Showing posts with label Sylwester i Nowy Rok. Show all posts
Showing posts with label Sylwester i Nowy Rok. Show all posts

Wednesday, January 1, 2014

Szczesliwego Nowego Roku

Niech nadchodzacy Nowy Rok 2014 przyniesie Wam mnostwo radosci i szczescia!
Dziekuje, ze wciaz tu zagladacie. 

Paulina

Sunday, January 2, 2011

Swieta, Sylwester i Nowy Rok

Swieta uplynely nam szybko i bez wiekszych sensacji. Wigilia- u rodzicow Meza. Na naszych stolach nie bylo tradycyjnych, polskich potraw (nie znalazlyby uznania), ale panowala naprawde mila, rodzinna atmosfera.

Sobota- kosciol, wieczorem spotkanie z dawno niewidzianym przyjacielem. Niedziela- szybkie spotkanie z rodzina Meza oraz zakupy w BestBuy (wreszcie kupilismy sobie telewizor). I po swietach.
Nie mielismy planow na Sylwestra, postanowilismy wiec pojechac do Pasadeny i przejechac Colorado Boulevard. Co roku, 1-go stycznia na tej wlasnie ulicy, odbywa sie Rose Parade. W noc Sylwestrowa ludzie zaczynaja gromadzic sie wzdluz Colorado Boulevard, zeby rano miec dobre miejsca do obserwacji rozmaitych pojazdow przystrojonych kwiatami.
Spodziewalam sie tlumow, ale nie myslalam, ze ludzie zabiora na ulice lozka, kuchnie polowe i namioty!


Wiekszosc dzieci uzbrojona byla w confetti, ptasie mleczka, oraz tacos zrobione z tortilli i kremu do golenia, ktorymi rzucaly w przejezdzajace samochody. Pozwolcie, ze wyjasnie: jesli ktos decyduje sie na przejazdzke Colorado Boulevard w Sylwestra, musi liczyc sie z tym, ze po takiej przyjemnosci jego auto bedzie wygladalo mniej wiecej tak:

Niektorzy pasazerowie rowniez wyposazeni byli w "amunicje", na ulicy trwala wojna, przerywana glosnym smiechem i zyczeniami Szczesliwego Nowego Roku.
Czulam sie troche jak w grze komputerowej, z tym, ze to nie ja bylam graczem, ale obiektem w ktory nalezy trafic.

O polnocy rozleglo sie glosne trabienie klaksonow i przywitalismy Nowy Rok 2011.

Male podsumowanie roku 2010- wydarzenia, ktore zapadly mi w pamiec:
Styczen- wizyta w Polsce,
Luty- ulewne deszcze, jakich dawno w Californi nie widziano,
Marzec- znalazlam prace,
Kwiecien- prezydencki samolot rozbija sie w Katyniu,
Maj- przeprowadzamy sie do Sierra Madre,
Czerwiec-?
Lipiec- ?
Sierpien- mamy nowego kotka,
Wrzesien- zostaje mianowana nauczycielem Szkoly Sobotniej w naszym kosciele,
Pazdziernik- koncert z Jack & Dewi Marpaung,
Listopad- Swieto Dziekczynienia z dawno nie widzianymi przyjaciolmi,
Grudzien- pierwsze Swieta Bozego Narodzenia spedzone z rodzina Meza.

Ciekawe, co przyniesie Nowy Rok...

Monday, January 26, 2009

Postanowienia noworoczne

W pierwszym tygodniu stycznia postanowilysmy z A zapisac sie do fitness klubu (ja potrzebuje tego jak powietrza a A, ktora powoli osiaga rozmiary mlodego wielorybka, sama stwierdzila, ze musi cos ze soba zrobic).
Powital nas czarnoskory mlodzieniec, oprowadzil po klubie, opowiedzial o cenach i zasadach korzystania z przybytku i zapytal, czy mamy jeszcze jakies pytania. Nasuwalo sie nam tylko jedno:
-Czy tu zawsze jest tak tloczno?
Klub byl wypelniony ludzmi, wszystkie maszyny i caly basen byly zajete.
-Mamy pierwszy tydzien w pierwszym miesiacu nowego roku- odpowiedzial chlopak- Te tlumy, ktore tu widzicie, sa wynikiem postanowien noworocznych. Pod koniec miesiaca znacznie sie tu przerzedzi.
Stan na dzien wczorajszy: jakies 70% tlumow, ktore widzialysmy w zeszlym tygodniu, zniknelo. Zostala garstka ludzi.

