Wednesday, March 10, 2010

Mam prace!

- Mialem wczoraj to spotkanie, o ktorym ci mowilem- powiedzial MH, moj prawie-przyszly-szef.
- I jak poszlo?- zapytalam zainteresowana. Jesli poszlo dobrze, to oznaczalo to prace rowniez i dla mnie.
- Dostalem ten projekt- odparl zadowolony- w ciagu nastepnych dwoch tygodni mam jeszcze pare spotkan i jesli wszystko pojdzie po mojej mysli, to w lecie bedziemy mieli duzo pracy.
- Zatem... co to oznacza dla mnie? Wiem, ze za 2 tygodnie bedziesz wiedzial wiecej, ale umawialismy sie, ze w polowie marca dasz mi odpowiedz, czy zatrudnisz mnie na caly etat, czy nie.
- Zdecydowanie wolalbym dac ci odpowiedz za 2 tygodnie- odparl MH po namysle- ale bylas wobec mnie bardzo fair, pracujac za darmo przez ten caly miesiac. Bardzo chce miec cie w zespole. Od przyszlego tygodnia bede ci placil za wszystko, co robisz.

Po tej rozmowie poszlismy razem na lunch do tajskiej restauracji, gdzie po raz pierwszy jadlam weganska krewetke. Smakuje i wyglada jak prawdziwa.























- Wiesz, MH, to, ze zatrudniasz mnie na pozycji "asystent architekta" wcale nie oznacza, ze tylko to musze robic- powiedzialam miedzy jednym lykiem zupy a drugim.- Jesli chcesz, zebym przygotowala ci prezentacje w powerpoincie, napisala cos, wyslala email lub pojechala cos zalatwic lub kupic, to to zrobie.
- Naprawde?- zapytal zdziwiony.
- Naprawde. Co w tym dziwnego?
- Wiekszosc aspirujacych architektow uwaza, ze wykonywanie prac biurowych jest ponizajace.
- Nie dla mnie. Ja z tym nie mam problemu.- powiedzialam zdecydowanie. Praca asystenta to nie tylko rysowanie slicznych domkow i pucowanie reklam w photoshopie. Sa rowniez rzeczy, ktore robic trzeba bez wzgledu na to, czy sie je lubi, czy nie.
- W takim razie bedziemy mieli dla ciebie duzo roznych zajec.- odparl MH usmiechajac sie- MA, sekretarka, ma dla mnie tylko jeden dzien w tygodniu. Zdecydowanie przyda mi sie pomoc w biurze... i nie tylko. Chce cie wyslac do San Marino na networking meeting. Chcialbym, zebys wyglosila tam prezentacje o naszej firmie, o naszych uslugach i projektach. To bedzie w maju. A w czerwcu...

9 comments:

  1. bardzo się cieszę, że dostałaś tę pracę! śledzę z napięciem wszystkie notki (bardzo podobało mi się sprawozdanie z naszego rodzinnego miasta, aż miałam ochotę gdzieś na Was "wpaść") i trzymałam kciuki za pomyślny przebieg "stażu". jeszcze raz serdeczne gratulacje i pozdrowienia!

    ReplyDelete
  2. Dziekuje bardzo!
    Trzeba bylo sie odezwac i moze bysmy sie spotkaly. Moze jeszcze nam sie kiedys uda.
    Pozdrawiam i zycze milego tygodnia!

    ReplyDelete
  3. Pamiętasz? Kiedyś wspominałem że niebawem znajdziesz pracę i... masz pracę. Tak, wiem, ja zawsze mam rację :P A tak poważnie to cieszę się, że tobie się udało. Wiem, że w Polsce jest powszechna nienawiść do ludzi, którym się układa za oceanem, wystarczy wejść na youtube i pooglądać filmiki z serii 'życie w usa', 'polacy w usa' i takie tam. Zaraz komentarze chamskie i przycinki, a ja zawsze twardo bronię tych zza oceanu. Cieszę się, że Tobie się udało i mam nadzieję, że kiedyś mi też się powiedzie wyjazd.

    Pozdrawiam serdecznie i życzę dalszych sukcesów!

    Best wishes,
    Roman :)

    ReplyDelete
  4. Dziekuje bardzo. Masz racje, zawisc w stosunku do blizniego jest wielka.
    Serdecznie zapraszam do Californi! Pamietaj tylko, zeby nie planowac wycieczki miedzy majem a wrzesniem bo bedzie tu pieklo :) .
    Pozdrawiam.

    ReplyDelete
  5. CA chyba nie jest dla mnie :P Wszystko się dzieje za szybko, straszne korki, słyszałem, że strzelają do siebie i strach wychodzić po zmroku. Poza tym zawsze jest to zagrożenie, że jak porządnie zatrzęsie to zabije. W moim sercu raczej słoneczko FL świeci, tam wszystko się dzieje tak wolno i spokojnie, zima jest piękna - bo jej nie ma, w lato trochę wieje ale idzie się przyzwyczaić, słońce, palmy i wszędzie woda. Oj rozmarzyłem się :P Ale dzięki za zaproszenie. Kiedyś z pewnością odwiedzę CA, ale na stałe to raczej tam nie zostanę :P

    ReplyDelete
  6. Z tym strzelaniem to przesadziles. W każdym stanie i mieście są dzielnice, których lepiej unikać. A jeśli chodzi o trzęsienie ziemi- to chyba większe szanse ma się na smierć w wypadku samochodowym. Nigdy jeszcze nie czułam zagrożenia z powodu trzęsienia ziemi (chociaż dziś w nocy wystraszyla mnie spadajaca ze ściany polka).

    ReplyDelete
  7. A widzisz? A jakby tak nie daj boże szafa się przewróciła na Ciebie? To jest bezpośrednie zagrożenie. A o tym strzelaniu słyszałem od znajomych, którzy byli na urlopie ze 2 lata temu i w nocy zza okna hotelu słyszeli strzelaninę, a że dla polaków to nowość trochę popytali i okazało się, że w LA są 2 gangi które się nie lubią czy coś. Pewnie o tym słyszałaś.

    A tak przy okazji zapraszam do siebie: http://marzenia-romana.blogspot.com

    ReplyDelete
  8. Szaf w Ameryce nie ma, sa garderoby a one raczej nie spadna na glowe.
    Znajomi faktycznie mogli slyszec strzelanine, ale to sie dzieje wszedzie, nie tylko w Los Angeles. Ja tez slyszalam strzaly w Birmingham AL.
    Gangi sa w kazdym wiekszym miescie. Na dodatek kazdy obywatel ma prawo kupic sobie bron po osiagnieciu pelnoletnosci. O ile nie przechadzasz sie ciemnymi alejkami o polnocy lub nie stoisz na linii ognia to nic Ci nie grozi, zaufaj mi.

    ReplyDelete
  9. Ufam, ufam. W sumie jeśli byłoby tak niebezpiecznie to wszyscy by uciekali, a z tego co wiem LA ma wielu mieszkańców, których ciągle przybywa, ja z resztą w całym USA. W Miami ponoć też do siebie strzelają, w lato wieje, po ogródkach chodzą w nocy aligatory a mimo to wielu ludzi oddałoby wszystko, żeby tam żyć (ja uważam, że żyć to jedno, a GODNIE żyć to drugie. Ja oddałbym wszystko za to drugie). Ameryka ma swój urok, który przyciąga. Tak, wiem, to już nie ta sama Ameryka z lat '80 (czyli z lat swojej świetności), ale klimat i kultura pozostają takie same.

    ReplyDelete