Friday, March 27, 2009

Widzialam Baracka Obame!

Dzis rano, okolo godziny 9, zadzwonil do nas tata Meza z informacja, iz zablokowano ulice, przy ktorej mieszka, a odwiedzajacy Californie prezydent Barack Obama bedzie przejezdzal niemalze pod jego oknami.
Nie ludzilam sie, ze uda mi sie zobaczyc glowe panstwa z bliska. Bylam przekonana, ze jesli nawet nie bedzie tlumow, to pancerna, przyciemniana szyba limuzyny skutecznie ograniczy widocznosc. Bez wiekszego entuzjazmu ubralam sie i zrobilam szybki makijaz. Chwile pozniej siedzialam juz z Mezem (zaopatrzonym w aparat fotograficzny z obiektywem o rozmiarach, ktorych nie powstydzilby sie zawodowy paparazzi) w samochodzie.
Tlumow faktycznie nie bylo. Na rogach skrzyzowania stalo kilkanascie osob, glownie Meksykanow. Niektorzy siedzieli na malych, rozkladanych krzeselkach, inni wprost na chodniku.
Okazalo sie, ze spoznilismy sie na przejazd Obamy, jednak ulice wciaz pozostawaly zablokowane, a policjanci, krazacy na swoich wielkich motocyklach, stanowczo zabraniali przechodzenia przez ulice. Sugerowalo to, ze prezydencki konwoj bedzie jeszcze wracal.
- Prezydent nie przyjedzie- stwierdzil autorytatywnie Maz.- zobacz, jacy policjanci sa odprezeni.
Rzeczywiscie, policjant obok mnie zdjal kask, wyjal iPhone'a i wyslal smsa. Po wykonaniu tej czynnosci zajal sie polerowaniem swojego motocykla miekka szmatka.
Bylo bardzo goraco. Dolaczylam do gapiow siedzacych na chodniku i zajelam sie robieniem zdjec policjantom, wozom opancerzonym i zolnierzom z karabinami. Potem oddalam aparat Mezowi i zaczelam zastanawiac sie, czy siedzenie w upale ma sens, i czy nie lepiej wrocic do domu.
Okolo godziny 11:00 policjant obok zalozyl kask i ponownie zaczal krazyc po ulicy. W oddali zamigaly jakies swiatla. Po chwili w naszym kierunku zmierzal konwoj motocykli, policyjnych aut i wozow opancerzonych (w ktorych podobno siedza specjalnie wyszkoleni snajperzy gotowi zastrzelic z pistoletow maszynowych kazdego, kto tylko krzywo spojrzy). Wsrod nich jechaly dwie czarne limuzyny, ozdobione prezydenckim znakiem i amerykanskimi flagami. Zgromadzeni na chodniku ludzie zaczeli gwizdac, klaskac i wznosic okrzyki. Mnie rowniez udzielil sie radosny nastroj, poszlam wiec w ich slady. Maz robil zdjecie za zdjeciem.
W drugiej z limuzyn, na tylnym siedzeniu, siedzial prezydent Stanow Zjednoczonych Barack Obama, i machal przyjaznie do tlumu. Widzialam jego twarz i dlon przez pancerna szybe. I cieszylam sie jak dziecko.
Konwoj oddalil sie kilka sekund pozniej a ulice zostaly odblokowane. Maz pokazal mi fotografie, ktore zrobil. Na jednej z nich wyraznie widac Baracka Obame w bialej koszuli z krawatem, jego skupiona twarz i dlon z szeroka obraczka. Zaloze sie, ze nikt z gapiow nie zrobil lepszego zdjecia.
Patrzac na zdjecie zastanawiam sie, o czym myslal prezydent, kiedy mijal nas w tej limuzynie: o przemowieniu, ktore zaraz wyglosi w jednej z Californijskich szkol? O nocnym programie telewizyjnym, ktory niebawem bedzie nagrywal w studiu z Jay'em Leno? O problemach ekonomicznych? A moze o zonie Michelle i o coreczkach? To wie tylko on. A ja wiem, ze widzialam z bliska prezydenta Stanow Zjednoczonych. Albo jego calkiem udanego sobowtora.

No comments:

Post a Comment