Tuesday, January 7, 2014

Zimno (1)

Miałam pisać o naszej wycieczce do Alabamy, o imprezie sylwestrowej, o spotkaniach ze znajomymi i o formacjach skalnych, które miałam okazję ostatnio podziwiać. To wszystko musi jednak poczekać, bo będę pisać o arktycznych temperaturach, w których musimy ostatnio egzystować.

W piątek, będąc jeszcze w Alabamie, iPhone poinformował mnie, że w Iowa będzie bardzo zimno, i że będzie wiał przenikliwy wiatr. Nie zwróciłam na to wszystko większej uwagi, dopóki kolega nie powiedział mi, że w mojej okolicy podmuchy wiatru maja obniżyć temperaturę odczuwalną do... -62 stopni Celsjusza.

3 godziny jazdy samochodem od domu zaczął padać śnieg. Prowadziłam ja, ale fakt, iż kiepsko widzę w nocy, oraz nasilająca się śnieżyca sprawiły, że Mąż usiadł za kierownicą.
Do domu zajechaliśmy o 4 rano. Padał śnieg i wiał okrutny wiatr. W tej zawierusze rzuciliśmy się z Mężem rozpakowywać bagażnik samochodu, w którym mieliśmy 17 grożących wybuchem dwunastopaków napoju Buffalo Rock Ginger Ale. W domu od razu skierowaliśmy się do łóżka, aby odespać wielogodzinną podróż.

W niedzielę wieczorem wiatr nasilił się. 

Dziś rano termometr na zewnątrz wskazywał temperaturę -25 stopni Celsjusza. Wiatr nadal wiał jak szalony, obniżając temperaturę odczuwalną do (jak podawał The Weather Channel) -42 stopni Celsjusza. Nie mieliśmy wody w kranach (i nie mamy do tej pory). Do pracy zapakowałam szczoteczkę i pastę do zębów, mydło i krem do twarzy.

Nissan Xterra zapalił, ociągając się i stękając. Rozgrzałam go dobre 20 minut, po czym wyruszyliśmy z Mężem do pracy.
Po 30 sekundach jazdy temperatura w silniku wzrosła do maksimum. Zjechaliśmy na pobocze i poczekalismy aż opadnie, po czym zawrociliśmy do domu z zamiarem zamiany samochodu na Corollę.
Dojechawszy do domu, Xterra zrobiła wielkie PUFFF!!! I wypuściła ogromną ilość pary, dając wyraźnie znać, że coś w niej wybuchło lub pękło. Było zdecydowanie za zimno na oględziny, wsiedliśmy więc w Corollę i pojechaliśmy (tym razem bez dodatkowych atrakcji) do pracy.

W pracy też nie było za ciepło. W porze lunchu udałam się do domu, aby sprawdzić, czy jest woda (nie było) i zabrać ze sobą do pracy peruwiański kocosweter, który nabyłam na jakimś festynie. 

Wieczorem udałam się na basen i saunę z zamiarem zainaugurowania realizacji postanowień noworocznych (więcej ćwiczyć) oraz aby po prostu wziąć prysznic. Wróciłam do domu (wciąż nie ma wody), wskoczyłam do łóżka, i, przykryta kocem elektrycznym, piszę bloga. 

Ciekawe, co przyniesie jutro?

2 comments:

  1. Zobacz,Paulinko- a u nas +5, +10st. Zimy nie ma. Ale mogę się załozyć , że i do nas dojdzie ten arktyczny mróz. Pozdrawiam.

    ReplyDelete
  2. Slyszalam, ze w Polsce panuje aura wiosenna. Ja lubie zime, ale to, co sie tutaj dzieje, to lekka przesada :).
    Pozdrawiam serdecznie!

    ReplyDelete