Saturday, January 3, 2009

Agricultural control

Przy wjezdzie do Californi zostalismy zatrzymani (jak wszyscy podrozujacy do tego stanu) na stacji agricultural control (w takim miejscu specjalne sluzby sprawdzaja, czy nie wwozimy zakazanych owocow lub warzyw).
- Nie oddam jablek i gruszek!- mowilam placzliwie do Meza, sciskajac ekologiczne owoce, ktore przed wyjazdem podarowal nam jego szef.
Okazalo sie, ze to nie o jablka i gruszki chodzilo.
Suszone porzeczki rowniez nie wzbudzily niezdrowego zainteresowania panow na stacji.

Panowie zapytali sie Meza, czy przewozimy jakies rosliny, a ten, uczciwie odparl, ze tak (za szczerzy jestesmy, za honorowi...). Palma i kwiat jabloni przeszly kontrole bez szwanku.
Zabrali nam awokado.
Awokado, ktore Maz samodzielnie wyhodowal 5 lat temu w sloiku, z pestki owocu, ktory kupil w hipermarkecie.
Awokado, ktore po dwoch latach przesadzilismy do malej doniczki.
Awokado, ktore w koncu przesadzilismy do duzej doniczki, ktore zaczelo puszczac duze, zielone liscie, i ktore przetrwalo 2 przeprowadzki!

Smutno nam.

Zartujemy sobie, ze czesc tej rosliny zyje w naszej kotce, ktora uwielbiala zuc liscie awokado i kopac w doniczce. Teraz pozostalo nam juz tylko wspomnienie i pare ujec na moich filmikach YouTube...

W ramach zemsty bede probowac wyhodowac rosline z pestki kazdego awokado, ktore zjem.

No comments:

Post a Comment