Kolejne Swieto Dziekczynienia za mna... zupelnie inne, niz poprzednie.
Maz niestety znowu wyjechal w delegacje. Zostalam zaproszona na swiateczny obiad do B., taty M.. Co ciekawe, na ten sam obiad zostala zaproszona jego byla zona, M., z jej obecnym mezem, G. (oraz cala masa innych osob, w tym druga zona B. i jej dwoch synow).
Pomimo, iz drogi M. i B. rozeszly sie, potrafia oni nie tylko rozmawiac ze soba, ale rowniez spedzac razem czas. I, naprawde, nie sa to stosunki wymuszone! Oni po prostu dobrze sie czuja w swoim towarzystwie.
Moje zdolnosci kulinarne pozostawiaja wiele do zyczenia, niestety nie jestem w stanie samodzielnie ugotowac zadnej skomplikowanej, swiatecznej potrawy. Zapytalam M. jak moge pomoc w przygotowaniach.
- Przyjdz do mnie, naucze cie piec- odparla M. z usmiechem.
Cala srode i czwartek przed obiadem pomagalam M. w przygotowywaniu jedzenia. Robilysmy placki, ciasta, zakaski i buleczki... Po raz pierwszy mialam okazje doswiadczyc swiat nie wypelnionych nerwowym krzataniem i obawami, czy wszystko uda sie zrobic na czas. Gotowanie odbywalo sie jakby mimochodem, miedzy pogaduszkami a piciem kawy. Udalo mi sie obrac mase slodkich ziemniakow, uksztaltowac mnostwo malych buleczek w ksztalcie wezelkow, pomoc w robieniu zakasek i prawie samodzielnie zrobic placek dyniowy.
Za co jestem wdzieczna w te swieta?
Za moja Amerykanska rodzine i przyjaciol.
Za B., dzieki ktoremu poznalam tylu wspanialych ludzi.
Za sekretny przepis na sernik, ktory dostalam od M., a ktorego recepture zabiore ze soba do grobu (zyskawszy wczesniej slawe jako wspaniala kucharka).
No comments:
Post a Comment