Sunday, January 30, 2011

Mountain High

Siedze sobie wlasnie w lounge area Mountain High Ski Resort i popijam ciepła herbatę. Po raz pierwszy od 7 lat wreszcie udało mi się pojeździć na snowboardzie.
Wstalismy dzis o godzinie 6 rano, o 7:30 pojechalismy do teściów po siostrę Meza, o 8:30 byliśmy w domu naszego pastora, skąd ruszylismy (3 samochody, 7 osób) w góry. Tam czekało na nas jeszcze troje znajomych.








-Ta góra to nic specjalnego w porównaniu z Big Bear, czy Mammoth- powiedział mi Mąż, gdy zajechalismy na miejsce. I tak byłam pod wrażeniem: taka fajna góra i tak blisko! Podobno, przy dobrej pogodzie, mozna ze szczytu zobaczyc ocean i pustynie (niestety nie mieliśmy okazji do podziwiania takich widoków: niebo bylo zahmurzone, padał śnieg i było bardzo wietrznie).
W myślach porownywalam Mountain High ze wszystkimi miejscami w Europie, w których miałam przyjemnosc jeździć (a było ich troche) i wypadła bardzo pomyślnie. Do tego po raz pierwszy miałam okazje zetknac się z nieodpłatna "szatnia dla snowboardow i nart"- miejscem, gdzie mozna zostawić sprzęt i spokojnie udać się do łazienki lub kawiarni bez obawy, ze ktoś nam go ukradnie. Jedyne co mogłabym zarzucić Mountain High to to, ze trasy są dosc wąskie (ale za to niezle przygotowane).
Pierwsza jazda była dla mnie bolesna: moje buty, niestety, nigdy nie należały do najwygodnieszych, a do tego maja już swoje lata (pewnie jakieś 12). Po rozmaitych kombinacjach, rozluznianiu sznurowek i wiazan, poczułam się wreszcie lepiej, i zaczęłam sobie wszystko przypominać.
Bawilismy się wszyscy swietnie. Mężowi w którymś momencie zachcialo się "rumakowania"... Skończyło się tak, ze zderzył się ze mną, podbijajac sobie oko moim kaskiem. Na szczęście nic nam się obojgu nie stało (a w dodatku jeździła z nami SS, rejestrowana pielęgniarka, wiec w razie czego byliśmy w dobrych rękach).
Około 5 zmęczenie i brak praktyki dało o sobie znać, udalismy się wiec do lounge area, gdzie własnie siedze, kończąc te notke.
To był bardzo udany dzień.





- Posted using BlogPress from my iPhone

5 comments:

  1. Jak widze super sobie radzisz w USA. Ja przyznaje, ze jeszcze uczeszczam do szkoly, ale gdy ja skoncze planuje wyjechac wlasnie tam i postarac sie ulozyc tam sobie zycie. Postanowilam troche o tym poczytac i trafilam wlasnie na Twojego bloga. Jestem pewna ze uwaznie go przeczytam.

    Pozdrawiam!

    ReplyDelete
  2. Dziekuje za zainteresowanie i rowniez serdecznie pozdrawiam! Powodzenia w realizacji planow!

    ReplyDelete
  3. Bardzo cieszę się, że opisujesz swoje życie w Ameryce oraz swoje obserwacje na ten temat. Interesuje mnie życie tam, więc tym bardziej ucieszyłam się gdy weszłam na Twojego bloga. Muszę przyznać, że troszkę zazdroszczę =)Pozdrawiam, Meg.

    ReplyDelete
  4. Cieszę się, że są tacy ludzie, którzy opisują swoje życie zagranicą :d

    Również chciałabym wyjechać do USA, tylko niech skończę naukę : )

    pozdrawiam serdecznie : )

    PS. Bardzo fajna wizyta pastora : )
    Szkoda, że u nas księża chodzą do parafian tylko po to, by prosić o pieniądze. : )

    ReplyDelete
  5. U nas pastor przychodzi wlasnie w odwiedziny, porozmawiac, pomodlic sie, spedzic czas z wiernymi. Branie pieniedzy w takim przypadku wogole nie wchodzi w rachube :)
    Rowniez pozdrawiam serdecznie i zycze milego weekendu!

    ReplyDelete