Ranek przywital nas skrzeczeniem modrosojek blekitnych (blue jay).
Caly czas bylo zimno, nie tylko ze wzgledu na pore roku, ale rowniez dlatego, ze nasz camping znajdowal sie w samym srodku sekwojowego lasu. Sekwoja wiecznie zielona (Sequoia sempervirens) zyje do okolo 2 tysiecy lat i dorasta do 100 metrow wysokosci. Nic dziwnego, ze nasz camping byl porzadnie zacieniony.
Po sniadaniu i porannej toalecie wybralismy sie na pieciogodzinna wycieczke po lesie. Szlismy przez wode...
... i po lesnych sciezkach...
... przez bezdroza...
... pod drzewami...
... i po drzewach...
... az w koncu dotarlismy do wodospadu...
Droga powrotna zajela nam duzo mniej czasu niz wspinaczka pod gore. Okolo 5 wieczorem bylismy spowrotem na campingu.
Bylam bardzo mile zaskoczona faktem, iz na naszym campingu znajdowaly sie prysznice i toalety- oba przybytki bardzo czyste. Z prysznica skorzystalam dwa razy: za jedyne 25 centow moglam rozkoszowac sie ciepla woda przez 3 minuty (co w zupelnosci wystarczylo mi na namoczenie sie, namydlenie, splukanie i chwile relaksu).
Toalety mialy jeden minus, mianowicie: papier toaletowy zamontowany byl na uchwytach tak szerokich, ze zupelnie sie nie obracal. Bylo to dosc niewygodne i wraz z DL zastanawialismy sie, jak ten problem rozwiazac. Za ktoryms razem DL wrocil z toalety z triumfalnym usmiechem na twarzy i wielkim, rzeznickim nozem w reku. Nasze frustracje zniknely jak reka odjal.
Tego wieczoru jedlismy ostatnia wspolna kolacje: steki i kurczaka, oraz grillowane warzywa: kukurydze, ziemniaki, cukinie, squasha, papryke i cebule. Mieso grillowalo sie dosc dlugo, totez cala nasza szostka otoczyla ognisko i glodnym wzrokiem wpatrywala sie w skwierczace steki. Wreszcie MB oglosil, iz obiad gotowy. Gdyby ktos nam sie wtedy przygladal, ujrzalby wydajacych okrzyki radosci ludzi, ktorzy najpierw rzucaja sie na jedzenie, a pozniej spozywaja je bez uzycia sztuccow. Piec minut i bylo po wszystkim.
No comments:
Post a Comment