Rzecz dzieje sie w pracy mojego Meza.
Pewnego upalnego dnia przez otwor w dachu, po rurze, weszly do budynku pszczoly. Nie jedna. Nie dziesiec. Kilkaset pszczol.
Koledzy z pracy zadzwonili do mojego Meza po instrukcje co i jak nalezy zrobic. Malzonek, myslac, ze chodzi o kilka niewinnych owadow, polecil im pojechanie do Lowes (taka nasza Castorama), zakupienie odpowiedniego srodka i nie zawracanie mu wiecej glowy. Uparci ludzie nie dali jednak za wygrana i wezwali go na miejsce zdarzenia. Pragnac szybko pozbyc sie natretnych pracownikow moj Maz otworzyl drzwi do budynku z mocnym postanowieniem rozprawienia sie z pszczolami. Posepne bzyczenie sprawilo, ze czym predzej je zamknal.
Wezwano firme zajmujaca sie dezynsekcja. Panowie bezradnie rozlozyli rece.
A dlaczego?
Nie dlatego, ze nie mieli sprzetu.
Nie dlatego, ze nie zajmuja sie owadami.
Dlatego, ze pszczola jest pozyteczna i jest tu traktowana jako zwierze.
Aby pozbyc sie pszczol nalezy wezwac specjalna firme zajmujaca sie usuwaniem zwierzat. Pszczoly sa zwabiane do specjalnej pulapki, gdzie sa zamykane (zywe!), nastepnie przewozone do laboratorium, przebadane i wypuszczane w granicach stanu, w ktorym zostaly schwytane.
Najwyrazniej Amerykanie wzieli sobie do serca slowa Alberta Einsteina "Jesli pszczoly zniknelyby z powierzchni ziemi, ludzkosci pozostalyby tylko cztery lata zycia".
No comments:
Post a Comment