W srode o 14.00 poszlam pobiegac. Wrocilam pol godziny pozniej i zauwazylam, ze miga lampka na moim telefonie sygnalizujac, ze ktos dzwonil.
Byl to maz. Za 2 godziny przeprowadzal szkolenie, laczone z poczestunkiem dla szkolonych, i zastanawial sie, czy bym mu nie upiekla key lime pie (taki placek limonkowy). Czasu bylo niewiele ale co to dla mnie, upiec placek, tym bardziej, ze 2 pudelka gotowej mieszanki staly na polce.
Po dokladnym przeszukaniu calej kuchni okazalo sie, ze pudelko jest tylko jedno. Przepis wymagal wlania masy do foremki 8"x8", ja zas dysponowalam duza forma 16"x8". Drugie pudelko key lime pie byloby jak znalazl, ale w obliczu zaistnialych okolicznosci wpadlam na swietny pomysl podzielenia formy na dwa sztywna, wysoka na cal poprzeczka. Wylozylam kazda czesc gruba warstwa folii aluminiowej. W ten sposob otrzymalam dwie czesci 8"x8"; w jednej z nich mial sie znalezc placek a w drugiej postanowilam upiec ciastka kawowe.
Najpierw wlalam do formy mase key lime pie. Czas pieczenia placka wynosil 22 minuty a ciastek- 15 minut. Po 7 minutach wyjelam forme z piekarnika i wlalam do drugiej jej czesci mase, z ktorej mialy powstac pyszne ciastka kawowe. Zadowolona z siebie zabralam sie za zmywanie.
Po kolejnych 7 minutach postanowilam sprawdzic, co tez sie tam dzieje w piekarniku.
Forma key lime pie pekla, i pol masy wplynelo pieknie pod forme ciastek kawowych, tworzac pod nia urocza, zielona pierzynke. Forma, w ktorej mial znajdowac sie placek, zawierala pol centymetra sztywnego niewiadomoczego, zas kompletnie plynna masa kawowa trwala wciaz wiernie na swoim miejscu.
Postanowilam interweniowac. Wyjelam forme z piekarnika, wyciagnelam folie z key lime niewiadomoczym i umiescilam na duzej blasze. Wzielam noz i zaczelam obskrobywac folie z masa ciastkowa z resztek placka. Noz okazal sie byc narzedziem malo skutecznym, chwycilam wiec druga reka lyzke. W tym czasie duza kropla goracej masy spadla mi z noza na dlon, parzac mnie okropnie. Klnac w duchu zaniechalam uprzednio wykonywanych czynnosci, wrzucilam do zlewu noz i lyzke i wsunelam ciastka kawowe spowrotem do pieca, zeby sie dopiekly. Zrezygnowana dokonczylam zmywanie.
Po jakichs 7- 10 minutach otworzylam piekarnik, z ktorego wydobywal sie czarny dym i won spalenizny: to resztki key lime pie na folii aluminiowej wydawaly swoje ostatnie tchnienie.
Maz, przybywszy o 16.30 do domu, zastal mnie siedzaca z szalenstwem w oczach w pobojowisku sprzetow kuchennych, trzymajaca w reku DRUGIE PUDELKO KEY LIME PIE, ktore nie wiadomo jakim cudem znalazlo sie w niewidocznym z kuchni miejscu na kanapie.
Ciastka kawowe, pomimo zakalca, okazaly sie nawet jadalne.
No comments:
Post a Comment