Thursday, November 21, 2013

Podróże małe i duże (1/2)

Moja wycieczka do Polski trwała tym razem 2 tygodnie. Nauczona doświadczeniem zeszłego roku postanowiłam spędzić na urlopie więcej czasu i spokojnie poodwiedzać rodzinę i znajomych. 
Na urlopie - to trochę za dużo powiedziane. Z zaplanowanych 40 godzin urlopu wykorzystałam może połowę. Wieczorami i nocami pracowałam - bo nikt w firmie nie był w stanie mnie zastąpić. Przyznam, że to miłe: być niezastąpioną (tak, wiem, że nie ma ludzi niezastąpionych, ale w tym momencie byłam taką osobą). Po powrocie do Stanów otrzymałam serię pochwał i ciepłych słów od szefowej i szefa szefowej. 

Lot powrotny (tak samo jak i lot do Polski) spędziłam w samolocie linii Airberlin. Po kilkukrotnym przepakowywaniu bagażu, stanęłam przed odprawą z bagażem głównym, ważącym 24 kilo, bagażem podręcznym na kółkach, wypełnionym ośmioma pudełkami "michałków", "kasztanków", "tiki-taków" i "ptasich mleczek", batonami, książkami i laptopem, oraz plecaczkiem z kosmetyczką, kolorowym magazynem poduszką i świeżo nabytymi butami.
Ku mojej wielkiej uciesze bagaż podręczny przeszedł test wagowy i oddalił się na taśmociągu w nieznanym bliżej kierunku. Wyposażona w bagaż na kółkach i plecaczek poleciałam do Berlina.
Przy wejściu na terminal, z ktorego odlatywałam do Chicago, zważono mój bagaż podręczny: 14 kg.
- Pani bagaż jest za ciężki - powiedziała pani z obsługi. - będzie pani musiała go nadać.
- Jak to: nadać? - zdziwiłam się. - Przecież zostałam z nim wpuszczona na pokład poprzedniego samolotu bez problemu.
- Przykro mi. - powiedziała pani - to pomyłka obsługi na poprzednim lotnisku. Mamy ten problem z większością pasażerów przylatujących z Polski i Ukrainy. Musi pani nadać bagaż. To będzie kosztowało 105 euro.
- 105 euro??? - prawie się zachłysnęłam. - Przecież to nie moja wina, że nie zważono mojego bagażu w Polsce i wpuszczono mnie z nim na pokład. Mój poprzedni lot był liniami Airberlin, ten również jest Airberlin, powinniście mieć jakieś stałe zasady postępowania i albo ważyć bagaż na starcie, albo nie ważyć go wogóle. Gdybym wiedziała, że tyle będzie mnie ta przyjemność kosztować, to spakowałabym się inaczej.
Pani przeprosiła, ale obstawała przy swoim: muszę nadać bagaż i zapłacić.
- Nie mam z panią problemu - powiedziałam szukając portfela - bo wykonuje pani swoją pracę. Ale będę musiała złożyć skargę na linie lotnicze. Nie podoba mi się państwa brak konsekwencji.
Wyjęłam laptopa z bagażu na kółkach i włożyłam do plecaczka. Pani zważyła bagaż ponownie: 10 kg. Z plecaczkiem: ponad 18. Poszprechała coś z koleżanką z obsługi, postukała w komputer, wydrukowała mój bilet i, wręczając mi go, powiedziała:
- Niech pani idzie i nie płaci. Ja pani nie widziałam.

4 comments:

  1. Na wypadek takich problemów zawsze staram się tak spakować podręczny, żeby były w nim jakieś ciuchy. Jak coś, to wyciągasz z torby i wkładasz na siebie. Co masz ubrane na sobie i ile z tym ważysz, to już nikt nie będzie kwestionował :)
    Miałaś szczęście, że Cię puściła kobieta, bo zazwyczaj nie są tak tolerancyjne :) Każda linia ma swoje wymagania, każdy pracownik na każdej bramce ma prawo Cię nie przepuścić i co mu zrobisz.

    ReplyDelete
  2. Niestety musialam spakowac w bagaz podreczny to, co bylo za ciezkie do glownego, wiec ciuchy odpadly w przedbiegach.
    Doskonale zdaje sobie sprawe, ze maja prawo mnie nie przepuscic, ale nie wazenie bagazu w lokalizacji poczatkowej ale wazenie w jednej z posrednich uwazam za brak konsekwencji. Albo waza od poczatku, albo wcale.

    ReplyDelete
  3. Leciałam AirBerlin do Chicago w maju tego roku i o ile w tamtą stronę nie było problemów, to wracając musiałam się przepakowywać na lotnisku. Miałam nadbagaż, nie wiele, bo nie wiele, ale zawsze:). Same linie oceniam pozytywnie. Myślę, że następnym razem też będę szukać u nich korzystnych finansowo przelotów.

    ReplyDelete
  4. U mnie w pracy krąży takie powiedzonko, że cmentarze są pełne niezastąpionych :). Pozdrawiam! Lubię czytać, to co napiszesz. Dorota

    ReplyDelete