W dniu wczorajszym w godzinach popoludniowych ulice opustoszaly. Tym razem nie bylo to zwiazane z pogoda (chociaz lalo jak z cebra): wczoraj rozgrywaly sie 42. mistrzostwa futbolu amerykanskiego Super Bowl.
Kilka dni temu w hipermarketach pojawily sie specjalne stoiska z piwem, przekaskami i okolicznosciowymi naczyniami na te przysmaki. Bary sportowe przescigaly sie w ofertach, majacych skusic fanow do obejrzenia meczu wlasnie tam. W niedziele ja wybralam sie do znajomych, E. i A.. Maz pracowal.
Juz od progu mozna bylo wyczuc zapach kurczecych skrzydelek barbecue (tradycyjny przysmak wielbicieli futbolu) oraz podniecenia. Ostatni mecz byl rozgrywany miedzy dwoma druzynami: New England Patriots i New York Giants. Wszyscy (bylo nas lacznie 6 osob) kibicowalismy tej ostatniej, spodziewalismy sie jednak, ze New England Patriots spuszcza im niezle manto.
Nigdy nie bylam specjalna fanka zadnej dyscypliny sportowej, jednak w futbolu amerykanskim jestem zakochana na amen. Moze to sprawa tej calej otoczki, tego show dookola gry: wspominalam juz kiedys, ze sama gra trwa 60 minut, ale przerywana jest koncertem, roznymi grami, losowaniami i nowymi, wyjatkowymi reklamami (ktorych ceny za 30 sekundowa emisje siegaja nawet 5 milionow dolarow). Przez ponad 3 godziny nie odeszlam od telewizora (no chyba, ze za potrzeba).
Ku naszemu wielkiemu zdumieniu i opetanczej radosci mistrzostwo zdobyli New York Giants, ktorzy wygrali doslownie w ostatnich dwoch minutach gry. Rozgoryczony trener New England Patriots zszedl z boiska jeszcze przed ogloszeniem oficjalnych wynikow, popelniajac tym samym wielkie faux pas.
Do domu wrocilam w szampanskim nastroju.
Skrzydelka barbecue zniknely, piwo tez. Sezon na futbol sie skonczyl. Na kolejne uniesienia musze teraz poczekac do wrzesnia.
No comments:
Post a Comment