Zdarzylo sie tak, ze pewnego pieknego dnia zabraklo mi benzyny i samochod rozkraczyl mi sie dokladnie przed samym skrzyzowaniem.
Malzonek przebywal w pracy, wiec dzwonienie do niego bylo bezcelowe (Malzonek w pracy grozi wybuchem). Postanowilam wziac sprawe we wlasne rece.
Z wyrazem bezradnosci na twarzy wysiadlam z samochodu i rozejrzalam sie. Nie minelo 10 sekund a juz moje auto pchal uczynny afroamerykanin. Dolaczylo do niego jeszcze trzech bialych, roslych osilkow.
Jak spod ziemi wyrosl rowniez radiowoz z urocza czarna policjantka. Juz sie wystraszylam, ze mi wlepi mandat za tamowanie ruchu ale zostalam odeskortowana na miejsce parkingowe oraz zapytana, czy nie potrzebuje pieniedzy na benzyne.
Afroamerykaninowi kupilam lunch po czym ruszylam z buta na poszukiwanie stacji benzynowej. Znalazlam ja 3 przecznice dalej. Podeszlam do kasy i juz przymierzalam sie do kupna dwugalonowego kanistra gdy nagle uslyszalam zdanie wypowiedziane z pieknym, poludniowym akcentem:
- Ja mam kanister, chetnie ci pozycze.
Wlascicielem akcentu (i kanistra) okazal sie byc blondyn w czapce z daszkiem, spodniach ogrodniczkach i flanelowej koszuli w krate (dla niewtajemniczonych: prawdziwy, klasyczny poludniowy "redneck" czyli przedstawiciel klasy pracujacej zwany rowniez czesto "wiesniakiem"), posiadacz samochodu dostawczego.
W oczach sprzedawcy pojawila sie chec mordu, nie zarobil bowiem 6 dolarow na kanistrze. Musial sie jednynie zadowolic $5 za dwa galony benzyny.
Blondyn odpalil swoj wehikul a ja zaprowadzilam go na miejsce spoczynku mojej mazdy (nie spieszylo mi sie wsiadac z obcym, nawet tak uczynnym, do samochodu, tym bardziej, ze caly mial zawalony jakims zelastwem, nawet siedzenie pasazera). Wspolnie reanimowalismy auto.
Chcialam sie blondynowi jakos odwdzieczyc.
- Niestety nie mam gotowki- powiedzialam- ale bylabym bardzo szczesliwa mogac zaprosic cie na lunch.
- Nie trzeba, dziecino- powiedzial- ciesze sie, ze moglem pomoc.
W taki to wlasnie sposob kilka kompletnie nieznanych mi osob sprawilo, ze moj dzien byl naprawde wspanialy.
No comments:
Post a Comment