Tuesday, February 9, 2010

Praca...?

Jak juz wspomnialam, w moich poszukiwaniach zatrudnienia wyslalam ponad 250 emaili do roznych firm (architektonicznych oraz zajmujacych sie grafika komputerowa). Jeden z nich trafil do MH, wlasciciela niewielkiego biura w M. 26 stycznia, we wtorek, MH wyslal mi zaproszenie na interview.
W czwartek, pomimo dreszczy i ogromnego bolu glowy  (wlasnie lapala mnie grypa) pojechalam na umowione spotkanie.
MH okazal sie byc Afroamerykaninem, bardzo podobnym (z wygladu i sposobu mowienia) do Prestona Burke'a z "Grey's Anatomy". Interview przebieglo w bardzo milej atmosferze. Pokazalam MH moje portfolio a on mnie swoje. Wymienilismy uwagi na tematy architektoniczno artystyczne, MH pochwalil moje umiejetnosci z zakresu grafiki komputerowej. Powiedzial, ze nie potrzebuje pilnie praktykanta-architekta (ekonomia, kryzys, moze na wiosne), ale przydalaby mu sie pomoc w projektowaniu reklamy do magazynu A, ktory ukaze sie w marcu i bedzie rozprowadzany w ekskluzywnych restauracjach Pasadeny i okolic. Powiedzial, ze zadzwoni do mnie na poczatku przyszlego tygodnia. Oczywiscie potraktowalam ta obietnice dosyc lekko (ilez to razy "zainteresowani" mieli sie ze mna "wkrotce" kontaktowac").
We wtorek, 2 lutego otrzymalam od MH email, z pytaniem, czy mialabym w czwartek czas, aby przyjsc do jego biura i wspolnie popracowac nad reklama. Oczywiscie czas mialam. W czwartek o 10:30 stawilam sie w biurze.
Spodziewalam sie, ze MH odbedzie ze mna konsultacje, wytlumaczy mi co chcialby zawrzec w reklamie, i wysle w porze lunchu do domu, abym mogla popracowac i przedstawic mu moje propozycje. Tak sie jednak nie stalo: MH chcial, abym pracowala z nim, w biurze, co mnie bardzo ucieszylo. Zdecydowanie wole prace z ludzmi i konsultacje na biezaco.
MH byl pod wrazeniem moich umiejetnosci. 10 godzin, ktore mial zaplanowane na ukonczenie jednego projektu, przeciagnelo sie do 27 godzin pracy nad wieloma projektami w czwartek, piatek, poniedzialek i wtorek. Ostatniego dnia wieczorem, wreczajac mi czek, MH powiedzial, iz liczy na nasza wspolprace w drugiej polowie marca. Powiedzial rowniez, ze jesli mam ochote przyjsc do jego biura i pouczyc sie roznych programow, to bede bardzo mile widziana.
W przyszly poniedzialek bede fotografowac dom MH (zdjecia sa mu potrzebne do jakiejs publikacji) a pozniej- przyuczac sie w biurze.
Czyzbym znalazla prace? Wyglada na to, ze tak. W drugiej polowie marca bede miala juz pewnosc, ale mysle, ze powoli moge juz odkorkowywac butelke mojego ulubionego, musujacego soku jablkowego.

3 comments:

  1. W taki razie gratuluje! A Ty się martwiłaś, że nie dostaniesz pracy. Jak widzisz wszystko się ułożyło. Zazdroszczę Ci tego życia w US, chyba wszystko bym dał żeby tam być :)

    Pozdrawiam i powodzenia

    ReplyDelete
  2. Dziekuje bardzo. Uwierz mi, ze nie bylo latwo.

    ReplyDelete
  3. Domyślam się. Wiadomo, że za oceanem kasa nie leży na ulicy, jak to myślą polacy i że też jest trudno, tym bardziej że kryzys zrobił swoje i wiem, że jest ciężko, dlatego masz szczęście kobito :P

    ReplyDelete