Wieczor, nasze mieszkanie. Siedzimy z Mezem na kanapie, z nogami wygodnie opartymi na kawowym stoliku, na ktorym pala sie swieczki. Ogladamy film, pogryzamy cynamonowe krakersy. Sielanka.
Na stolik wdziecznie wskakuje Pom- Pom, mruczac glosno i proszac o krakersa. Odlamuje kawalek i klade na brzegu stolu. Kotka zbliza sie do niego i, krecac sie w poszukiwaniu wygodnej pozycji, PODPALA SOBIE RESZTKI OGONA. Futro plonie jasnym, ale krotkim plomieniem: gasimy je z mezem klepiac kota. Do konsumpcji krakersa nie dochodzi- Pom- Pom, zdenerwowana naszym klepaniem, ucieka ze stolu. W powietrzu rozchodzi sie swad palonych wlosow. Kotka, nie zdajac sobie sprawy, co tak naprawde sie stalo, chodzi po mieszkaniu weszac w poszukiwaniu zrodla dziwnego zapachu. Wyglada na to, ze nic nie poczula- plomien nie dotarl do skory.
Kontynuujemy ogladanie filmu. Pom- Pom wylizuje sobie resztki spalenizny po czym zapada w gleboki sen.
Dobrze, ze ten kot nie mial ogona "od nowosci"; bo po opaleniu wygladalby jak szczur.
No comments:
Post a Comment