Meksykanow mozna znalezc wszedzie. Mieszkaja w twoim miescie, w twojej dzielnicy, na twojej ulicy, wreszcie- w tym samym budynku co ty.
Typowa meksykanska rodzina to usmiechniety ojciec w bialym podkoszulku, dzinsach i adidasach, mloda matka w ciazy w spodniach ogrodniczkach i dwoje bardzo grzecznych, trzymajacych sie blisko dzieci. Zawsze gdy na nich patrze przychodzi mi na mysl film "Ojciec chrzestny" (chociaz to o Wlochach): oni sa jak mafia- solidarni, kochajacy swoje "ninos". Wszedzie razem. W hipermarkecie oscyluja wokol dzialu z latynoskim jedzeniem (biora liscie kukurydzy na tamales).
Na ulicach dominuje nieco inna moda: meksykanscy mezczyzni nosza podkoszulki polo w czerwono- niebieskie paski oraz czapeczke z daszkiem zalozona tyl na przod. Nieodlaczny atrybut to wielki samochod dostawczy z ktorego glosnikow wydobywa sie tradycyjna muzyka a rzewny glos wyspiewuje "amor, amor".
Jesli jestes atrakcyjna blondynka przecietny Meksykanin zasypie cie mnostwem komplementow. Jesli nie- tak samo. Nie wazne czy jestes gruba czy chuda, mloda czy stara, z jasnymi czy ciemnymi wlosami: meksykanski mezczyzna sprawi, ze poczujesz sie jak miss swiata.
Wczoraj pojechalam na tzw. Farmers Market (czyli mowiac najzwyczajniej- rynek). Owoce i warzywa mozna tu nabyc po kilkakrotnie nizszych cenach niz w zwyklych sklepach. Oczywiscie na rynku krolami straganow sa Meksykanie.
- Pomoc?- zapytal uprzejmie maly brazowy czlowieczek gdy chodzilam wzdluz straganow wybierajac warzywa.
- Dziekuje, juz mi ktos pomaga.- odpowiedzialam zgodnie z prawda. Obok mnie inny brazowy usmiechal sie zwyciesko przesypujac pomidory z koszyka do reklamowki. Pierwszy jednak nie dawal za wygrana.
- Jak masz na imie?- zapytal.
- P.
- Mieszkasz tutaj?
Pozornie niewinne pytanie ale kryje w sobie mnostwo tresci. Mieszkasz tutaj- jestes stad. Jestes stad- jestes obywatelem. Jestes obywatelem- mozna sie z Toba ozenic i dostac zielona karte.
- Tak, w centrum B.
- Dasz mi swoj numer telefonu?
- Przykro mi, nie, jestem mezatka.
- O.K.- odparl bez zalu i niezrazony wyruszyl na poszukiwanie kolejnej "ofiary".
Nie zrozumcie mnie zle. Meksykanie w zadnym stopniu nie sa natretni. Podtrzymuja rozmowe tylko wtedy jesli masz na to ochote. Jesli nie- oddalaja sie. Gdy opuszczasz sklep/rynek pomoga Ci zaniesc warzywa do samochodu a na pozegnanie zycza milego dnia. Sa bardzo uprzejmi, po czesci ze strachu. Staraja sie pracowac i zachowywac idealnie z obawy przed deportacja, ja jednak mysle, ze oni ta uprzejmosc maja tez we krwi. Osobiscie znam paru, ktorzy sa tu legalnie ale ich zachowanie jest wciaz takie samo: zawsze usmiechnieci, zadowoleni, chetni do pomocy.
Meksykanie nigdy sie nie poddaja. Jak nie na wizie- to przez zielona granice. Jak nie przez zielona granice- to ukryci w ciezarowce. Zawsze znajda jakis sposob zeby dostac sie do bratniego kraju.
Ciekawi mnie tylko, jakimi doroslymi beda dzieci urodzone w USA z meksykanskich rodzicow. Czy tak samo milymi, usmiechnietymi, pomocnymi ludzmi? Czy tak jak ich rodzice, beda wykonywac prace, ktorej normalny Amerykanin sie brzydzi? Czy tez beda mierzyc wyzej?
Czas pokaze.
Mieszkam od pewnego czesu w Meksyku (DF) i faktycznie, często zagadują (nawet, gdy gdzieś obok kręci się mój partner) i trzeba wykazać się mocnym charakterem (czy też po prostu dać wyraźnie do zrozumienia, że nie ma się ochoty na prowadzenie rozmowy), aby ich odgonić. Mnie samą to irytuje, ponieważ zdaję sobie sprawę, że ich intencje nie są do końca czyste (być może się mylę, ale w Polsce odpowiedź na zwykłe pytanie "jak masz na imię i skąd jesteś" nie kryje w sobie większych podtekstów, tymczasem tutaj w głowie latynosa włącza się lampka "o, podobam jej się" - czysty absurd).
ReplyDeleteNiemniej jednak meksykanie to miły i radosny naród. Dowodem tego jest chociażby rodzina mojego lubego, która z miejsca zaakceptowała mnie i traktowała jak "swoją" :)
Pozdrawiam serdecznie i zapraszam na mojego bloga,
Karolina
blondynkawmeksyku.blogspot.mx