alkoholu we krwi podczas prowadzenia samochodu i za spowodowanie wypadku i ucieczke. Zostala zabrana do szpitala na obserwacje (rano nie pamietala nic z poprzedniej nocy).
Okolo godziny 5 nad ranem dom opuscili ostatni goscie.

Thursday, April 2, 2009

No nie wytrzymam

Dzis bede marudzic, chociaz nie lubie.

Nie przypuszczalam, ze czyjs styl zycia moze byc dla mnie takim problemem.
Mieszkamy z A juz 3 miesiace. A to naprawde dobra i ladna dziewczyna. Umie sie ubrac i umalowac, zawsze jest zadbana i ladnie pachnie. Nie potrafie zrozumiec, dlaczego nie stosuje tych samych zasad do swojego domu.
Kilka razy w tygodniu mamy wieczorem gosci. Z reguly spotkania A z przyjaciolmi przeradzaja sie we wspolne gotowanie, ktore konczy sie okolo godziny 8 wieczorem. Cala kuchnia sprawia wrazenie, jakby przeszedl przez nia tajfun. Brudne naczynia sa doslownie wszedzie, sosy i resztki jedzenia na podlodze, na blacie i na SWIEZO UMYTYCH PRZEZE MNIE NACZYNIACH STOJACYCH W ZLEWIE OBOK! Jak mozna tego nie zauwazyc?!
Taki balagan moze spokojnie stac przez kolejne 3-4 dni, chyba, ze ja go sprzatne. I zawsze sprzatam. Ktos powie "nie sprzataj" i pewnie jest to jakies wyjscie, ale przepraszam bardzo, jakich naczyn mam uzywac w ciagu tych 4 dni? Poza tym jesli ja to wszystko zostawie jak jest, to to cale jedzenie zaschnie pieknie i potem bedzie stalo w zlewie i odmaczalo sie przez kolejne 4 dni. Ja po prostu NIE MOGE TEGO ZNIESC! Dobra rzecza w tym wszystkim jest to, ze A zawsze zauwaza i dziekuje mi za posprzatanie.
W srode A z kolezanka zakladaly sobie tipsy w salonie. Potem wyszly. A wrocila w piatek rano. Do tego czasu caly stol pokryty byl sztucznymi paznokciami, wacikami z resztkami lakieru, obcietymi paznokciami i rozmaitymi akcesoriami kosmetycznymi. Tego nie ruszylam. Brzydze sie po prostu.
25-go marca A malowala sciany w hallu. Puszki z malowniczo ociekajaca farba oraz brudne pedzle i walki stoja na blacie kuchennym do dzis.
A wlasnie wydala $150 na tabletki na odchudzanie. Ubolewa, ze nie moze zrzucic wagi w normalny sposob. Nie rozumiem, jak mozna nie wiedziec, ze jedzenie pizzy w srodku nocy i popychanie jej lodami o smaku sernika nie pomoze w utrzymaniu szczuplej sylwetki. Na higiene zycia codziennego nie wplywa tez dobrze zasypianie codziennie na kanapie w salonie i budzenie sie o 2 nad ranem, aby przeniesc sie do lozka (pokrytego, jak juz wspomnialam, ubraniami brudnymi i czystymi, kosmetykami, kartkami pocztowymi, butami...).
Ze nie wspomnie juz 5 par butow i brudnych skarpet pod stolem w salonie.
Teraz wiem, dlaczego Amerykanie maja problemy finansowe. A narzeka na brak pieniedzy. Nie przeszkadza jej to jednak w zakupie quada jej bylemu chlopakowi (ktorego musi splacac przez nastepne 2 lata), w placeniu co miesiac $50 za karnet do fitness klubu (do ktorego nawet nie chodzi), w robieniu co 3 dni masywnych zakupow spozywczych (kup jeden produkt a dostaniesz drugi za darmo! Co za oferta!), chociaz z lodowki juz sie wysypuje i polowe rzeczy trzeba wyrzucic, bo nie jedzone gnija (!!!)... Nie znosze marnotrawstwa, nie rozumiem gotowania wiadra ryzu i wyrzucania polowy tego wiadra po tygodniu bo sie nie zjadlo.
Naprawde nie moge sie doczekac dnia, w ktorym przeprowadzimy sie w koncu do naszego mieszkania... mam nadzieje, ze nie oszaleje do tego czasu.

Ludzie, jesli jestescie porzadni, poukladani, pedantyczni, lepiej zacznijcie balaganic wokol siebie i przyzwyczajac sie do tego stanu. Jesli w przyszlosci los rzuci was w srodowisko podobne do tego, w ktorym ja obecnie jestem, bedzie Wam sie zylo duzo wygodniej i szczesliwiej niz mnie.