- Suszarka dziala, ale robi strasznie duzo halasu. Z pralki cieknie.- powiedzial PS- Czy mamy zabrac je na zlomowisko? My kupilismy juz nowe.
- Sprobuje je naprawic- odparl Maz, bohatersko wypinajac piers- jesli mi sie nie uda, osobiscie wrzuce je do rowu.
Zaraz po przeprowadzce Maz zaczal przegladac YouTube w poszukiwaniu filmow instruktazowych. Kilka dni pozniej wyciagnal suszarke na srodek salonu i rozlozyl na czynniki pierwsze. W mysl zasady "gdy mezczyzna obiecuje, ze cos zrobi, to to zrobi; nie trzeba mu przypominac co 6 miesiecy" zacisnelam zeby. Postanowilam dac Michaelowi 2 tygodnie na eksperymenty, po czym zadzwonic po fachowca / wyrzucic ustrojstwo na zlom (w zaleznosci od stopnia desperacji).
Jeszcze tego samego wieczoru Michael znalazl przyczyne awarii suszarki (zlamane kolko, na ktorym obraca sie beben) i zamowil w internecie odpowiednia czesc (ktora okazala sie niezwykle tania). 5 dni pozniej razem zlozylismy maszyne do kupy i triumfalnie podlaczylismy. Dziala jak marzenie.
Zachecony tym sukcesem Michael wytoczyl wojne pralce. Akcja kupna i wymiany pompy i paska zajela tydzien.
Mamy teraz dwa swietnie dzialajace urzadzenia. Jestem dumna z Meza.
A pralka ma swiatelko, ktore odkrylam przypadkiem dopiero jakis tydzien temu:
Dobrze, ze caly czas sa jeszcze urzadzenia, ktore mozna naprawic za pomoca mlotka i srubokreta. Z pralka z XXI wieku nie poszloby tak latwo.