Moja Mama, wspanialomyslnie, dokonala dzis przegladu technicznego zebow moich i Meza (Dziekujemy Ci, Mamo!). Spedzilismy kilka godzin w jej gabinecie, M jako pacjent, ja jako pacjent i tlumacz.
Wieczorem odwiezlismy Mame do domu, a sami pojechalismy na rentgen zeba. Wpadlam w lekka panike, gdy okazalo sie, ze aby dojechac do gabinetu musze wcisnac sie w bardzo waski wjazd... zupelnie zapomnialam, jakie Lodzkie bramy potrafia byc ciasne.
Po wizycie w pracowni rentgenowskiej poszlismy na spacer po ulicy Piotrkowskiej, od Traugutta az do Placu Wolnosci.
Okazalo sie, ze plac byl zablokowany dla ruchu samochodowego, pomnik Kosciuszki byl zabudowany od gory do dolu, a w samym srodku pysznila sie wielka scena, na ktorej w Sylwestra zaspiewa Doda i Maryla Rodowicz. Nigdy nie widzialam wiekszej sceny w Lodzi. Rowniez tiry i maszyny ustawione wokolo robily wrazenie. Obeszlismy scene wokolo, pojadajac zapiekanke- polski specjal, ktory M bardzo docenil.
Mezowi podoba sie nasza Lodz, chociaz uwaza (tak jak zreszta i ja), ze jest dosc szara. Ja mysle, ze za kilka lat bedzie to naprawde piekne miasto, szczegolnie, jesli bedzie sie rozbudowywac i modernizowac tak szybko jak do tej pory.
No comments:
Post a Comment