W czasie, gdy ja bylam w Palm Springs, Maz pojechal do Nevady na festiwal Burning Man.
Wytlumaczenie, czym jest Burning Man, komus, kto nigdy tam nie byl, jest bardzo trudne, jednak sprobuje wyjasnic w kilku punktach:
- Burning Man to camping na pustyni. 50000 ludzi. Slownie: piecdziesiat tysiecy. Na pustynie zabierają wszystko, czego bedą potrzebowac do przeżycia. Wode. Jedzenie. Ubranie odpowiednie na goracy dzien i na zimna noc. Po festiwalu, uczestnicy zabierają ze soba wszystkie odpadki i smieci, w myśl zasady "nie zostawiaj śladu".
- Burning man to festiwal, na ktorym mozna robic, co sie tylko chce. Mozna wyrazic siebie w taki sposob, w jaki ma sie ochote (o ile nie zagraza to innym). Mozna chodzic wokolo na golasa. Mozna pomalowac sie na czerwono. Mozna przebrac sie za wielkanocnego kroliczka. Wszystko jest dozwolone. Wolność jest hasłem przewodnim.
- Burning Man to handel wymienny. Tutaj pieniądz nie ma wartości. Na pustyni nie mozna kupic nic, z wyjatkiem lodu i kawy. Mozna tez, oczywiscie, obdarowywac sie nawzajem, nie oczekujac niczego w zamian.
- Burning Man to instalacje artystyczne i dziela sztuki (czesto zrobione z materialow recyklingowanych lub odpadków nieorganicznych) umieszczone w roznych miejscach piecdziesieciotysiecznego miasta.
- Burning Man to płomień. Ogromny. Wieczorami, w asyscie strazakow, palone sa instalacje, takie jak wielki Kon Trojanski, Swiatynia Przemiany, zbudowana z materialow recyklingowanych oraz postac czlowieka na wielkiej piramidzie (od ktorej to postaci wziela sie nazwa festiwalu: Burning Man).
- Burning Man to dwa kolka. Rower jest najpopularniejszym środkiem transportu. Po głównym placu miasta można jeździć samochodem tylko wtedy, jeśli jest on przekształcony w potwora/osmiornice/rybę/statek, lub coś w tym rodzaju.
- Burning Man to hipisi.
- Burning Man to wszechobecny pyl.
Pomimo, iz uwielbiam sztuke nowoczesna, nie wybrałam sie na festiwal. Po pierwsze- nie znoszę upałów. Po drugie- nie znoszę tłoku. Do tej pory postrzegalam Burning Man jedynie w tych dwóch kategoriach: upał i tłok.
Michael od wielu lat chciał pojechać na Burning Man, wybrał sie wiec z kolega. Ja odpuscilam myśląc, ze nie bede Mezowi psuc wycieczki zycia narzekaniem na pogode i tlumy.
Po obejrzeniu zdjęc zaczelam zalowac (wszystkie fotografie zamieszczone w tej notce zostaly zrobione przez Michael Sinaga i naleza do Michael Sinaga):
W przyszłym roku jedziemy razem.
Jesli macie ochote dowiedziec sie wiecej:
strona festiwalu: http://www.burningman.com/
zdjecia festiwalu: http://www.flickr.com/groups/burningman/
Z tym festiwalem spotkałam się tylko raz - w serialu "Zwariowany świat Malcolma" s7 odc1. I myślałam, że taka impreza nie istnieje naprawdę i że zostało to wykreowane na potrzeby scenariusza :D
ReplyDeletePełen zaskok, to musi być ciekawe wydarzenie :D
Tez mi sie tak wydaje. W przyszlym roku opisze moje wlasne wrazenia.
ReplyDeletehej,super sprawa dla artystycznych dusz,chociaz po obejrzeniu zdjec chetnie sama bym sie tam znalazla i odizolowala sie od codzinnosci,pozdrawiam Kitajka
ReplyDeleteNie trzeba daleko szukać. Mamy na swoim podwórku też mylnie kojarzony tylko z błotem i tłumami Woodstock, który także jest festiwalem wolności i tolerancji ;) Z tą różnicą, że mamy raczej las niż pustynię ;) i to "miasteczko" liczy sobie około pół miliona ludzi. Ja na pewno nigdy żadnego już nie odpuszczę! :)
ReplyDelete