Pierwszy raz przyjechalam do Stanow na program Work & Travel do Alabamy. Wyjechalam dosc pozno, bo pod koniec czerwca, ale bardziej zalezalo mi na zaliczonych egzaminach (a te konczyly sie wlasnie pod koniec czerwca), niz na jakims konkretnym stanie czy pracy. To byla zreszta moja pierwsza praca w zyciu, nie wiedzialam, czego sie spodziewac.
Przywitaly mnie temperatury przekraczajace 35 stopni, huragany, jakich w zyciu nie widzialam i- ludzie innych ras! Wikipedia podaje, ze odsetek Afroamerykanow w Alabamie wynosi 26.2%. Ja mialam wrazenie, ze to przynajmniej 70%, ale pewnie kazdy Europejczyk, ktory wychowal sie otoczony ludzmi o tym samym kolorze skory, mialby takie odczucia.
Ku mojemu wielkiemu zdziwieniu okazalo sie, ze ludzie, w tych ogromnych upalach, zyja, pracuja, i to nawet na zewnatrz, nie w budynkach. Kilka dni pozniej dowiedzialam sie, ze bede jedna z tych szczesliwcow, ktorzy beda spedzali 12 godzin w sloncu, obslugujac kolejki gorskie i karuzele. Nielatwo bylo sie przyzwyczaic. Moje stopy pokryly sie bablami juz pierwszego dnia.
Nie od razu poznalam mojego managera, dopiero po jakims miesiacu, czy dwoch, kiedy awansowalam na pozycje supervisor. Wtedy wlasnie zaczelismy razem pracowac i widywac sie duzo czesciej. Szybko okazalo sie, ze bardzo wiele nas laczy (oboje interesujemy sie sztuka i muzyka, oboje gramy na instrumentach). Staralismy sie na poczatku ukrywac z naszymi uczuciami przed zwierzchnikami- zwiazki managerow z podwladnymi sa surowo zabraniane i czesto karane zwolnieniami. Okazalo sie jednak, ze glowny manager parku, przyjaciel Michaela, jakos przymknal na to wszystko oko...
Po programie W&T wrocilam do Polski, skonczylam studia. W lecie 2006 wrocilam do Alabamy. Pobralismy sie we wrzesniu.
Piekna historia! Ja rowniez wyjechalam za granice do mego 'amore', z tym, ze do Wloch :) Pozdrawiam!
ReplyDeletePiekna historia! Moja brzmi podobnie, tyle ze wyjechalam do WLoch i nie do Work ale to Study ;) Ale z "amore" sie nie udalo, na szczescie. Thanks for sharing! :)
ReplyDeletezupełnie jak w filmie hehe niespodziewana miłość ;-)
ReplyDelete