Dzis rano wybralismy sie na cmentarz zydowski.
Obawialismy sie, ze bedzie przy swiecie zamkniety, ale bylismy mile zaskoczeni. Cmentarz stal dla nas otworem.
Powital nas niezle podciety pan straznik, ktory zainkasowal 4 zlote od glowy za zwiedzanie terenu. Uzbrojeni w aparat i statyw ruszylismy na spacer, rozgladajac sie wokolo i podziwiajac malownicze nagrobki...
Po poludniu mielismy zamiar wrocic pod pieknie oswietlona katedre, aby porobic wiecej zdjec. Niestety, Maz, powalony iloscia cukru w ciastach, ktore spozyl, polegl juz okolo 4 po poludniu. Obudzil sie jedynie na obiad, po czym zasnal ponownie i spal, chrapiac donosnie, az do rana. Ja spedzilam mily wieczor z rodzicami, ogladajac film "Taking Chance", oraz- piszac notki na bloga.
No comments:
Post a Comment