Bedac w marcu zeszlego roku w Californi, zauwazylam w lazience moich szwagierek wielka butle z koniem na etykiecie. Podeszlam blizej. Napis na butli glosil: "Odzywka do wlosow dla konia, stosowac na grzywe i ogon". Nie wierzac wlasnym oczom poszlam do S. i N. po jakies dokladniejsze informacje.
I dowiedzialam sie, ze to odzywka dla konia ale i do uzytku ludzkiego (z tylu bylo o tym wyraznie napisane).
I ze wlosy po niej sa lsniace i miekkie.
I ze rosna w zawrotnym tempie.
Wiec sprobowalam.
Zaraz po powrocie z Californi poszlam do hipermarketu na stanowisko zwierzece i kupilam sobie wlasna butle (kilka dni pozniej znalazlam tam rowniez szampon tej samej firmy). Po drodze do domu zatrzymalam sie w pracy Meza, aby zobaczyc sie ze znajomymi.
- O, odzywka dla konia!- zauwazyla M. przechodzac obok mnie z jakimis papierami- Tez uzywam!
No prosze, pomyslalam, nie jestem sama.
Dwie minuty pozniej minela mnie A.:
- Co widze, odzywka dla konia! Moje zwierzeta pieknie po niej wygladaja... i ja tez lubie te jedwabista miekkosc moich wlosow.
Dwa tygodnie temu zwierzylam sie fryzjerce z moich wielomiesiecznych doswiadczen z szamponem i odzywka dla konia.
Ona tez uzywa.
No comments:
Post a Comment