Tuesday, September 11, 2007

One Big Melting Pot (1)

Pewnego pieknego wieczoru ja, Maz i nasz przyjaciel Harry wybralismy sie do japonskiej restauracji Sumo (http://www.esumo.com/). Jest to nasze ulubione miejsce z racji tego, ze porcje sushi sa tu duze i zawsze swieze.
W restauracjach tego typu pracuja zawsze Azjaci. Moj Maz oraz Harry rowniez naleza do tego "gatunku": Maz jest stuprocentowym Indonezyjczykiem, Harry zas jest zrodzony z matki Indonezyjki i ojca Chinczyka.
Jest cos niesamowitego w tym, jak Azjaci bezblednie wyczuwaja/odgaduja/wiedza jakiej narodowosci jest inny Azjata. Od razu po wejsciu do restauracji moi panowie rozejrzeli sie i stwierdzili:
- Wszyscy tutaj sa z Indonezji.
Troche niedowierzalam ale zachecona przez Meza przywitalam sie z kelnerka po Indonezyjsku (troche sie ucze). Popatrzyla sie na mnie bardzo zdumiona a potem podekscytowana odpowiedziala wylewnie w jezyku ojczystym. Oczywiscie to bylo dla mnie juz za wiele do zrozumienia ale Maz i Harry kontynuowali konwersacje przerywajac od czasu do czasu i tlumaczac mi na angielski.
Smiechu i radosci bylo co nie miara, szczegolnie, gdy naszym teppenyaki (gotowanie przed gosciem na wmontowanej w stol goracej plycie) zajmowal sie rowniez Indonezyjczyk. Wywijajac sztuccami i podpalajac piramide zrobiona z cebuli (w tej restauracji kucharze robia przed klientami maly show) opowiedzial nam o sobie i o swoich przyjaciolach. Okazalo sie, ze wiekszosc nich jest z Bali.

Balijczycy zapytani o narodowosc nigdy nie mowia "Indonezja". Zawsze mowia "Bali".
Wiekszosc mieszkancow Indonezji jako takiej to muzulmanie (85%), Na Bali jednak dominuje Hindu (93%). Po ataku terrorystycznym na World Trade Center, Balijczycy w zadnym wypadku nie chca byc postrzegani jako "muzulmanie- terrorysci".

Dowiedzielismy sie rowniez, ze wielu Indonezyjczykow pracuje rowniez w innych restauracjach w okolicy a szef sushi w Sumo ma zone Polke.
Bylam wielce zaskoczona: w centrum Alabamy mieszka Polka majaca za meza Indonezyjczyka. Jest to rownie niesamowite jak spotkanie Polaka mieszkajacego na stale w Zimbabwe.
Po ugotowaniu nam swietnej kolacji i wypiciu z nami litrow sake kucharz poszedl na zaplecze a po chwili wrocil z numerem telefonu i imieniem dziewczyny. Brzmialo mi ono jakos dziwnie jak na polskie imie, bardzo podobnie do mojego ale jednak dziwnie. Zlozylam to na karb wymowy kucharza i fakt, ze w USA wiele osob czest nieco zmienia sobie imiona zeby uczynic je latwiejszymi do wymowienia dla Amerykanow.
W restauracji siedzielismy do zamkniecia i pilismy piwo z kucharzem i jego przyjaciolmi.
Nazajutrz zadzwonilam do dziewczyny. Okazalo sie, ze nie jest ona z Polski ale z Czech. Nie robi mi to specjalnie roznicy: nie szukam na sile Polakow, nie zalezy mi jakos specjalnie na obracanie sie w towarzystwie rodakow, nie ubolewam nad ich brakiem w Alabamie. Uwielbiam za to nawiazywac nowe znajomosci.
Umowilysmy sie na kawe.
Pavla okazala sie byc chuda, rozgadana, bardzo przyjacielska dziewczyna. Przyszla ze swoja prawie dwuroczna coreczka Patricia, urocza dziewczynka lysiutka jak kolano.


Balijczycy tradycyjnie gola swoim dzieciom glowy na lyso przez pierwszych kilka lat ich zycia. Patricii glowa nie zostala ogolona- po prostu jeszcze nie urosly jej wloski i nikt nie wie, czemu tak jest.

Bardzo polubilysmy sie i wiedzialysmy, ze na tym jednym spotkaniu sie nie skonczy. Na kolejne wybralismy sie juz w piatke- dolaczyli do nas nasi mezowie, ktorzy rowniez przypadli sobie do gustu. Poszlismy na spacer do pobliskiego parku: Polka z Jawajczykiem, Czeszka z Balijczykiem i urodzona w USA (czyli obywatelka tego kraju) pol Czeszka- pol Indonezyjka gaworzaca po trochu w trzech jezykach.

No comments:

Post a Comment