11 wieczorem.
Ogladamy z Mezem "Batmana". W pewnym momencie M zauwaza, ze po scianie wartkim strumieniem plynie nam woda.
Sasiadowi na gorze przecieka kaloryfer.
Pol godziny pozniej mamy juz mokry dywan pod oknem.
Okolo polnocy z sufitu odpada panel.
O tej porze nie mozemy nic z tym zrobic (managera nie ma, pana "zlotej raczki" tez nie), idziemy wiec spac.
Rano mokry dywan pokryty jest tym, co pozostalo z kolejnych dwoch paneli, ktore rozmiekly i spadly w ciagu nocy. Na scianie widnieja malownicze, brazowe zacieki.
Moze i dobrze, ze sie przeprowadzamy?
No comments:
Post a Comment