Central Park of Rancho Cucamonga wypelniony byl ludzmi. Moj tesc czekal juz na nas przy wejsciu i poprowadzil nas do tylnych drzwi, drzwi dla artystow. RB zaczal przygotowywac sprzet i pstrykac fotki testowe, ja mruczalam sobie pod nosem moje piosenki.
Okolo 8:30 stand up comedy rozpoczelo impreze. Wystepowal (jak zwykle na wszystkich wiekszych okazjach) facet, ktory (pomimo, iz jest Indonezyjczykiem) wyglada jak Obama. Za kazdym razem robi niesamowita furore.
Pierwsza tego wieczoru piosenke wykonalam ja. Ze sceny widzialam mojego tescia, przyjaciol, ich rodziny, widzialam jak usmiechaja sie do mnie i spiewaja ze mna, kolyszac sie w rytm muzyki. Za mna, zespol usmiechal sie z duma i satysfakcja, tak jakby mysleli sobie "to mysmy ja tego nauczyli". Schodzilam ze sceny, zegnana brawami, kciukami podniesionymi do gory i wesolymi okrzykami. Ludzie robili mi zdjecia.
Zajelam swoje miejsce w pierwszym rzedzie. Kobieta, siedzaca za mna, polozyla mi reke na ramieniu.
- Masz na nazwisko S.? Naprawde? zapytala z niedowierzaniem.
- Tak. Jestem synowa AS.- odpowedzialam
- Co ty powiesz!- wykrzyknela zdumiona- AS to moj wujek!
W ten wlasnie sposob poznalam kolejnego czlonka rodziny.
Wykonalam jeszcze dwie piosenki. Jedna z nich- z "Obama", ktory nagle poczul, ze dusza mu spiewa, i musi do mnie dolaczyc. Siedzacy na sali Jack i Dewi klaskali i smiali sie do mnie.
Zdecydowanie byl to moj najlepszy wystep. Potwierdzil to DR, kolega z zespolu, przybijajac mi "piatke".
Potem na scene weszla Dewi. Glos ma jak dzwon, gdzie mi tam do niej. Koncert szybko przerodzil sie we wspolna zabawe: Dewi zeszla ze sceny i zaczela tanczyc razem z publicznoscia tradycyjny, indonezyjski taniec, do ktorego mnie rowniez zaproszono. Musialo to wygladac zabawnie.
Po kilku piosenkach Jack wszedl na scene. Gdy tylko zabrzmial jego charakterystyczny, chropowaty glos, rozlegly sie huczne brawa. Nie dziwie sie, ze go tak lubia. Sama kupilam jego plyte, bo piosenki, ktore spiewal, bardzo milo mi sie kojarza: z probami, z koncertem, z akceptacja i z wielka, wielka radoscia.
Koncert skonczyl sie okolo godziny 11 w nocy. Jack i Dewi z checia pozowali do zdjec. Nagle ktos zapragnal zrobic sobie zdjecie ze mna, potem druga osoba, trzecia... potem robiono zdjecia mnie i Dewi. Bardzo to wszystko bylo mile.
Po drodze do samochodu zahaczylismy jeszcze o kuchnie, gdzie mozna bylo nabyc/dostac dobre, indonezyjskie jedzenie. RB po raz pierwszy mial okazje skosztowac takich smakolykow. Kupilam mu pudelko z deserami: zasluzyl sobie chlopak. Mam mase pieknych zdjec.
Po wszystkim odwiozlam RB do domu, wzielam od niego karte CF ze zdjeciami, pojechalam do domu, zrzucilam zdjecia na twardy dysk, i, choc byla juz 3:00 nad ranem, wstawilam dwa na facebooka:
Zasypialam z piosenkami Jacka & Dewi plynacymi z glosnikow.
To byl cudowny wieczor.
:)
Gratuluję koncertu! Oby więcej takich sukcesów! A zdjęcia boskie :)
ReplyDeletePS: Zmieniłaś fryzurę? :D
Buziaki,
Roman
Jak widac :)
ReplyDeleteDziekuje :)