Sunday, May 30, 2010

3 dni pozniej

Po trzech dniach od smierci D jestem wreszcie w stanie normalnie funkcjonowac i myslec trzezwo. Plakalam caly czwartkowy wieczor i caly piatek. Dzis rano obudzilam sie z potwornym bolem glowy, po czym zasnelam ponownie i ocknelam sie okolo godziny 4 po poludniu.
Minely 3 dni i jestem w stanie myslec o D bez lez splywajacych po mojej twarzy.
Zycie toczy sie dalej i jest to- o dziwo- zupelnie naturalne. W piatek rano pojechalam do Starbucks na sniadanie (pomimo ogromnego smutku bylam jednak glodna). Ludzie wciaz robia tam herbate z mlekiem oraz bulki z jagodami. Inni ludzie wciaz je jedza.
Ziemia wciaz sie kreci wokol slonca. Tyle tylko, ze bez D. Nigdy juz z nim nie porozmawiam. Nigdy wiecej nie zagramy razem koncertu. D nie przyjedzie do mnie w sierpniu. Nigdy nie bede miala okazji powiedziec mu, jak wiele Bog zrobil w moim zyciu.
Codziennie modle sie, aby Bog dal mi zrozumienie tego, co sie stalo, powodu, dla ktorego zupelnie zrownowazony, radosny mlody mezczyzna, zdecydowal sie na taki krok.
Wiem, ze w calym swoim milosierdziu Bog pozwoli nam spotkac sie ponownie.

Friday, May 28, 2010

D

D poznalam w Iowa. Przedstawil mi go S, kolega, ktorego poznalam na imprezie:

Spelnia sie moje najwieksze marzenie

2 tygodnie pozniej gralismy razem koncert dla nowych studentow uniwersytetu MUM:

Ostatnie godziny przed koncertem
Koncert dla nowych studentow MUM, 08-15-2008

D stal sie jednym z moich najlepszych przyjaciol. Spedzalismy razem duzo czasu grajac na gitarach, spiewajac, cwiczac do "otwartych mikrofonow" a takze rozmawiajac o zyciu. To wlasnie D dal mi kiedys ksiazke Byron Katie, ksiazke, ktora zmienila moje zycie, ksiazke, dzieki ktorej nauczylam sie akceptowac wiele rzeczy takimi, jakie sa.

Duchowe swiecenie

D byl pogodnym, radosnym, wiecznie usmiechnietym wysokim blondynem z imponujacymi uszami. Znalo go cale miasto (F liczy sobie okolo 9000 mieszkancow). Ktokolwiek mial z nim do czynienia stwierdzal, ze D jest osoba niezwykla.
W grudniu 2008 przeprowadzilam sie do Californi. Utrzymywalismy kontakt telefoniczny, nieco rozluzniony (wiadomo- inny stan, inna strefa czasowa), ale bliski. Nasze rozmowy byly zawsze szczere i osobiste, naszych relacji nie zmienil czas ani odleglosc.
Ostatni raz rozmawialam z D w piatek, 21 maja, okolo godziny 7:30 wieczorem czasu Kalifornijskiego. Mowil, ze zrobil sobie przerwe w pracy i ze przechodzil dosc trudne chwile, ale wszystko jest na dobrej drodze, i czuje sie duzo lepiej. Przeprowadzil sie do nowego domu. Zbudowal sobie studio muzyczne w piwnicy. Znalazl kumpla do gitary. Zaczal nawet nagrywac. Wspominal, ze ma wykupiony bilet do Kaliforni na sierpien, i ze bardzo chetnie sie ze mna zobaczy. Pare razy nasza rozmowa zostala rozlaczona (mam bardzo slaby zasieg w mojej chatce), zostawil mi wiadomosc, ze nastepnym razem musimy porozmawiac na skype, bo wtedy lacznosc bedzie stabilna.
Nastepnego razu nie bylo. Wczoraj wieczorem D popelnil samobojstwo.

