F. jest malym miasteczkiem liczacym sobie tylko 9.5 tysiaca mieszkancow. Tu przestepczosc praktycznie nie wystepuje. Norma jest zostawianie na parkingu hipermarketu samochodu z wlaczonym silnikiem i kluczykami w srodku, bo, na przyklad, zapowiadaja nam sie dlugie zakupy, i nie chcemy pozniej miec problemu z uruchomieniem auta (Polacy, przyzwyczajeni do dlugich zim, wiedza o czym mowie), lub wewnatrz grzeje sie pozostawiony na czas zakupow pies. W F. zycie plynie spokojnie a ludzie mijaja sie z usmiechem i pozdrowieniem na ustach. Czasem nad autostrada przefruwaja dzikie indyki a na niebie pojawiaja sie klucze gegajacych glosno gesi. Sklepy zamykane sa o 11 wieczorem (bylo to dla mnie duzym zaskoczeniem, bo gdy w B., w Alabamie, o 3 nad ranem zachcialoby mi sie ciastek, znalazlabym kilkanascie miejsc, w ktorych moglabym zaspokoic potrzebe).
Ktos pewnie zainteresuje sie dlaczego najwieksze studio fotograficzne na swiecie ma swa siedzibe wlasnie tutaj. Odpowiedz jest zaskakujaca: bo jego szefowie uprawiaja TM (medytacje transcendentalna), a F. (w ktorym znajduje sie Uniwersytet Biznesu zalozony przez Maharishi Mahesha) jest wlasnie swoista "mekka" dla medytujacych, a takze ludzi pragnacych zyc zdrowo i odzywiac sie prawidlowo. W restauracjach kroluja potrawy wegetarianskie i przygotowane z ekologicznej zywnosci. Gdy poprosisz o herbate, zostaniesz przez kelnera zasypany nazwami i rodzajami herbat z calego swiata.
Moj Maz bardzo sie dziwil, dlaczego jego nowe biuro jest wyposazone w szklane drzwi (w reszcie pomieszczen sa one pelne, drewniane). "Chcecie mnie lepiej kontrolowac?"- pytal pol zartem- pol serio. Jakiez bylo jego zdziwienie gdy wytlumaczono mu, ze jego biuro, wraz z oknem znajdujacym sie na przeciwko jego drzwi w srodku oraz oknem na korytarzu, ulokowane jest na osi polnoc- poludnie. Maz, jako "nowy narybek" zostal tam specjalnie umieszczony, aby mogl bez przeszkod chlonac pozytywna energie, ktora tam sie wrecz panoszy, oraz dobrze sie aklimatyzowac.
Kazdy szanujacy sie budynek ma tu wejscie od wschodu (ma to zapewnic przeplyw dobrej energii). Wlasciciel tego, w ktorym mieszkamy, musial takie wejscie specjalnie dobudowac, bo nikt w F. nie chcial wynajmowac od niego mieszkan.
Szef Meza zaprosil go na obiad do siebie do domu. Zapytany o ktorej ma sie ona zaczac, odparl z namyslem:
- Hmmm... wracam z pracy o 5, pomedytuje ze dwie godziny.... przyjdz o 8.
Pokoje do medytacji sa tu norma. W pracy Meza tez jest jeden (jakby ktos, na przyklad w trakcie lunchu, poczul nieodparta potrzebe zapewnienia sobie strawy nie tylko dla ciala, ale i dla ducha).
W swietle tego, co napisalam wyzej, historia z weterynarzem (http://ps-usa.blog.onet.pl/2,ID297395029,index.html) przestaje dziwic. Wyglada na to, ze trafilam w interesujace miejsce. Bedzie ciekawie.
No comments:
Post a Comment