Na zewnątrz bylo znow -15 stopni, ale zza chmur wyjrzalo dzis słońce. Pogoda wygladala na znosna- i taka byla, o czym przekonalismy się po wyjściu z domu.
Dziś wybraliśmy się na spacer do Lasu Lagiewnickiego, który jest największym lasem miejskim w Europie.
Przeszlismy 5 km, zatrzymujac się co jakiś czas aby zrobić zdjęcie.
Widzielismy grupe mezczyzn jezdzacych na biegowkach po zamarznietym stawie.
Mąż, zaciekawiony, również wszedł na lód, ale szybko z niego uciekł gdy usłyszał trzeszczenie.
Poszliśmy dalej, aż do klasztoru w Lagiewnikach, gdzie (oprócz zwiedzania) nabralismy dobrej, mineralnej wody do butelki.
Stamtąd, o godzinie 14:50, pojechalismy autobusem do domu.
Wieczorem wybraliśmy się z Mama do Leclerc'a na małe zakupy (Mama), do pomocy Mamie (ja) i zwiedzanie (M). Mąż chodził miedzy regalami i stoiskami i poszerzal swoje slownictwo. Ze zdziwieniem skonstatowal, ze stoisko mięsne znajduje się zaraz przy stoisku z ubraniami. Zainteresował się również wielkimi, oblozonymi ziolami kiełbasami, wiszacymi na ścianie.
Wieczorem obejrzelismy wspólnie program Bear'a Grylls'a i zjedlismy obiad złożony z plackow ziemniaczanych, a w nocy, po upewnieniu się, ze nikogo nie obudzimy, dzwonilismy do naszych amerykańskich przyjaciół: DE, AW oraz VO.
No comments:
Post a Comment