Tuesday, July 24, 2012

Przeprowadzka

Planowalismy z Michaelem stopniowa przeprowadzke, ale zostala ona przyspieszona przez 3 czynniki:

1. Powrot naszego przyjaciela, AM, wlasciciela domu, w ktorym mieszkalismy. 
AM powrocil (razem z malzonka) z wielomiesiecznej podrozy. Nasza obecnosc, jak sam zapewnial, nie stanowila dla niego problemu, ale i tak postanowilismy wyniesc sie i dac im odpoczac. Noc z 11 na 12 lipca spedzilismy w naszym nowym domu.

2. Ogrod i pogoda
Ogrod postanowil, ze teraz wlasnie jest czas produkcji. W ciagu ostatnich 2 tygodni nazbieralam: 
- 4.5 galona jezyn,
- 4 galony fasolki,
- 15 galonow pomidorow (jako miary uzywam 5- galonowego wiadra Menards),
- 15 galonow kukurydzy w kolbach,
- 2 miski jagod czarnego bzu, 
- ze 20 ogorkow, 
- 5 glowek kapusty,
- troche brokulow.
Jezyny, fasolke i kukurydze zamrozilam, ogorki przerobilam na malosolne, kapuste na relish (piklowany dodatek do potraw) oraz upieklam w folii na lunch. Z calej masy pomidorow zrobilam sosy do spaghetti, sok pomidorowy, dzem bazyliowo-pomidorowy oraz salse. 1/3 rozdalam znajomym.
Nasz ogrod wymagal- i wciaz wymaga- specjalnej troski nie tylko na ogrom plonow. Zrobilo sie strasznie goraco- ponad 40 stopni. Latwiej wszystkiego dogladac jak sie jest na miejscu, nie tak z doskoku. 

3. 
O trzecim czynniku napisze bardzo niedlugo... :)

Thursday, July 12, 2012

Coś

W poniedziałek przyszedł czas za zbiory zielonej fasolki, we wtorek zaś- na zbiory kukurydzy. Kazdego dnia rwę też pomidory, dojrzewają jak szalone.
Zabrałam plony do domu AM (skąd powoli sie wyprowadzamy, ale jeszcze tam śpimy) aby je przygotować do zamrozenia i przetworzenia. Michael luskal kukurydze do dużego wiadra, a ja, w miedzy czasie, zrobiłam pierwszy przetwór w życiu: dżem pomodorowo-bazyliowy. Poszliśmy spać około 2 w nocy.
Bladym świtem obudziły mnie koty, biegajace po pokoju i warczące głośno, co pozwalało mi się domyślać, ze znalazły mysz w piwnicy, przyciągnęły ja do naszej sypialni a teraz gonią ja po pokoju. Odwrocilam sie na drugi bok, starając sie zignorować odwieczny konflikt miedzy kotami a gryzoniami, gdy nagle cos mokrego i zimnego znalazło sie na mojej nodze. Wrzasnelam przerazona: mieć żywa mysz w pokoju to jedno, ale mieć okrwawione truchlo w łóżku to zupełnie inna sprawa.
Zimne i mokre "coś" na mojej nodze zmieniło lokalizacje i teraz siedzialo mi ma lokciu. Opanowalam odruch wymiotny i spojrzałam w jego kierunku.

Na moim lokciu siedziała niewielka żaba, która prawdopodobnie przyjechała ze mną na kukurydzy.

Wednesday, July 11, 2012

Ogród

W niedzielę, około 9 rano, zapakowałam do samochodu kartony z akcesoriami kuchennymi i wyruszyłam do domu. Michael dołączył do mnie kilka godzin pózniej, przywożąc więcej pudeł, ale, zamiast je rozpakowywać, zajęliśmy się pracą w ogrodzie (przeprowadzka mogła poczekać, ale ogród, torturowany przez ostatnie 2 tygodnie falą 38- stopniowych upałów- nie).
Wypieliliśmy grządki. Nakopaliśmy wielkie wiadro ziemniaków. Podlaliśmy cukinię, ogórki, fasolkę, szparagi, zioła, kapustę, pomidory i brokuła, oraz rośliny ozdobne, które powoli zaczęły się robić brązowe.
Po lunchu Michael wraz z narzeczonym mojej przyjaciółki pojechał po meble do sypialni. Ja zajęłam się rozpakowywaniem pudeł i tym, co nazywa się pięknie po angielsku: nesting.
Czyli wiciem gniazda.
:)


Zapraszam do obejrzenia zdjec z mojej aktywnosci ogrodowo-kuchennej:
https://www.facebook.com/psusapl

Friday, July 6, 2012

Nasz nowy dom

Po wycenie wszystko potoczylo sie jak z bicza trzasnal:
- w czwartek, 28 czerwca, dostarczylam WC kopie czeku, ktorym wplacilam zadatek.
- we wtorek, 3 lipca, WC skontaktowala sie z moja firma ubezpieczeniowa i wprowadzila pare poprawek do mojej polisy.
- w czwartek, 5 lipca, WC poinformowala mnie, ile beda wynosic koszty zamkniecia transakcji (wchodzi w nie wplata z gory, oplata manipulacyjna banku, oplata dla prawnika, ubezpieczenie, podatek, oplata za inspekcje na obecnosc szkodnikow etc.) i poprosila o przyniesienie w piatek po poludniu czeku przygotowanego przez bank (czeki osobiste na takie kwoty nie sa akceptowane).
- w piatek rano pojechalismy do banku po czek oraz na zakupy: nabylismy narzedzia ogrodowe, srodki czystosci i wszystko, co potrzebne jest "na rozruch" :)

6 lipca o 3 po poludniu spotkalismy sie w banku z WC, poprzednimi wlascicielami, ich prawnikiem i naszym prawnikiem. W ciagu 45 minut JS i PS przepisali dom na nas.
Pozniej, wraz z Mezem, podpisalismy papiery pozyczkowe, w ktorych okreslona jest wysokosc i warunki naszej pozyczki oraz cala masa prawniczych rozmaitosci.

O 6 wieczorem pojechalismy obejrzec nasz nowy dom (ponizej zdjecia zrobione 29 maja, zanim poprzedni wlasciciele wyprowadzili sie):






















Monday, July 2, 2012

Obywatel drugiej kategorii

Krąży pogląd, iż Polak mieszkający za granicą zawsze będzie obywatelem drugiej kategorii. Mieszkając w Stanach przez 6 lat nigdy nie doświadczyłam takiego stanu rzeczy, nigdy tez nie doświadczyłam dyskryminacji z powodu bycia obcokrajowcem.
Ciekawa jestem opinii i komentarzy tych z Was, którzy mieszkają poza granicami Polski. Czy jesteście dyskryminowani? Czy czujecie, że jesteście traktowani inaczej / gorzej, niz rodowici obywatele kraju, w którym mieszkanie? Proszę o komentarze i zapraszam do dyskusji.