Tuesday, November 17, 2009

Wycieczka do Big Sur- dzien czwarty- Pismo

W koncu nadszedl ostatni dzien naszej wycieczki. Zjedlismy pozywne sniadanie zlozone z jajek na bekonie (lub na kielbasie indyczej, jak kto wolal), spakowalismy namioty, pudla, plecaki- i juz wszyscy gotowi byli do drogi. Maz, DL i GW udali sie na lotnisko. My (ADZ, MB i ja) zas stwierdzilismy, ze spedzenie calego dnia w samochodzie (czekalo nas 6 godzin jazdy) jest ostatnia rzecza, na jaka mamy ochote, i postanowilismy... przedluzyc sobie wycieczke o jeden dzien. Wyruszylismy wiec w droge powrotna, ale bardzo powoli, zatrzymujac sie w roznych miejscach. Odwiedzilismy:
- Deetjen's Big Sur Inn- uroczy hotelik, zbudowany w stylu norweskim,
















- Lulu's Restaurant, gdzies w okolicy San Simeon, gdzie zjedlismy burgera po meksykansku i salatke, oraz zrobilismy sporo pieknych zdjec,
















- Mala plaze w miejscowosci Cambria, gdzie wylegiwaly sie setki fok! Widok byl zadziwiajacy. Przy okazji mialam mozliwosc zweryfikowania mojej opinii o tych zwierzetach. Zawsze wydawalo mi sie, iz sa urocze i niewinne, tymczasem tabliczka iformacyjna ostrzegala, iz foki moga byc niebezpieczne. Jakby na potwierdzenie tych wiadomosci, z plazy rozlegaly sie zlowrogie odglosy warczenia, bekania i puszczanych bakow. Zapach rowniez nie zachecal: chyba najwiekszy wrog uciekalby ile sil w nogach, poczuwszy ten odor. Mimo to widok byl wspanialy: tyle fok w jednym miejscu!
















Noc spedzilismy na campingu w Pismo North Beach. Tym razem bylo duzo cieplej i wiatr nie wial tak bardzo.


No comments:

Post a Comment