Parę dni później otrzymałam drogą pocztową taką oto kartkę:
oraz wierszyk, prodczas czytania którego usiadłam w kuchni na podłodze i płakałam jak bóbr:
Ten szpital weterynarii nie należy do najtańszych, ale zapewnia zwierzętom naprawdę wysokiej jakości opiekę. Lekarze i pielęgniarki dzwonili do mnie wiele razy w ciagu dnia aby poinformować jak Bobby czuje się po sterylizacji oraz innych zabiegach. Gdy leczenie nie przynosilo rezultatow, przez 10 dni zatrzymali ją na obserwacje, za które nie zapłaciłam ANI DOLARA. Gdy dowiedzieli się o mojej stracie, rozumieli co czuję, i przysłali mi kartkę z kondolencjami.
Tak, wiem, że to tylko kot. Ale miło, że ktoś rozumie że dla mnie jest to kot wyjątkowy, ukochany przyjaciel.
Piekne...Ja pamietam do dzis mojego ukochanego psiaka i bardzo czesto mi go brakuje, choc nie ma go juz prawie 4 lata...
ReplyDelete...rozumiem Ciebie doskonale, w tym tak trudnym czasie dobrze mieć tych, którzy choć troszkę zrozumieją. Kiedy przeczytałam o stracie Boberty wyłam jak głupia.Odczulam tez mój prywatny ból. Boli i co z tego. Przecież cierpimy po stracie naszych futrzaków. Miłość jest miłością i nie oddzielam je na kategorie lepsze, gorsze, silniejsze, słabsze.
ReplyDeletetulę serduchem
Fajny blog, podoba mi się. :) Współczuje Ci straty kotka. :( Wiem jak to jest stracić coś co naprawdę kochasz. :(
ReplyDeleteZApraszam do mnie: http://natonator.blogspot.com
Obserwuję i oczekuję tego samego. Pozdrawiam i współczuje. :(
Dziekuje Wam za cieple slowa! Juz mi lepiej, ale za kazdym razem jak ide do garazu, odruchowo rozgladam sie i patrze pod nogi, czy Boberta przybiegla. Zawsze pedzila do garazu. Pozdrawiam serdecznie!
ReplyDelete