"Mieszkancy Wysp Salomona (Poludniowy Pacyfik) maja niezwykly sposob scinania drzew. Jesli jakies jest zbyt duze by je sciac toporem, tubylcy zwalaja je za pomoca krzyku. (Nie mam przed soba artykulu, w ktorym to przeczytalem, ale przysiegam, tak bylo napisane.) O swicie obdarzeni niezwyklymi mocami drwale wspinaja sie na drzewa i nagle krzycza na nie ile sil w plucach. Robia tak przez 30 dni. Drzewo umiera i pada na ziemie. Teoria mowi, ze to wrzask zabija ducha drzewa. Tubylcy mowia, ze metoda zawsze dziala.
Och, jacy oni biedni, naiwni i nieswiadomi. Jakze osobliwe zwyczaje dzungli. Krzyczec na drzewa, no naprawde. Jakiez to prymitywne. Wielka szkoda, ze nie maja zadnych wynalazkow wspolczesnej techniki ani naukowych umyslow.
A ja? Ja krzycze na moja zone. Krzycze na telefon i na kosiarke. I krzycze na telewizor, na gazete i na moje dzieci. Jestem nawet znany z tego ze czasem zaciskam piesci i krzycze w strone nieba. Moj sasiad krzyczy na swoj samochod. A tego lata slyszalem jak krzyczal na drabine przez cale popoludnie. My, nowoczesni, cywilizowani i wyksztalceni ludzie krzyczymy na korki uliczne, na sedziow sportowych, na rachunki i banki i na maszyny- zwlaszcza maszyny. Maszynom i rodzinie dostaje sie najbardziej.
Nie wiem, co dobrego to przynosi. Urzadzenia i przedmioty po prostu tkwia na swoim miejscu. Czasem nawet kopanie nie pomaga. Jesli chodzi o ludzi, coz, mieszkancy Wysp Salomona moga miec racje. Krzyczenie na zywe istoty zwykle zabija w nich dusze. Kije i kamienie moga zlamac nasze kosci. Slowa moga zlamac nasze serca..."
" Cytat zaczerpniety z:
"All I Really Need to Know I Learned in Kindergarten", Villard Books, New York 1988.
Tlumaczenie moje.
No comments:
Post a Comment