Monday, February 22, 2010

Pasadena Marathon

W niedziele odbyl sie Maraton w Pasadenie, na ktorym oczywiscie robilismy zdjecia. Mieszkamy 32 mile od Pasadeny, co oznaczalo, ze musielibysmy wstac o 2:30 nad ranem, aby byc w pracy o czasie. Na szczescie nasza kolezanka, GW, miala zarezerwowany pokoj w hotelu a w nim dwuosobowe lozko i kanape. Zmiescilismy sie bez problemu.
Przyjechalismy do Pasadeny w sobote wieczorem. Na miejscu byla juz cala masa naszych przyjaciol, w tym KH i JT z Iowa.

Za kazdym razem, gdy odwiedzaja nas przyjaciele z Iowa, przypominaja mi sie mile chwile, ktore razem spedzilismy. Moj maz zwykl chodzic na ryby z KH a ja czasem dotrzymywalam im towarzystwa, nudzac sie smiertelnie. Teraz tesknie za tym.

Poszlismy razem to tajskiej restauracji na obiad, a pozniej, zamiast isc spac o przyzwoitej porze, ogladalismy "Wanted" do polnocy.
W niedziele razno wstalismy o 4:30 i pojechalismy na linie startu/mety. Pogoda wciaz sie zmieniala. Najpierw padal deszcz. Zawinelam sie w wielkie plastikowe poncho, ale moj aparat caly czas byl odkryty. Zalozylam wiec wielki, plastikowy worek na smieci i zrobilam w nim dziure, przez ktora wystawilam obiektyw. Aparaty wielu moich znajomych zawiodly, moj nie.
Potem zrobilo sie goraco, potem znow padalo. Po calym dniu pracy bylam wykonczona. Pierwszy raz robilam pozowane zdjecia przez tak dlugi czas (8 godzin) i ramiona dawaly mi o sobie znac. Nie moglam nimi ruszac az do nastepnego dnia.
Po pracy poszlismy na obiad na sushi a potem wszyscy pojechalismy do domow, do innych czesci Los Angeles, do San Diego, a niektorzy- na lotnisko, aby pozno w nocy znalezc sie w Iowa...
To byl dobry dzien. Lubie prace na maratonach, mimo bolu ramion, mimo zmiennej pogody, mimo faktu, iz zawsze nabije sobie aparatem guza na czole. To ludzie, z ktorymi pracuje sprawiaja, ze to wydarzenie jest wyjatkowe.

3 comments:

  1. Hej! Mieszkasz w LA? szczęściara :) Ale powiedz mi jak to jest u Was w CA z tymi trzęsieniami? Często wami trzęsie? Straszne to? Proszę opowiedz coś o tym bo mnie strasznie ciekawi xD Już wymęczyłem lud z FL żeby mi opowiadali o huraganach i wywnioskowałem, że da się przeżyć i to kwestia przyzwyczajenia, choć z pewnością pierwszy raz jest niezapomniany :) Więc jak to jest u Was?

    Miło poczytać to, co się u Ciebie dzieje :P Zawsze jestem na bieżąco z Twoimi notkami. Fajnie, że masz pracę i się spełniasz :)

    Pozdrawiam i liczę na odpowiedź :)

    ReplyDelete
  2. Do tej pory mialam okazje doswiadczyc trzesienia ziemi w Iowa 2 lata temu. 4.6, w srodku nocy. Obudzilam sie i poczulam kolysanie. To bylo na tyle.
    Tutaj w Californi w zeszlym roku poczulam trzesienie ziemi moze 5 razy, ale nie bylo to nic nadzwyczajnego. Zakolysala sie lampa na stole, zadrzaly obrazy na scianach, wszystko trwalo moze 10 sekund. Takie trzesienia ziemi sa tu bez przerwy, tyle tylko, ze nie kazde sie czuje. Ja odczuwam lekka ekscytacje. Moj maz i znajomi, ktorzy mieszkaja tu duzo dluzej i wiedza, ze moze sie nie skonczyc na lekkim trzesieniu, sa z reguly lekko zaniepokojeni. Mnie to na razie nie przeraza, ale mam nadzieje, ze nigdy nie bedzie mi dane doswiadczyc katastrofy z ofiarami w ludziach.
    Pozdrawiam!

    ReplyDelete
  3. Czyli nic strasznego... i dobrze :) Dzięki za odpowiedź i pozdrawiam :)

    ReplyDelete