Saturday, December 19, 2009

Dzien 5- Galeria Lodzka

Dzis rano termometr pokazywal -15. Stwierdzilismy, ze taki mróz to nie jest dobra pogoda na spacery, postanowiliśmy wiec pójść do Galerii Lodzkiej na małe zakupy.
Tata, który jechał na ogledziny do rzeczoznawcy, zgodził się podwiezc nas kawałek, żebyśmy nie musieli marznac na mrozie. Skończyło się tak, ze wysadzil nas przed sama Galeria. Dziekujemy!




















Naszym pierwszym zakupem stał się starter Heyah, teraz jesteśmy już osiagalni.
Obeszlismy wszystkie piętra Galerii zatrzymujac się w wybranych sklepach. Mąż, z konwerterem jednostek, sprawdzał, co jest droższe w Stanach (ubrania, jedzenie, wyroby skorzane) a co tańsze (elektronika).
Obiad kupilismy w Fatih Servet na trzecim pietrze restauracji. Maz byl wielce zaskoczny, gdy zaplaciwszy 18.50 PLN otrzymał numerek. Kelnerka przyniosła wielka porcje do stolika, wraz z metalowymi szuccami. Takich luksusow mąż nie spodziewał się zastac w centrum handlowym.
















Inne rzeczy, które spodobaly się dziś M to ruchomych chodnik (a nie schody) łączący piętra galerii, oraz pózniej, w sklepie przy moim domu- znicz cmentarny (nie wiedział co to, forma i kształt były dla niego zupełnie nieznane).




















Wieczór spędziliśmy z rodzicami, oglądając telewizje. Rozbolaly naz brzuchu ze śmiechu wywolanego programem o pewnym panu, ktory do walki ze śniegiem zbudował sobie taka maszynę:


 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

No comments:

Post a Comment