Kilka godzin temu A z kolega M robili sobie BLT sandwich (czyli kanapke z boczkiem, salata i pomidorem) i jak zwykle po sobie nie posprzatali. Gdy pol godziny temu weszlam do kuchni, oczom moim ukazal sie widok niezwykly i kuszacy: smalczyk na patelni.
Wprawdzie nie do konca gotowy, brakuje jeszcze jabluszka i cebulki ale wyglada apetycznie, moze by tak sprawdzic, czy sie nada... jest juz grubo po 10 w nocy, normalnie nie pozwalam sobie na jedzenie o tak poznej porze, ale co to szkodzi, ten jedyny raz, nikt sie nie dowie... tylko kawaleczek chlebka, w lodowce jest tez korniszonek, no nie jest to ogorek kiszony, ale przeciez musze sprawdzic, musze sie przekonac, czy sie nada do pozniejszej konsumpcji...
Nadal sie.
Maz i M, zobaczywszy mnie w kuchni spozywajaca chleb z zawartoscia patelni i zagryzajaca korniszonem, wykrzywili sie z obrzydzeniem. O godzinie 11 kroilam cebule i jablko aby dodac je do tluszczu i sporzadzic ten polski przysmak.
Nie moge sie doczekac jutra. Chyba bede musiala podwoic czas spedzony w fitness klubie.
Po raz pierwszy ciesze sie, ze A nie umyla patelni.
No comments:
Post a Comment