Za 2 dni Swieto Dziekczynienia.
Pomimo, iz mam tu w Californi wielu przyjaciol i rodzine, moje serce wciaz teskni za Iowa. Tegoroczne swieta postanowilam spedzic wlasnie tam, w Fairfield, z moja przyjaciolka M i jej rodzina (czuje sie troche, jakby to byla tez moja rodzina, tak jestesmy blisko).
Lot mialam we wtorek. Udalo mi sie wyjsc wczesniej z pracy, szef zreszta nie oponowal, bo sam wybieral sie na swieta do Las Vegas i tez musial sie przygotowac.
Pakowanie nie zajelo mi wiecej niz 2 godziny. Posprzatalismy z Mezem w domu, zostawilismy E (koledze, ktory na czas naszej nieobecnosci zamieszka w naszym domu) instrukcje obslugi kotow i, niewiele po 8 wieczorem, wyjechalismy na lotnisko. Ze wzgledu na okres swiateczny chcialam tam byc duzo wczesniej, okazalo sie jednak, ze nie ma tloku a sceny dantejskie sie nie dzieja. Maz ucalowal mnie i wrocil do domu (w srode rano leci do Atlanty do pracy, dolaczy do mnie w czwartek wieczorem).
Szybko i bez problemu przeszlam przez wszystkie bramki (ktore, nawiasem mowiac, podzielone zostaly na 3. Obsluga lotniska przygotowywala sie juz na srodowy tlok) i zostalo mi jeszcze mnostwo czasu na czytanie przed lotem.
Wylecialam punktualnie o 11:11 w nocy.
No comments:
Post a Comment