W zwiazku z moimi problemami z alergia postanowilam wybrac sie do lekarza, tym razem takiego z prawdziwego zdarzenia. Moj wybor padl na szpital uniwersytecki USC. Zadzwonilam, umowilam sie na spotkanie z asystentka profesora wydzialu laryngologii.
Nazwisko lekarki brzmialo dosc swojsko. Weszlam na strone internetowa szpitala, poklikalam... okazalo sie, ze moim laryngologiem bedzie Polka!
Wizyta odbyla sie w poniedzialek o 10 rano. Wypelnilam papiery, mily pielegniarz zmierzyl mi cisnienie i zaprowadzil do gabinetu. Po 10 minutach pojawila sie pani doktor.
- Good morning how are you today?- zagadnela z usmiechem.
- Dzien dobry- odpowiedzialam.
Pani doktor, zaskoczona, spojrzala na mnie, potem na moje nazwisko w karcie, potem jeszcze raz na mnie.
- Jak pani mija dzien?- zapytalam usmiechajac sie.
- Bardzo dobrze... tak sie zastanawm, Polka czy nie, bo nazwisko zupelnie niepolskie.
- Polka, stuprocentowa.
- Rozmawiamy po polsku czy po angielsku?- zapytala.
- Nie ma znaczenia.
- Sprobujmy po polsku. Niektore rzeczy bede musiala zapisac lub powiedziec po angielsku. Co sie dzieje?
Po dosc szczegolowym wywiadzie pani doktor posadzila mnie na fotelu, do ktorego przysunela duzy ekran z podlaczonym do niego endoskopem.
- Mozesz patrzec, jesli chcesz- powiedziala, po czym, objasniajac co robi i co widzi, wlozyla kamere do nosa az po migdalki.
Zawsze bardzo mnie interesowalo, jak tez czlowiek wyglada w srodku, totez patrzylam z zaciekawieniem. Zaluje, ze nie moglam sobie zrobic screenshota :) .
W skrocie:
- mam krzywa przegrode nosa, jednak nie na tyle, aby ja operowac,
- migdalki w gardle moznaby usunac, zapobiegnie to dalszym infekcjom,
- mam ewidentnie alergie na cos, co jest/rosnie w Californi, a czego ewidentnie nie bylo w zadnym innym miejscu, w ktorym mieszkalam. Testy alergiczne wykaza, co to takiego.
Pani doktor omowila ze mna plan akcji, zalecane badania, zapisala leki i plukanie zatok specjalnym preparatem, umowila sie ze mna na spotkanie za 4 tygodnie i wyslala do domu.
Cala przyjemnosc kosztowala mnie- na razie i z ubezpieczeniem- $30.
Super :) powodzenia. Koszt wizyty dopiero na claim zobaczysz.
ReplyDeleteWiem, to nie pierwszy raz kiedy ide do lekarza... ale jednak zawsze szokuje mnie ta kwota :)
ReplyDeleteMnie nie- uwazam, ze i tak sporo sie placi w skladkach medycznych. A sam koszt uslug jest wysrobowany, co z kolei jest spowodowane iloscia forsy jaka ubezpieczalnie placa za te uslugi. Mnie szokuje, ze wszystko jest tak przedrogie. No ale coz mozna wymagac, skoro ubezpieczalnie to sa prywatne fimry i kazdy chce zarabiac tam krocie.
ReplyDeleteTo wlasnie napisalam, ze szokuje mnie, jak wysoka jest to kwota. Wlasnie dowiedzialam sie, ile warta byla moja wizyta: $870. Chyba na glowy poupadali.
ReplyDeleteZle Cie wiec zrozumialam :) i rzeczywiscie zabojcza cena.....omg
ReplyDelete