Przez pierwszych kilka dni po przyjezdzie mieszkalismy z rodzicami Meza. Rodzice jak to rodzice- zawsze maja inne poglady na zycie niz ich dzieci. Aby uniknac konfliktow, 1-go stycznia wprowadzilismy sie do A, przyjaciolki Meza.
Juz od naszego z M slubu spieralismy sie o sprzatanie. Ja uwazalam, ze Maz niewystarczajaco mi pomaga, dziwilam sie, ze nie przeszkadzaja mu ubrania walajace sie po podlodze, ani brudne naczynia w zlewie. M mowil, ze mam obsesje, ze nie warto zatruwac sobie zycia kubkiem po kawie stojacym na stole przez caly dzien, i ze posprzata sie jak juz naprawde bedzie trzeba. Mowil mi rowniez, ze normalni ludzie nie zyja tak, jak ja. Normalni ludzie maja balagan w domu i sa z tym szczesliwi. Takie tam gadanie, oczywiscie nie wierzylam.
Przypominam sobie mieszkanie V, naszego przyjaciela z Alabamy. Nie mial czystych naczyn w kuchni, wszystkie brudne staly w zlewie od niepamietnych czasow. Lazienka prawdopodobnie nigdy nie byla myta. Ubrania lezaly wszedzie.
Mieszkanie rodzicow M... Salon jest w jakim takim porzadku, ale juz lazienka siostry Meza straszy brudna wanna i rozlanymi resztkami szamponu. Pokoj rodzicow pelen jest ubran porozkladanych na krzeslach.
Dom A. Lazienka... lepiej nie mowic (nawiasem mowiac skad u wszystkich ta awersja do czyszczenia lazienek? Przeciez wlasnie tam brud najbardziej rzuca sie w oczy). W kuchni na podlodze resztki chipsow. Lodowka lepi sie od wina. Na szklankach w kredensie szminkowe odciski ust. Lozko cale przykryte jest ubraniami i skarpetkami (zastanawia mnie jak A spi, czy po prostu wpelza pod ta sterte?).
NINIEJSZYM OSWIADCZAM, ZE MOJ MAZ MIAL RACJE. Normalni ludzie nie zyja tak jak ja. Normalni ludzie maja w domu balagan nie do opisania i brudne naczynia w zlewie. A ja jestem po prostu wyjatkiem, ktorego taki tryb zycia doprowadza do szalu.
No comments:
Post a Comment