Friday, May 21, 2010

Dymiace auto

Samochod mojego tescia, ktorym ostatnio jezdzimy, tankujemy co tydzien. Oleju rowniez musimy dolewac co tydzien, bo jakims cudem nam sie ulatnia. Nie zaglebiamy sie jednak w przyczyny tego zjawiska i wlewamy dwie cwiartki w ten wrak, gdy tylko zapali sie lampka olejowa.
Dzis wlasnie znajome swiatelko zamrugalo do mnie z deski rozdzielczej. Udalam sie do WalMartu, zakupilam niezbedny produkt, wlalam gdzie trzeba i udalam sie do Pasadeny aby dostarczyc plany naszemu inzynierowi.
Gdy zjezdzalam z autostrady, zauwazylam we wsteczny lusterku kleby szarego dymu wydobywajace sie z rury wydechowej. Ta sytuacja zdarza sie zbyt czesto, aby mnie zmartwic, kontynuowalam wiec jazde.
Po kilku minutach zauwazylam, ze spod maski auta rowniez wydobywa sie dym. Gdy dojezdzalam do domu inzyniera, mialam juz przed soba i za soba jego potezne kleby. Przypomnialo mi sie, jak kilka lat temu w podobnych okolicznosciach eksplodowala Honda Meza, szybko wiec zaparkowalam i wyskoczylam z auta, zabierajac ze soba to, co mam najcenniejszego: torebke, iPhone'a i laptopa.
Stanelam w bezpiecznej odleglosci, zadzwonilam do Meza i poinformowalam o sytuacji.
- Zajrzyj pod maske- zaproponowal spokojnym glosem.
- Nie ma mowy- odparlam- co bedzie, jak wybuchnie?
- Nie wybuchnie. Caly czas sie dymi?
Popatrzylam na auto.
- Przestalo jakby- powiedzialam.
- To zajrzyj pod maske, nic sie nie stanie.- zachecil Maz.
Chwiejnym krokiem podeszlam do auta i podnioslam maske. Pomimo, iz nie jestem wykwalifikowanym mechanikiem, przyczyna dymienia stala sie dla mnie jasna.
Po uzupelnieniu oleju zapomnialam wlozyc korek.

Tuesday, May 18, 2010

Email od koordynatora architektury

Wczoraj wyslalam email do koordynatora architektury. Oto, co zawierala odpowiedz (mniej-wiecej):

- proces zapisow nie jest latwy: jest wielu kandydatow na jedno miejsce,
- tylko 10-15% kandydatow udaje sie dostac na studia,
- w zalaczniku przesyla mi informacje, ktore moga byc dla mnie przydatne. Po zapoznaniu sie z nimi moge umowic sie na spotkanie z bardziej precyzyjnymi pytaniami,
- we wtorek, 8 czerwca, beda "drzwi otwarte" architektury. Zacheca mnie do przyjscia.

A oto lista rzeczy/dokumentow, ktore musze zalatwic:
- aplikacja,
- papiery z AERC,
- wyniki TOEFL,
- list motywacyjny,
- 3 listy polecajace od pracodawcow/nauczycieli,
- portfolio.

Po zalatwieniu wiekszosci z wyzej wymienionych dokumentow mam zamiar skontaktowac sie z koordynatorem ponownie.

Friday, May 14, 2010

Wizyta w CalPoly

Wlasnie wrocilam z wizyty na uczelni. Mila afroamerykanka z Admissions and Outreach udzielila mi prawie wszystkich informacji, ktorych potrzebuje. Reszty dowiem sie ze spotkania z koordynatorem studenckim wydzialu architektury.
Plan dzialania jest taki:

1. Umowic sie z koordynatorem studenckim,
2. Przygotowac portfolio,
3. Zdac test z jezyka angielskiego TOEFL i dostarczyc wyniki uczelni,
4. Przed rozpoczeciem studiow pochodzic na wybrane zajecia, na ktore normalnie chodza kandydaci na stopien bachelor. Pomoze mi to przygotowac sie do prawdziwego studiowania.
5. W pazdzierniku zapisac sie na studia,
6. Zlozyc podanie o kredyt studencki,
7. Rozpoczac nauke jesienia 2011.

Saturday, May 8, 2010

Kilka faktow o Sierra Madre, miescie, w ktorym mieszkamy





















Calkowita powierzchnia: 7.79 km2,
Wzniesienie: 252 m. n.p.m.,
Liczba mieszkancow (2008): 10834,

Sierra Madre jest miastem w hrabstwie Los Angeles, w Californi.
(...)
Znajduje sie u podnoza gor San Gabriel (...).
Sierra Madre jest znane z corocznego festiwalu Wistaria. Jego tematem jest roslina glicynia chinska, ktora w Sierra Madre zajmuje ponad 0.4 hektara. Roslina zostala wpisana do Ksiegi Guinessa jako najwieksza kwitnaca roslina na swiecie i jeden z siedmiu "ogrodniczych" cudow swiata.

zaczerpniete z:
Wikipedia,
Google Maps.

Tuesday, May 4, 2010

Sokoban

Pamietacie taka gre "Sokoban"? Maly ludzik przesuwal paczki. Mogl pchac, nie mogl ciagnac. Mogl przesunac tylko jedna na raz. Jeden nieopatrzny ruch wystarczal, by paczka ladowala w kacie pokoju (skad nie dalo sie jej wyjac) lub, obstawiony pakunkami ludzik nie mogl sie ruszyc w zadna strone.
Jestem sokobanem.
Domek, ktory wynajmujemy, przypomina wygladem i wielkoscia domek campingowy. Jego powierzchnia to okolo 400 stop kwadratowych (okolo 37 metrow kwadratowych). Na tejze powierzchni znajduje sie caly nasz dobytek, ktory przez rok i 4 miesiace lezakowal w garazu A i w naszym pokoju. Pudla i meble porozkladane sa bez ladu i skladu na podlodze. Przesuwajac je musimy sie wykazac rozwaga i mysleniem perspektywicznym: moze sie okazac, ze jak ten sokoban, nie bedziemy sie w stanie poruszac...