Okazuje sie, ze w przypadku powaznej choroby sytuacja obywateli USA, ktorzy maja ubezpieczenie, nie rozni sie zbytnio od sytuacji tych, ktorzy go nie maja.
Jesli nasz pracodawca nas nie ubezpiecza- mozemy zrobic to sami. Skladamy wtedy petycje do wybranej firmy ubezpieczeniowej, wraz z formularzem, w ktory wpisujemy historie naszej choroby. Posiadanie przewleklych schorzen dyskwalifikuje nas jednak jako potencjalnych klientow.
Obowiazkiem panstwa jest zapewnienie jego obywatelom nalezytej opieki medycznej. Czy to tylko puste slowa? Wyglada na to, ze nalezy ubezpieczac jedynie zdrowych, szczuplych ludzi, bez historii chorob przewleklych w rodzinie- maja oni mniejsze szanse na zachorowanie, a co za tym idzie- na narazenie firmy ubezpieczeniowej na koszty! Chorzy nie przynosza zyskow. Chorych trzeba leczyc, placic za zabiegi, lekarstwa, wizyty... to sie nie oplaca.
Wyobrazmy sobie jednak, ze znalezlismy sie w gronie tych szczesliwcow, ktorzy zostali ubezpieczeni. Chodzimy do lekarza na badania okresowe. Nie dosc, ze placimy comiesieczna skladke w wysokosci kilkuset dolarow, za kazda wizyte u lekarza musimy rowniez zaplacic copay (oplate za wizyte wynoszaca kilkadziesiat dolarow).
Pewnego dnia powaznie chorujemy: lekarze wykrywaja u nas np. raka skory. Machina idzie w ruch: firma, ktora nas ubezpiecza, przekopuje sie przez nasza historie choroby i znajduje cos, co moze byc uznane jako przewlekle lub istniejace schorzenie, ktore mielismy w momencie starania sie o ubezpieczenie, a ktore zatailismy (np poparzenie sloneczne 10 lat temu, grzybice lub lupiez). Ubezpieczenie zostaje anulowane. Musimy sami sobie radzic z choroba, bolem i rachunkami.
Tak wlasnie Michael Moore przedstawia realia zwiazane z opieka medyczna w USA. Czesc jego filmu byla krecona na Kubie. Pomimo, iz obywatele Stanow Zjednoczonych nie moga legalnie pojechac do tego kraju, udaje sie to rezyserowi i kilku ludziom, ktorzy pomagali kilka lat temu przy szukaniu w gruzach ofiar 9/11, a ktorym panstwo amerykanskie odmowilo pomocy medycznej. Dobrzy lekarze udzielaja ludziom darmowej pomocy (podobno to standard na Kubie), wstawiaja facetowi komplet nowych zebow, lecza kobiete z dusznosci a wszystkiemu przygrywa rzewna muzyka. Wyglada na to, ze w panstwie wroga Amerykanie sa traktowani lepiej niz w ich wlasnym kraju.
Michael Moore uzyl w filmie "Sicko" bardzo dobrych chwytow. Poruszyl tematy, ktore sa bliskie kazdemu, kto mieszka w USA, problemy, z ktorymi (predzej czy pozniej) kazdy bedzie musial sie zetknac.
Nie wiem jak to jest, gdy czlowiek ubezpiecza sie sam. Do tej pory zawsze bylam ubezpieczana przez pracodawce. Nikt nie kazal mi wypelniac formularzy z historia choroby. Gdy potrzebowalam pomocy lekarskiej, zostala mi ona udzielona, pomimo, iz moje schorzenie bylo przewlekle i istniejace przed wykupieniem ubezpieczenia. Dlatego wlasnie uwazam, ze zdecydowanie lepiej jest ubezpieczenie miec, niz go nie miec. Jednoczesnie jestem ciekawa, jak to jest z tymi, ktorzy ubezpieczaja sie sami (jesli ktos z Was, czytajacych tego bloga, mieszka w Stanach Zjednoczonych i nalezy do takich osob, prosze o wypowiedzi w komentarzach lub na mejla).
W przypadku posiadania ubezpieczenia placenie copay za wizyte uwazam za cos najzupelniej normalnego. Lekarze w Stanach Zjednoczonych sa jednymi z najlepszych na swiecie, nalezy im sie godne wynagrodzenie za uslugi, ktore wykonuja. Czas oczekiwania na wizyte nie jest dlugi, warunki sa doskonale, sprzet medyczny najwyzszej klasy. Zdecydowane "TAK" dla copay.
Nie kazdy moze byc wyksztalcony i obrotny i miec dobrego pracodawce, ktory go ubezpiecza. Mniej obdarowanym przez los tez nalezy sie opieka medyczna i tu zgadzam sie z Michaelem Moore'm, ze cos w tym panstwie nie gra. Wydaje mi sie jednak, ze rezyser celowo wybral ekstremalne przypadki i tragicznie konczace sie historie ludzi, aby stworzyc kontrowersyjny film, na ktory przyjda miliony, i ktory zarobi dla niego miliardy. Prosze mnie wyprowadzic z bledu, jesli sie myle. Moze takie sytuacje sa nagminne.
Michael Moore to w Ameryce postac budzaca wiele sprzecznych uczuc. Wielu go kocha i wielu nienawidzi. Stworzyl trzy glosne filmy dokumentalne (dwa poprzednie to "Bowling For Columbine" oraz "Fahrenheit 9/11"). Nie da sie ukryc, ze dziela te sa bardzo przekonujace, a do tego wywoluja w widzu uczucie, jakby rezyser odkrywal przed nami prawde, ktora caly swiat z jakichs powodow stara sie ukryc.
Z reguly jestem nastawiona sceptycznie do wszystkich kontrowersyjnych filmow, ktore przedstawiaja cos jako czarne albo biale. Uwazam, ze kazdy kij ma dwa konce. Mysle rowniez, ze kazdy, nawet najdziwniejszy poglad mozna obronic, jesli ma sie dobre argumenty. W przypadku "Bowling For Columbine" oraz "Fahrenheit 9/11" dalam sie nabrac.
Nie tym razem.
Co jednak nie zmienia faktu, ze duzo lepiej sie czulam przed obejrzeniem tego filmu.
No comments:
Post a Comment