Za kazdym razem gdy slyszalam okreslenie "duchowe oswiecenie" stawala mi przed oczami scena z ksiazki (lub filmu) "Bridget Jones", w ktorej glowna bohaterka spozywala grzybki halucynogenne. W myslach pojawialy mi sie rzeczy takie jak Tajlandia, narkotyki, Indie, medytacja, ludzie, ktorzy maja za duzo wolnego czasu, dziwacy, sekty i ogolna sciema.
Dwa i pol roku w Stanach Zjednoczonych (w tym 10 niezwykle istotnych miesiecy w F, Iowa) sprawilo, ze zmienilam zdanie.
W Alabamie kazda nowo poznana osoba pytala mnie, gdzie chodze do kosciola.
W F kazda nowo poznana osoba pyta mnie, czy medytuje. Nie, nie medytuje, ale bardzo bym chciala, bo widze efekty medytacji w zyciu tych, ktorzy to robia.
D, moj "kolega od gitary", szybko awansowal do jednego z moich blizszych przyjaciol. Nasze rozmowy stopniowo dotykaly coraz to powazniejszych i delikatniejszych kwestii. D wiele w zyciu przeszedl. Kilka lat temu doznal duchowego oswiecenia i od tamtej pory jest innym czlowiekiem, widzi i rozumie sprawy, ktore dla innych sa niezrozumiale.
Po jednej z naszych rozmow D pozyczyl mi ksiazke Byron Katie "Loving What Is". Przeczytalam jednym tchem. Czytajac odczuwalam rozmaite emocje, od fascynacji i entuzjazmu przez niezrozumienie az po zlosc, ze to, o czym pisze Byron Katie jest tak dalekie od mojego pojmowania rzeczywistosci, a jednoczesnie tak prawdziwe. Kilka dni pozniej mialam sesje z mama D, J, ktora pomaga ludziom znalezc ich wlasna droge w zyciu.
Ostatnich kilka tygodni jest w moim zyciu wielkim przelomem.
Zdalam sobie sprawe, ze najbardziej stresujace sytuacje w zyciu czlowieka to przeprowadzka, rozwod i smierc.
Zrozumialam, ze nikt nie jest w stanie uszczesliwic mnie tak, jak moge to zrobic ja sama.
Ucze sie, ze akceptacja tego, co bolesne, jest kluczem do osiagniecia szczescia i spokoju.
Zrozumialam, ze wiekszosc cierpienia, jakiego doswiadczamy w zyciu, bierze sie z mysli, ktore tworza sie w naszej glowie, z tego, co nam sie wydaje, ze jest, a tak naprawde wcale nie musi miec racji bytu.
Zrozumialam, ze rzeczywistosc, zycie, zwiazki, malzenstwo jest tak naprawde zupelnie czyms innym niz myslalam.
Nauczylam sie dystansowac sie do wlasnych mysli.
Zrozumialam, ze sa w zyciu rzeczy, ktorymi nie warto sie przejmowac.
Ciesze sie, ze w 26. roku mojego zycia dowiedzialam sie tego, co J odkryla w 50., a wiekszosc ludzi nie pojmie nigdy.
Po sesji z J w ciagu jednego wieczoru napisalam 3 piosenki. Mysli, ktore klebily sie we mnie tak dlugo w koncu znalazly ujscie.
Zdaje sobie sprawe, ze to, co wlasnie napisalam, dla wiekszosci z Was moze wydac sie kompletnym belkotem, ale wcale mnie to nie martwi. W odpowiedzi na wszystkie Wasze pytania proponuje przeczytac ksiazke Byron Katie "Loving What Is". Jestem pewna, ze zmieni i Wasze zycie.
No comments:
Post a Comment