Tak sie koncza postanowienia noworoczne. Dlatego ich nie robie. Po co sie potem meczyc wyrzutami sumienia?

Monday, January 7, 2008

Swieta, Sylwester i postanowienia noworoczne

Swieta minely, Sylwester tez. Zaczal sie Nowy Rok, nowe niespodzianki, nowe postanowienia noworoczne... Zeszlorocznych juz nawet nie pamietam (a czy ktos wogole pamieta swoje? Czy sa to tylko rzeczy, ktore umykaja z pamieci wraz z przymrozkami?). Tym razem postanowienie noworoczne uwiecznie tu, na blogu. A brzmi ono:

Biegac.

Biegac codziennie.
Caly listopad i grudzien biegalam na biezni. 1 stycznia zaczelam biegac po miescie i (uwaga uwaga) zaczelo mi to sprawiac niejaka frajde; szczegolnie spojrzenia robotnikow w waciakach, zatrzymujace sie na moich posladkach obleczonych w niebieskie spodenki. Jedzenie czekolady uchodzi mi plazem. Aby jeszcze bardziej sie zmotywowac, zapisalam sie na wyscig 5K (czyli na 5 kilometrow) ktory odbedzie sie w moim miescie 9 lutego. Limit czasowy na przebycie tego dystansu to 1.5 godziny. Jestem w dobrej mysli, bo w tej chwili przebywam go duzo szybciej (nie bede podawac czasu, zeby sie nie osmieszyc). Zostalo mi jeszcze 5 tygodni treningu. Trzymajcie kciuki.

To nie byly najbardziej tradycyjne Swieta Bozego Narodzenia, jakie przezylam, ale z pewnoscia najciekawsze. Ranek 24 grudnia spedzilam rozmawiajac przez telefon z rodzicami, ktorzy akurat rozpoczeli tradycyjna, wigilijna wieczerze (moja 9 rano to 16 w Polsce). Wieczorem odwiedzilismy z Mezem naszych znajomych- V., Turka, i jego dziewczyne, A., Amerykanke. Zjedlismy sernik, popilismy czerwonym barszczem, goraca czekolada i bialym winem (interesujaca kombinacja). Nazajutrz (25- go, w pierwszy dzien swiat) wybralismy sie do opustoszalego w tym dniu miasta, aby porobic troche interesujacych zdjec. Dolaczyl do nas Dieuleveult, nasz afrykanski kolega (nawiasem mowiac, swietnie prezentowal sie na tle bialych chmur).
Nie mielismy zadnych konkretnych planow na Sylwestra. Paru znajomych zapowiadalo swoje odwiedziny ale w koncu nie bylismy pewni, czy ktokolwiek przyjdzie. 30 grudnia zadzwonil moj kolega z biura, w ktorym kiedys pracowalam. Na Sylwestra wybieral sie ze swoja druga polowa na koncert Orkiestry Transsyberyjskiej (Trans-Siberian Orchestra). Niestety zona wlasnie przeszla operacje szczeki i nie czula sie na silach, aby siedziec pol nocy w glosnej sali, zdecydowali wiec oboje, ze bilety odstapia swoim przyjaciolom. W ten sposob o godzinie 21:30 zasiedlismy na widowni naszej lokalnej areny widowiskowej i ogladalismy opere rockowa (zachecam do wrzucenia w youtube). Nie byl to jednak spektakl na tyle interesujacy, aby ogladac go przez bite 4 godziny, Nowy Rok przywitalismy wiec na tarasie widokowym mieszczacym sie na dachu budynku w ktorym mieszkamy. Popatrzylismy na sztuczne ognie i na miasto, ktore przemierzaly tlumy skapo ubranych dziewczat, sledzonych przez nietrzezwych Afroamerykanow, ktorych z kolei sledzily radiowozy. Przejmujace zimno sprawilo, ze zaraz po polnocy wrocilismy do mieszkania. Okolo 1 w nocy pojawil sie w nim nasz przyjaciel L. i podchmielony Gwatemalczyk z sasiedniego apartamentu. Przy piwach i dzwieku gitar wytrwalismy do godziny 4 nad ranem...

Mowi sie, ze jaki Sylwester, taki Nowy Rok. Zapowiada sie interesujaco.