Dzis bede marudzic, chociaz nie lubie.
Nie przypuszczalam, ze czyjs styl zycia moze byc dla mnie takim problemem.
Mieszkamy z A juz 3 miesiace. A to naprawde dobra i ladna dziewczyna. Umie sie ubrac i umalowac, zawsze jest zadbana i ladnie pachnie. Nie potrafie zrozumiec, dlaczego nie stosuje tych samych zasad do swojego domu.
Kilka razy w tygodniu mamy wieczorem gosci. Z reguly spotkania A z przyjaciolmi przeradzaja sie we wspolne gotowanie, ktore konczy sie okolo godziny 8 wieczorem. Cala kuchnia sprawia wrazenie, jakby przeszedl przez nia tajfun. Brudne naczynia sa doslownie wszedzie, sosy i resztki jedzenia na podlodze, na blacie i na SWIEZO UMYTYCH PRZEZE MNIE NACZYNIACH STOJACYCH W ZLEWIE OBOK! Jak mozna tego nie zauwazyc?!
Taki balagan moze spokojnie stac przez kolejne 3-4 dni, chyba, ze ja go sprzatne. I zawsze sprzatam. Ktos powie "nie sprzataj" i pewnie jest to jakies wyjscie, ale przepraszam bardzo, jakich naczyn mam uzywac w ciagu tych 4 dni? Poza tym jesli ja to wszystko zostawie jak jest, to to cale jedzenie zaschnie pieknie i potem bedzie stalo w zlewie i odmaczalo sie przez kolejne 4 dni. Ja po prostu NIE MOGE TEGO ZNIESC! Dobra rzecza w tym wszystkim jest to, ze A zawsze zauwaza i dziekuje mi za posprzatanie.
W srode A z kolezanka zakladaly sobie tipsy w salonie. Potem wyszly. A wrocila w piatek rano. Do tego czasu caly stol pokryty byl sztucznymi paznokciami, wacikami z resztkami lakieru, obcietymi paznokciami i rozmaitymi akcesoriami kosmetycznymi. Tego nie ruszylam. Brzydze sie po prostu.
25-go marca A malowala sciany w hallu. Puszki z malowniczo ociekajaca farba oraz brudne pedzle i walki stoja na blacie kuchennym do dzis.
A wlasnie wydala $150 na tabletki na odchudzanie. Ubolewa, ze nie moze zrzucic wagi w normalny sposob. Nie rozumiem, jak mozna nie wiedziec, ze jedzenie pizzy w srodku nocy i popychanie jej lodami o smaku sernika nie pomoze w utrzymaniu szczuplej sylwetki. Na higiene zycia codziennego nie wplywa tez dobrze zasypianie codziennie na kanapie w salonie i budzenie sie o 2 nad ranem, aby przeniesc sie do lozka (pokrytego, jak juz wspomnialam, ubraniami brudnymi i czystymi, kosmetykami, kartkami pocztowymi, butami...).
Ze nie wspomnie juz 5 par butow i brudnych skarpet pod stolem w salonie.
Teraz wiem, dlaczego Amerykanie maja problemy finansowe. A narzeka na brak pieniedzy. Nie przeszkadza jej to jednak w zakupie quada jej bylemu chlopakowi (ktorego musi splacac przez nastepne 2 lata), w placeniu co miesiac $50 za karnet do fitness klubu (do ktorego nawet nie chodzi), w robieniu co 3 dni masywnych zakupow spozywczych (kup jeden produkt a dostaniesz drugi za darmo! Co za oferta!), chociaz z lodowki juz sie wysypuje i polowe rzeczy trzeba wyrzucic, bo nie jedzone gnija (!!!)... Nie znosze marnotrawstwa, nie rozumiem gotowania wiadra ryzu i wyrzucania polowy tego wiadra po tygodniu bo sie nie zjadlo.
Naprawde nie moge sie doczekac dnia, w ktorym przeprowadzimy sie w koncu do naszego mieszkania... mam nadzieje, ze nie oszaleje do tego czasu.
Ludzie, jesli jestescie porzadni, poukladani, pedantyczni, lepiej zacznijcie balaganic wokol siebie i przyzwyczajac sie do tego stanu. Jesli w przyszlosci los rzuci was w srodowisko podobne do tego, w ktorym ja obecnie jestem, bedzie Wam sie zylo duzo wygodniej i szczesliwiej niz mnie.
No comments:
Post a Comment